Nowy Jork: życie toczy się dalej
Nowy Jork, po tragicznych wydarzeniach 11 września, powoli wraca do normalnego życia.
Zmęczeni ratownicy po 12-godzinnym intensywnym przeszukiwaniu gruzów World Trade Center, specjalne ekipy usuwające gruz i tłumy turystów fotografujących się ze wszystkim co możliwe w tle - to częsty ostatnio widok w strefie zerowej. Tłumy turystów są tak liczne, że z trudem można przejść chodnikiem. Tylko niektórzy reagują na prośby policjantów, by nie robić zdjęć, nie wchodzić na zamknięty teren i nie utrudniać pracy.
Do strefy zerowej nie przychodzą już rodziny ofiar ataku na World Trade Center. Przełomem dla rodzin osób uznanych za zaginione będzie chwila, gdy zdadzą sobie sprawę z tego, że ich bliscy naprawdę nie żyją.
W trudnej sytuacji próbuje się odnaleźć również ponad 100 tys. nowojorczyków pozbawionych pracy. Część z nich pracowała w World Trade Center, a część straciła pracę, bo atak terrorystyczny negatywnie odbił się na nowojorskiej gospodarce.
Natomiast górny Manhattan żyje innym życiem. Pełne restauracje, ludzie uprawiający jogging, nawet na Broadway dociera coraz więcej osób. Tylko z tej spokojnej rzeczywistości wyrywają ich czasem ostrzeżenia władz o możliwości ataku terrorystycznego z użyciem broni biologicznej lub chemicznej oraz informacje w radiu i telewizji o zabezpieczeniach na wypadek takiego ataku.
Nowojorczycy odczuwają też drobiazgowe kontrole samochodów ciężarowych i dostawczych, które mogłyby przewozić materiały wybuchowe albo truciznę. Kilkukilometrowe korki są rzeczywiście uciążliwe. Ze względu na nadzwyczajne środki bezpieczeństwa podjęte w Nowym Jorku i duży ruch w mieście na środkowy i dolny Manhattan nie wjedzie dziś żaden kierowca, który będzie jechał sam, bez pasażerów. (jask)