Nowe fakty ws. Boeinga 767
Awaria centralnego układu hydraulicznego Boeinga 767, która uniemożliwiła wysunięcie podwozia, nastąpiła już po kilkudziesięciu sekundach od startu, ponieważ pękł przewód doprowadzający płyn do systemu - wynika z zapisów rejestratora parametrów lotu, do których dotarł portal tvn24.pl.
Na pokładzie samolot zamontowane są dwie główne "czarne skrzynki". Pierwsza (rejestrator CVR - Cockpit Voice Recorder ) zbiera rozmowy z kokpitu - i ona w poniedziałek pojedzie do Niemiec, ponieważ w Polsce nie ma możliwości odczytania jej zawartości. Druga (DFDR - Digital Flight Data Recorder) rejestruje parametry lotu.
Portal tvn24.pl ustalił, że analizowanie zapisów właśnie tej drugiej "czarnej skrzynki" rozpoczął zespół ekspertów Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Jak wynika z rejestru, awaria centralnego systemu hydraulicznego samolotu nastąpiła tuż po schowaniu podwozia albo nawet w jego trakcie.
Eksperci ustalili już, że pękł przewód hydrauliczny, który doprowadza płyn do systemu. Teraz badają, dlaczego tak się stało.
Ponadto w sobotę "Nasz Dziennik" donosił, że technicy w kokpicie zastali "wyciśnięty" bezpiecznik awaryjnego wypuszczenia podwozia. Według gazety, możliwe, że albo uległ uszkodzeniu, albo nie aktywowała go załoga. Zdaniem gazety, wyłączony bezpiecznik oznacza, że dalsze procedury nie mogą zakończyć się powodzeniem.
Portal tvn24.pl potwierdza tę informację i podkreśla, że aby system awaryjny zadziałał, bezpiecznik, który znajduje w kokpicie pilotów, musi być "wciśnięty". Z wypowiedzi pilotów wynika, że podchodząc do lądowania podejmowali próby uruchomienia system awaryjnego wypuszczania podwozia, ale z jakichś powodów były one nieskuteczne.
Czytaj również: "Czarna skrzynka" pojedzie do Niemiec
Pierwszym testem, który przeprowadzili technicy po wejściu na pokład samolotu polegał na "zresetowaniu" bezpiecznika, czyli jego wciśnięciu. Zgodnie z przepisami to samo, nawet w trakcie lotu, może zrobić pilot, ale nie więcej niż jeden raz. W efekcie testu, system awaryjnego wypuszczania podwozia udało się uruchomić za pierwszym razem - czytamy w serwisie.
- Nie komentujemy tej wiadomości; do czasu wydania wstępnego raportu o tym zdarzeniu nie będziemy przekazywać żadnych wyników z badania - odpowiedział w sobotę wiceprzewodniczący komisji Maciej Lasek, pytany o "wyciśnięty" bezpiecznik awaryjnego wypuszczenia podwozia. Dodał, że "komisja nie przekazywała takiej oficjalnej wiadomości".
Lasek zapowiedział, że raport wstępny może być gotowy pod koniec listopada. Obecnie komisja analizuje m.in. dokumentację techniczną oraz m.in. zapis pokładowych rejestratorów lotu.
Lecący z USA samolot PLL LOT Boeing 767 wylądował awaryjnie na stołecznym lotnisku we wtorek po południu. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi; nikt nie został ranny. Uszkodzony samolot zablokował na kilkadziesiąt godzin oba pasy startowe lotniska. Ruch na nim wznowiono w środę późnym wieczorem