Nowogrodzka kpi z prezydenta. Polityk PiS: "Może Andrzej spokornieje"

Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda w Sejmie
Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda w Sejmie
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Michał Wróblewski

12.06.2024 21:03, aktual.: 12.06.2024 22:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Porażka przyjaciela Andrzeja Dudy w wyborach do PE stała się przyczyną drwin w PiS z prezydenta. Satysfakcję z tego, że mandatu europosła nie uzyskał kandydat wskazany przez głowę państwa, ma mieć sam Jarosław Kaczyński. Ale prezes też musiał przełknąć gorzką pigułkę: wspierany przez niego Ryszard Czarnecki poległ w starciu z "gwiazdą" regionu.

- Otoczenie Andrzeja niech się dziś nie mądrzy, bo sami przegrali te wybory - mówi o prezydencie Dudzie i jego współpracownikach jeden z polityków PiS.

W partii mają satysfakcję z tego, że kandydat Dudy przegrał w wyborach do Parlamentu Europejskiego - i to mimo wsparcia głowy państwa. - Może Andrzej przez to nieco spokornieje - mówi nam polityk z Nowogrodzkiej.

Rozczarowanie

W Pałacu Prezydenckim jest spore rozczarowanie z powodu porażki wyborczej prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego - słyszymy nieoficjalnie.

Zawiedziony wynikiem (ale już nie kampanią) swojego kandydata ma być sam Andrzej Duda.

W PiS sypią się złośliwości w kierunku szefa gabinetu prezydenta Marcina Mastalerka, który był promotorem kandydatury Kolarskiego. Politycy z partii Kaczyńskiego wyśmiewają również koncepcję, wedle której kandydatem na głowę państwa mógłby być szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera.

- Ego zjada chłopaków z Pałacu - uśmiecha się poseł PiS.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Prezydencka "gra o tron". Są nowe nazwiska na prawicy. Przydacz: Nie mają szans

"Nietrafiona koncepcja"

W wyniku niepisanej umowy między Pałacem Prezydenckim a centralą PiS przy Nowogrodzkiej - która była elementem swoistego "paktu o nieagresji" - z list PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego miał kandydować prezydencki minister Wojciech Kolarski. I to z pierwszego miejsca na liście - najlepiej w biorącym okręgu.

Takim był okręg nr 3 obejmujący Warmię, Mazury oraz Podlasie. Kolarski jednak - wbrew pierwotnym planom - ostatecznie "wylądował" na jedynce w Wielkopolsce.

Powód? - Maciek Wąsik musiał dostać wschodni okręg, bo inaczej by się nie dostał. No to Kolarski musiał zgodzić się na Poznań - tłumaczy sztabowiec PiS.

Wedle naszych informacji prezydencki minister kręcił na to nosem, ale ostatecznie przystał na tę "propozycję", motywowany przez swojego przyjaciela - czyli Andrzeja Dudę. - Andrzej też musiał zgodzić się na warunki Nowogrodzkiej. Sądził, że Wojtek sobie poradzi - mówi poseł PiS, bywalec Kancelarii Prezydenta.

Przez miesiąc Kolarski prowadził w Wielkopolsce intensywną kampanię, od świtu do nocy. Spotykał się z wyborcami, namawiał do głosowania, promował swoją twarz i nazwisko. Był dobrze odbierany: przede wszystkim ze względu na cechy, które cenią u niego wszyscy - energię, życzliwość i pozytywne nastawienie.

Kolarski był wszędzie - w małych miejscowościach i tych większych. - Zwiedził większość bazarów w województwie - żartowali ci, którzy wspierali jego kampanię.

Co więcej, Kolarskiego intensywnie w regionie wspierał prezydent. Przyjeżdżał do Wielkopolski kilkukrotnie, "eksponował" swojego przyjaciela, namawiał do poparcia.

Kolarski, Duda
Kolarski, Duda© Licencjodawca | W. Kolarski

Specjalnie też przyjechał do Ostrowa Wielkopolskiego zagłosować na Kolarskiego, dając prztyczek byłej minister Marlenie Maląg, która pochodzi z tego miasta.

- Przyjechałem tutaj zagłosować, dlatego że trzeba głosować na takich kandydatów, co do których jesteśmy przekonani, że będą najlepiej, jak to możliwe, reprezentowali polskie interesy w Unii Europejskiej. Jestem przekonany, że tutaj jest taki kandydat - mówił Andrzej Duda przed lokalem wyborczym.

Na nic to się jednak nie zdało.

