Witamy. Czy jesteśmy u szczytu trzeciej fali, czy jeszcze nie, no i pan ma taką możliwość, bo jak sądzę, mam nadzieję, że jest
pan pytany o zdanie. Decydenci także pana o to zdanie pytają. Gdyby ktoś dzisiaj pana zapytał, na przykład pan premier zadzwonił
i zapytał: panie profesorze, to do 25 kwietnia obostrzenia obowiązują,
co się dalej dzieje, co się później dzieje, co powinienem zrobić? Może na przykład otworzyć rzeczywiście jakieś niektóre województwa, gdzie sytuacja jest najlżejsza,
obserwować przez 2 tygodnie. Co by pan doradził z obostrzeniami z krokiem dalszym, panie profesorze?
Trzeba pamiętać, że my doradzamy na miękko i to rzeczywiście jest wypadkowa wielu różnych opinii, natomiast
my patrzymy na te wskaźniki z tygodnia. Dzisiaj jest pierwszy dzień, kiedy jesteśmy bardziej
uspokojeni. Widzimy, że ta liczba przypadków jednak spadła w dzień w drugiej połowie tygodnia, wtedy
kiedy ludzie się testują, nie mamy efektu weekendu i minął ponad tydzień od świąt.
Ale to jest dopiero pierwszy dzień, kiedy jestem spokojniejszy. Więc nie podejmujemy decyzji i nie dajemy
rad dłużej terminowych na za dwa tygodnie na podstawie jednego dnia.
Jasne.
Obserwujemy
trend tygodniowy i jeszcze ten trend nie pozwala nam na otwarcie.
Jasne, czyli w ogóle żadnych na razie, za wcześnie na
jakiekolwiek rekomendacje w tej sekundzie, w tej chwili?
W przyszłym
tygodniu będziemy widzieli trochę to lepiej. Ale dzisiaj nie podejmujemy decyzji zachłyśnięci
jednym lepszym dniem.
Mam jedno pytanie, bo zainteresowało mnie to, co pan powiedział, że jakby być
może się - i to jest pierwszy, jak rozumiem, taki wskaźniki i pierwsza taka iskierka nadziei, ale jest jakaś szansa, że ten
efekt świąt nie
będzie jednak tak dramatyczny, jak się bardzo wielu z nas obawiało?
Że jest jakaś nadzieja po tych pierwszych danych - mówi pan, że to jest trochę oczyszczone już z tego weekendu, właśnie tydzień po świętach -
jest szansa, że święta nie wpłynęły tak dramatycznie na pandemię, jak się baliśmy?
Jest szansa. Jest szansa, dlatego że trzeba pamiętać, że średni czas od albo
wprowadzenie restrykcji, albo rozluźnienie, albo jakiegoś zdarzenia takiego jak święta, do efektu
epidemiologicznego to właśnie tydzień. Bo czas wylęgania wirusa to średnio 5,5-6 dni,
więc to byłby ten moment. I też jakby mnie pocieszało to, co się działo po świętach
Bożego Narodzenia. Myśmy nie mieli bardzo złej sytuacji i peaku poświątecznego.Czyli
jakby to wskazuje, że jednak nasze społeczeństwo w jakiś sposób umie się zachować restrykcyjnie
i te wydarzenia, które są związane z naturalnym
skróceniem dystansów ,nie mają aż takiego złego wpływu na naszą epidemię w Polsce.