ŚwiatNowe szokujące dane z Japonii o ofiarach

Nowe szokujące dane z Japonii o ofiarach

Oficjalna liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi i spowodowanej przez nie fali tsunami, które nawiedziły Japonię 11 marca, wzrosła do 5198 - poinformowała japońska telewizja NHK. Niestety nie jest to ostateczny bilans tragedii, która dotknęła Japonię.

Nowe szokujące dane z Japonii o ofiarach
Źródło zdjęć: © AFP

17.03.2011 | aktual.: 17.03.2011 09:24

Według wcześniejszych informacji w związku z trzęsieniem ziemi i tsunami 8606 uznano za zaginionych, a 2282 odniosły obrażenia. Władze zastrzegły, że bilans będzie się zmieniał i zapewne będzie rósł. Jak podkreśla agencja dpa z godziny na godzinę maleją szanse na odnalezienie w gruzach żywych ludzi.

Władze 160-tysięcznego miasta Ishinomaki, w poszkodowanej przez kataklizm prefekturze Miyagi, poinformowały w środę, że dotychczas nie odnalazło się 10 tys. mieszkańców. Swoich bliskich za pośrednictwem internetu, m.in. serwisu Twitter, szukają w Japonii tysiące ludzi. Ponad 440 tys. osób zostało ewakuowanych. Setki osób oczekują na pomoc. Wiele z nich nie ma dostępu do jedzenia.

Trudno będzie ocenić w najbliższym czasie dokładną liczbę ofiar. Ostatnio na plaże prefektury Miyagi morze wyrzuciło ok. 4 tys. ciał. Miejscowe krematoria nie nadążają z ich spalaniem. Brakuje też worków na zwłoki. Tysiące ciał ratownicy znaleźli m.in. na brzegu półwyspu Ojika, tyle samo w mieście Minamisanriku, gdzie miejscowe władze nie mogą skontaktować się z ok. 10 tys. ludzi - ponad połową mieszkańców. Ok. 200-300 ciał wciąż leży też pod gruzami Sendai, stolicy prefektury Miyagi. Władze Otsuchi nie wykluczają, że ponad połowa z 19 tys. mieszkańców leży pogrzebana pod ruinami miasta. Te wszystkie dane pokazują ogrom tragedii, jaka dotknęła Japonię.

Nigdy wcześniej nie widzieliśmy ani nie doświadczyliśmy takiego cierpienia

Setki japońskich i zagranicznych ekip ratunkowych oraz zwykli Japończycy szukają dziesiątek tysięcy zaginionych. Japonia musi się zmierzyć z kolejnym żywiołem, który utrudnia poszukiwania zaginionych i ciał ofiar. Północną część kraju nawiedziła burza śnieżna, niespotykana o tej porze roku. Śnieg i temperatura poniżej zera utrudniają akcję ratunkową. W niektórych rejonach widoczność nie przekracza nawet 40 metrów. Z tego powodu ponad 400 ratowników z Osaki musiało zrezygnować z prowadzenia poszukiwań w gruzach miasta Otsuchi. Zostali wycofani do bazy

Codziennie do list zabitych dochodzą kolejne nazwiska. Wisząca na ścianie ratusza w mieście Natori lista ujawnia nazwiska zabitych. Tych, których nie udało się jeszcze zidentyfikować, krótko opisano.

"Kobieta, ok. 50 lat, orzeszki w lewej kieszeni. Duży pieprzyk. Zegarek Seiko", "Mężczyzna. 70-80 lat. Miał na sobie fartuch z napisem 'Rentacom'" - brzmią niektóre wpisy. Jeden z nich przyciąga wzrok trzydziestolatka Hideki Kano. "To chyba moja mama" - mówi, a następnie udaje się w kierunku prowizorycznej kostnicy.

Lista w leżącym w prefekturze Miyagi mieście Natori oraz w innych miastach wzdłuż północno-wschodniego wybrzeża wyspy Honsiu będzie się wydłużać.

Straty po piątkowym trzęsieniu są tak wielkie, że trudno sobie wyobrazić, że niektóre miasteczka w ogóle istniały. Fala tsunami zmiatała z powierzchni miasto po mieście.

Kasen jest właściwie wymarłe. Miyuki Kanno, który mieszka kilka kilometrów dalej, przyjechał tam rowerem, by szukać informacji o zaginionych krewnych. Jest przekonany, że za ok. 20 lat miasto znowu będzie pełne życia. - Nie wiem, czy wrócą tu młodzi ludzie, ale Kasen na pewno zostanie odbudowane - podkreśla.

Jednak 72-letni Keiichi Nagai z położonego na północ od Kasen Ofunato nie podziela jego opinii. "Nic nie zostało po tym miejscu" - mówi, wskazując przyniesiony przez falę tsunami kuter rybacki, który zniszczył jego dom. Jedyne, co udało mu się uratować, to mały brązowy portfel z książeczką zdrowia.

"Ludność zmniejszyła się o połowę. To straszne, żyć tutaj teraz. Ludzie będą myśleli, że to niebezpieczne. Może przyjść kolejne tsunami. Ja nie będę już tutaj mieszkał. Może na wzgórzu, ale na pewno nie tutaj" - mówi.

W tymczasowych schroniskach przebywa ok. 430 tys. ludzi. Są zbyt przejęci tym, jak przeżyć kolejny dzień, by myśleć o przyszłości. Do jednego ze schronisk w przybrzeżnym mieście Kesennuma przychodzi 58-letnia Kayoko Watabe. Mówi, że od pięciu dni ma na sobie te same ubrania.

Wyjaśnia, że mieszka z krewnymi. W ich domu nie ma prądu, ogrzewania ani wody. Do schroniska, mieszczącego się w liceum, przyszła po jedzenie i inne niezbędne artykuły. - Nigdy wcześniej nie widzieliśmy ani nie doświadczyliśmy takiego cierpienia - mówi. - Jedyne o czym myślę, to skąd wziąć jedzenie i jak nie marznąć - przyznaje. Jesteśmy pełni podziwu dla Japończyków

Posłowie polskiego parlamentu przyjęli też przez aklamację uchwalę, w której wyrażają współczucie i solidarność z narodem japońskim. Treść dokumentu przedstawił marszałek sejmu Grzegorz Schetyna. "W obliczu tej strasznej katastrofy, która dotknęła Naród Japoński, Sejm w imieniu Narodu Polskiego wyraża głębokie współczucie oraz wyrazy solidarności w tych tragicznych dniach dla Japonii" - czytamy w uchwale.

"Pamiętamy o tych, którzy zginęli i jesteśmy pełni podziwu dla Japończyków, którzy z odwagą i opanowaniem podejmują trud ratowania ludzi i odbudowy kraju. Postawa obywateli Japonii wobec klęski, jaka ich dotknęła, jest wzorem godnym naśladowania. Solidarność, jaką okazują sobie Japończycy, wzbudza nasz szacunek i uznanie" - napisano w uchwale.

Podkreślono też, że Polacy, którzy "wielokrotnie doświadczyli wsparcia ze strony innych krajów, w tym także od Japonii, rozumieją potrzebę solidarności i pomocy, zarówno w wymiarze moralnym, jak i materialnym, oraz wyrażają gotowość do jej udzielenia".

11 marca północno-wschodnią Japonię nawiedziło największe trzęsienie ziemi od 140 lat. Wstrząsy o sile 9 w skali Richtera wywołały falę tsunami, którą osiągała wysokość nawet 16 metrów i zmiotła z powierzchni ziemi wszystko co napotkała po drodze.

Źródło artykułu:PAP
japoniazniszczeniaranni
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (261)