Kolarski z pierwszego miejsca na liście nie zdobył mandatu europosła, pozwalając się wyprzedzić kandydatom z dalszych pozycji: Ryszardowi Czarneckiemu (który też był "spadochroniarzem") oraz wspomnianej Marlenie Maląg.

- No cóż, rozczarowanie - wzdychał w rozmowie z Wirtualną Polską po ogłoszeniu wyników jeden ze znajomych prezydenckiego ministra.

Podobnie mówią politycy PiS. - To porażka Wojciecha Kolarskiego i tych, którzy stali za tą koncepcją - przyznał w programie "Tłit" Wirtualnej Polski poseł PiS Marcin Przydacz (co ciekawe - były prezydencki minister ds. międzynarodowych, znający Kolarskiego od kilkunastu lat).

"Nie" dla spadochroniarzy

- Wojtek nie jest tu niczemu winny. Zasuwał, choć trochę za późno. Ale o tym powinni powiedzieć mu ci, którzy wypychali go do startu - mówi Wirtualnej Polsce znajomy Kolarskiego.

Wskazuje, że jeśli prezydencki minister chciał kandydować w wyborach do PE z list PiS - a myślał o tym od kilkunastu miesięcy - to powinien promować się w elektoracie nie na miesiąc przed wyborami, tylko co najmniej od początku drugiej kadencji Andrzeja Dudy w Pałacu.

- Ktoś o tym nie pomyślał. Wojtek musiał przez to przedstawiać się na końcu prawie każdego swojego filmiku wrzucanego na Twittera - uśmiecha się polityk PiS.

Inny - złośliwie - zauważa: - Przecież kampanię Wojtka mógł robić wielki geniusz, strateg kampanii Marcin Mastalerek. Gdzie on był? Dlaczego pozwolił polec kandydatowi prezydenta? Przecież porażka Wojtka tylko Dudę upokorzyła w PiS. Taka jest ta partia, okrutna. I będzie o tym wspominać jeszcze długo.

Satysfakcja w PiS - gdzie Mastalerek jest nielubiany (Jarosław Kaczyński skreślił go w 2015 r. z list wyborczych) - jest tym większa, że to Pałac Prezydencki w ostatnich miesiącach pouczał Nowogrodzką i wytykał jej błędy.

Nawet po wyborach do PE współpracownicy Andrzeja Dudy w rozmowie z reporterem WP Sylwestrem Ruszkiewiczem przekonywali, że "wyborcy chcą zmian w PiS" i "wymiany partyjnego betonu na młodych polityków". - Nowogrodzka nie wyciągnęła najwyraźniej wniosków z jesiennych wyborów do Sejmu. Do tego dochodzi wystawianie "spadochroniarzy" w ostatnim momencie - powiedział WP jeden z doradców Dudy.

Szkopuł w tym, że to "starzy wyjadacze" z partii - jak Czarnecki czy Maląg - wygrali rywalizację z prezydenckim ministrem. Czarnecki co prawda - mimo wsparcia Jarosława Kaczyńskiego - przepadł i po 20 latach nie dostał się do PE, ale zdołał ograć Kolarskiego.

- To usatysfakcjonowało Jarosława, choć on sam też przegrał. Popierał przecież kandydata, który dostał baty od Maląg - mówi polityk PiS.

Kolarski otrzymał 49 195 głosów - co i tak jest dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę, że minister startował "od zera". Czarnecki z drugiego miejsca dostał 66 tysięcy głosów. Marlena Maląg z "trójki" - 115 670. Europoselski mandat dla PiS przypadł właśnie jej.

- Nikt nie miał z nią szans - usłyszeliśmy po wyborach w Pałacu Prezydenckim.

Co mówili doradcy Andrzeja Dudy? - Kolarski na 42 dni przed wyborami z mediów dowiedział się, że startuje jednak z Wielkopolski. Musiał się pakować, jechać i robić kampanię. Bez efektów, jak wiemy. Trzy razy mu okręg zmieniali. A strukturom kazali nie robić mu kampanii. PiS w tych wyborach znowu nie wykorzystał potencjału prezydenta. Jak ktoś mówi, że rekordowe poparcie dla Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich i czołowe miejsca w rankingach popularności polityków to nie jest potencjał do zagospodarowania, to później przegrywa wybory z Tuskiem - mówił WP współpracownik Andrzeja Dudy.

Niektórym wydawało się, że start prezydenckiego ministra z list wyborczych PiS może załagodzić napięcia między partyjną centralną a Kancelarią Andrzeja Dudy. Wyszło odwrotnie.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Andrzej Dudawyborypis
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (783)
Zobacz także