PolskaNowe akta dotyczące inwigilacji prawicy w archiwum ABW

Nowe akta dotyczące inwigilacji prawicy w archiwum ABW

Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek poinformował, że wpłynęło do niego
zawiadomienie koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa
Wassermanna o popełnieniu przestępstwa. Doniesienie ma związek z
nowymi aktami znalezionymi w archiwach ABW, a dotyczącymi
inwigilacji prawicy w czasie, kiedy szefem UOP był Konstanty Miodowicz.

16.10.2006 | aktual.: 16.10.2006 16:06

Kaczmarek nie chciał ujawnić żadnych szczegółów, podkreślając, że zawiadomienie ma charakter tajny. Powiedział jedynie, że zostanie przekazane warszawskiej Prokuraturze Okręgowej.

Według rzecznika ministra Wassermana, Krzysztofa Łapińskiego, w zawiadomieniu jest mowa o nielegalnych działaniach, których w latach 90. mogły dopuścić się służby specjalne wobec legalnie działającej opozycji. Krzysztof Łapiński przypomniał, że w był to okres, kiedy szefem kontrwywiadu w UOP był obecny poseł Platformy Obywatelskiej Konstanty Miodowicz. Rzecznik ministra Wassermana podkreślił, że według posiadanych informacji szef kontrwywiadu musiał wiedzieć lub nawet inicjować pewne działania wobec opozycji.

Według radia RMF FM, w zawiadomieniu jest informacja o zespole, który powstał w kontrwywiadzie i zajmował się, podobnie jak zespół Lesiaka, inwigilacją - głównie prawicy. Pismo zawiera doniesienie o bezprawnym działaniu wobec partii politycznych.

Według RMF, do Porozumienia Centrum w latach 90. wprowadzono agenta o pseudonimie "Max", który przez wiele miesięcy je rozpracowywał.

Sam Miodowicz zaprzecza jakoby kontrwywiad prowadził niezgodne z prawem operacje.

Wtedy, kiedy kierowałem tą służbą, zasada praworządności działania służby kontrwywiadowczej była zasadą priorytetową. Nie prowadzono działań, które nie posiadałaby umocowania prawnego i które nie byłyby zaopiniowane przez zarząd śledczy UOP i nie byłyby realizowane pod nadzorem Prokuratury Generalnej, a konkretnie, prokuratora generalnego - powiedział Miodowicz.

Stanowczo podkreślił też, że w kontrwywiadzie nie było "zespołu, który by swoimi działaniami przypominał działalność zespołu prowadzonego przez płk Lesiaka". Żaden z wydziałów kontrwywiadu nie podejmował działań, które nie posiadały umocowania w konstytucji, w ustawie o UOP i instrukcji operacyjnej, którą się posługiwaliśmy - dodał.

Zapewne mamy do czynienia z kolejną akcją polityczną wymierzoną w Platformę Obywatelską, która jest od dłuższego czasu pod obstrzałem, do którego amunicję czerpie się z zasobów podporządkowanych rządowi służb. To kolejny skandal świadczący o silnym upolicyjnieniu państwa. Trzeba przyznać, że sytuacja wymaga chyba bardzo poważnego zastanowienia się przez gremia kierownicze PO, bo niewątpliwie tego typu działaniom, uprawianym póki co bezkarnie i polegającym na niesłychanych, a utajnionych pomówieniach, należy położyć kres - podkreślił Miodowicz.

Dodał, że gdyby informacje przekazane przez RMF FM o tym, iż doniesienie do prokuratury dotyczy właśnie jego, okazały się nieprawdziwe, pozwoliłoby to stwierdzić, że "rząd uprawia brudną grę i do tej gry włącza niektóre media".

Odnalezione w ABW akta, o których informował w ubiegłym tygodniu Wassermann, związane są ze sprawą oficera UOP z lat 90. - płk. Jana Lesiaka.

Od 20 września toczy się proces Lesiaka. Jest on jedynym oskarżonym w ujawnionej w 1997 r. głośnej sprawie inwigilacji, którą UOP miał prowadzić w latach 1991-1997 wobec polityków będących w opozycji do prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej - braci Kaczyńskich, Adama Glapińskiego, Antoniego Macierewicza, Jana Olszewskiego, Romualda Szeremietiewa, Jana Parysa, a także szefa PPS Piotra Ikonowicza.

Zespół Lesiaka miał w 1993 r. opracować plany działań operacyjnych UOP, których celem miało być skłócenie i skompromitowanie działaczy PC, Ruchu III Rzeczypospolitej oraz RdR. Zamierzano do tego wykorzystać m.in. tajnych agentów UOP.

Prokuratura zarzuca Lesiakowi przekroczenie w latach 1991-1997 uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań. 61-letni Lesiak, któremu grozi do trzech lat więzienia, nie przyznaje się do winy.

Do końca października sąd chce przesłuchać wszystkich polityków pokrzywdzonych w sprawie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)