"Wyborcy chcą zmian w PiS". Nieoficjalne głosy z Pałacu Prezydenckiego
Po wyborach do Parlamentu Europejskiego w Pałacu Prezydenckim panuje przekonanie, że wynik wyborczy "pociągnęli" kandydaci związani z byłym premierem Mateuszem Morawieckim. Współpracownicy głowy państwa zwracają też uwagę na słabszy wynik Beaty Szydło i są rozczarowani wynikiem prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego.
- Wynik wyborczy PiS oznacza, że wzmocnił się Mateusz Morawiecki i jego ludzie. Trochę po cichu, ale finalnie "walnęli" bardzo dobry wynik. Wystarczy spojrzeć na ilość głosów, które dostali Michał Dworczyk, Piotr Mueller, Marlena Maląg czy Waldemar Buda. Twarzą kampanii była Beata Szydło. A PiS przegrał te wybory po raz pierwszy od 10 lat. To też wyraźny sygnał pod adresem Nowogrodzkiej - mówi nam anonimowo jeden ze współpracowników Andrzeja Dudy.
A co najważniejsze - jak podkreśla źródło w Pałacu - "wyborcy pokazali, że chcą realnych zmian w PiS i wymiany partyjnego betonu na młodych polityków". - Wystarczy spojrzeć, ile "jedynek" zostało przeskoczonych. Nad tym Jarosław Kaczyński nie zapanował. To on osobiście układał listy, przez co realnie je osłabiał. Bo jak nazwać to, co się stało chociażby na Pomorzu, gdzie Annę Fotygę przeskoczył Piotr Piotr Müller - zaznacza.
"Nowogrodzka nie wyciągnęła wniosków z jesiennych wyborów"
W podobnym tonie wypowiada się inna osoba z otoczenia Pałacu Prezydenckiego.
- Ewidentnie wynik wyborczy PiS "pociągnęli" młodzi kandydaci. Nowogrodzka nie wyciągnęła najwyraźniej wniosków z jesiennych wyborów do Sejmu. Do tego dochodzi wystawianie "spadochroniarzy" w ostatnim momencie - słyszymy.
Nasze źródło w Pałacu wskazuje też na wizerunkową porażkę Beaty Szydło. - To ona była twarzą kampanii wyborczej, a prawie ją Dominik Tarczyński przeskoczył w jej okręgu. Zrobiła blisko dwukrotnie gorszy wynik niż pięć lat temu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wtedy zdobyła ponad 525 tys. głosów, teraz "tylko" 285 tys. Tarczyński miał blisko 211 tys. głosów. To prezes PiS zrobił Szydło twarzą kampanii. Efekt? Pierwsza porażka od 10 lat z Platformą. Nie pomogło też jej wsparcie dla Jacka Kurskiego na finiszu kampanii. "Kura" zrobił szósty wynik na Mazowszu i jego start zakończył się totalną klapą - mówi nasz informator.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Żółta kartka" dla PiS? Ryszard Czarnecki: utrzymaliśmy poparcie
Dobra mina do złej gry
Przypomnijmy, w niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego wygrała Koalicja Obywatelska z wynikiem 37,06 proc. Na drugim miejscu uplasowało się Prawo i Sprawiedliwość, które otrzymało 36,16 proc. Oznacza to, że partii Donalda Tuska przypadło 21 mandatów, a ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego - 20 mandatów. Wśród największych przegranych w PiS są Jacek Kurski, Ryszard Czarnecki, Anna Fotyga, Karol Karski i Beata Kempa.
Na Pomorzu na listach Prawa i Sprawiedliwości najlepszy wynik uzyskał startujący aż z czwartego miejsca Piotr Müller. Zdobył on 62 330 głosów, przebijając m.in. wieloletnią europosłankę Annę Fotygę, która startowała z "jedynki".
- Kaczyński nie trafił z poparciem niektórych kandydatów. Popierał na Śląsku europosłankę Jadwigę Wiśniewską. Dostała 125 tys. głosów, a Patryk Jaki ponad dwa razy tyle (267 tys. - przyp. red.) i to nie w swoim, rodzimym okręgu wyborczym. Kto robił kampanię PiS? Kurski i Bielan. Tak zrobili, że Kurski wylądował na szóstym miejscu, PiS przegrał wybory, a politycy na Nowogrodzkiej robili dobrą minę do złej gry - mówi Wirtualnej Polsce osoba z otoczenia prezydenta Andrzeja Dudy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kurski nie zdobył mandatu. Zaskakująca reakcja Ryszarda Czarneckiego
Drugi nasz rozmówca zwraca uwagę na inny aspekt.
- Kaczyński postawił na osoby, które są "zgranymi kartami", ale których w polskiej polityce praktycznie nie ma. A wyborcy PiS, mając przekaz, że do Brukseli idzie się zarabiać miliony, woleli wybrać pracowitych polityków. Wyszli z założenia, że nie chcą głosować na osoby, które chcą się tylko wzbogacić - uważa nasze źródło.
WP Kolarski przepadł, mandatu nie będzie
Obaj rozmówcy nie kryją rozczarowania, że sekretarzowi stanu w Kancelarii Prezydenta Wojciechowi Kolarskiemu nie udało się zdobyć mandatu z jedynki w okręgu wielkopolskim. Mają jednak zupełnie odmienne wnioski, dlaczego tak się stało.
- Niestety, ale wynik Kolarskiego oznacza, że zarówno prezydentowi, jak i Marcinowi Mastalerkowi, który forsował kandydaturę, pomysł z wysłaniem Kolarskiego do Brukseli - mówiąc delikatnie - nie wypalił. Wyborcy PiS, choć Kolarski miał ulotki, banery czy wspólne konferencje i wiece z prezydentem, powiedzieli: "nie tędy droga". Przekazali jasno: nie chcemy "spadochroniarza" z Pałacu w Wielkopolsce. Wybrali "swoją" kandydatkę, czyli Marlenę Maląg - mówi nam osoba z otoczenia Pałacu Prezydenckiego.
Jak ujawniła Państwowa Komisja Wyborcza, Kolarski otrzymał 49 195 głosów. A Marlena Maląg blisko trzy razy więcej - 115 670. Europoselski mandat dla PiS przypadł właśnie jej.
- Prezydencki minister Kolarski na 42 dni przed wyborami z mediów dowiedział się, że startuje jednak z Wielkopolski. Musiał się pakować, jechać i robić kampanię. Bez efektów, jak wiemy. Trzy razy mu okręg zmieniali. A strukturom kazali nie robić mu kampanii. PiS w tych wyborach znowu nie wykorzystał potencjału prezydenta. Jak ktoś mówi, że rekordowe poparcie dla Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich i czołowe miejsca w rankingach popularności polityków to nie jest potencjał do zagospodarowania, to później przegrywa wybory z Tuskiem - uważa współpracownik Andrzeja Dudy.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski