Co musi zrobić Polska? Generał: Zwłaszcza na całej wschodniej ścianie

Czy w obliczu wojny w Ukrainie czas budować okopy na granicy Polski? - Jeżeli w planach jest powstanie osiedla, to należy ująć w nim schrony. Jeżeli budujemy nowy most, to powinniśmy go wykonać zgodnie z wojskowymi wymaganiami operacyjnymi - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. - Przed nami najprawdopodobniej długie lata drugiej zimnej wojny - podkreśla wojskowy.

Nowa zimna wojna. Oto co powinna zrobić Polska
Nowa zimna wojna. Oto co powinna zrobić Polska
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Eugene Titov
Mateusz Dolak

Jak podkreśla gen. Stanisław Koziej, w obliczu brutalnej napaści Rosji na Ukrainę Polska powinna mieć plan odporności strategicznej państwa na zagrożenia. Przede wszystkim chodzi o operacyjne przygotowanie terytorium kraju do ewentualnego prowadzenia wojny.

- To powinno być ciągle planowane i realizowane w czasie pokoju. Plany na wypadek zagrożenia powinny obejmować przygotowanie odpowiedniej infrastruktury: dróg frontowych oraz wzdłużfrontowych, odpowiednich mostów, żeby ciężki sprzęt mógł się przez nie przemieszczać, schronów dla ludności cywilnej na nowych osiedlach. To wszystko powinno być realizowane zwłaszcza na całej wschodniej ścianie Polski - twierdzi były szef BBN.

Zobacz też: Tak zmieniały się dostawy broni dla Ukrainy. Weteran GROM wyjaśnia

"W razie wojny bylibyśmy pierwszą linią starcia"

Gen. Koziej przypomina, że prace nad planem odporności strategicznej państwa prowadzono jeszcze w czasie jego urzędowania w latach 2013-2014. - W sojuszu NATO też zwraca się uwagę na odporność. W ramach generalnego strategicznego zadania można przewidywać wykonywanie zapór inżynieryjnych. Nie oznacza to, że trzeba je budować w czasie pokoju, ale chodzi o to, żeby mieć zaplanowane miejsca, gdzie one powinny być wykonane, gdyby zagrożenie się zbliżało - dodaje ekspert.

Wojskowy wyraźnie przy tym podkreśla, że Polska w tym momencie nie jest zagrożona inwazją lądową, a wojna toczy się poza granicami naszego kraju.

- Teraz jednak mamy czas drugiej zimnej wojny. Każdy chyba jest tego świadomy. Jako państwo frontowe musimy wykonywać zadania dla zapewnienia odporności strategicznej. W razie wojny bylibyśmy pierwszą linią starcia. Przez wiele lat zaniedbywano wytyczne w tej kwestii. Szczególnie w latach 90., czy na początku XXI wieku znikały one nawet z regulacji prawnych. Operacyjne przygotowanie terytorium nie oznacza od razu budowania rowów przeciwpancernych. Natomiast powinniśmy mieć plan i wiedzieć, jak je szybko postawić w razie zagrożenia. Między decyzją a wykonaniem musi być jak najkrótszy czas. Jestem przekonany, że takie plany są cały czas przygotowywane - ocenia gen. Koziej.

"Ukraińcy wiedzieli, że Rosjanie uderzą"

Dyskusja na temat rozwiązań obronnych dla Polski toczyła się również w mediach społecznościowych. "Czy czas budować okopy na granicy Polski?" - pytał na początku lutego dziennikarz Wojciech Jakóbik w nawiązaniu do artykułu Mariusza Marszałkowskiego w serwisie BiznesAlert.pl.

O budowę okopów na polskiej granicy zapytaliśmy gen. Waldemara Skrzypczaka, byłego dowódcę Wojsk Lądowych. Wojskowy uważa, że nie można w tej chwili porównywać sytuacji Polski i Ukrainy. - W Ukrainie wojna była od 2014 roku, oni się fortyfikowali, bo wiedzieli, że Rosjanie tam uderzą. Prowadzili walkę z Rosjanami i obawiali się, że wejdą głębiej. My nie jesteśmy w stanie wojny - podkreśla gen. Skrzypczak.

Jego zdaniem, budowa fortyfikacji, które miałyby oprzeć się współczesnym systemom rażenia, byłaby bardzo kosztowna i nieopłacalna.

- Czy zagrożenie uderzeniem armii rosyjskiej jest realne? Jeżeli jest realne, to trzeba się fortyfikować. Moim zdaniem mamy systemy uzbrojenia, które czynią fortyfikacje niepotrzebnymi. To na przykład możliwości HIMARS-ów i amunicji kasetowej do nich. Jaki jest sens budowania fortyfikacji, kiedy mamy możliwości rażenia przeciwnika, zanim do nich dojdzie? HIMARS-y mają zdolności rażenia między 70-300 km, samoloty F-16 - 300 km, a artyleria - 70 km. Zanim przeciwnik dojdzie, to powinien już być rozbity - podsumowuje generał.

"To dałoby sygnał Putinowi"

Podobnego zdania jest gen. Koziej, który uważa, że gdybyśmy teraz zaczęli budować okopy, Rosja mogłaby to odebrać jako utratę wiary w Ukrainę. - Ukraina wciąż ma szansę, żeby się wybronić. Budowanie fortyfikacji dałoby sygnał Władimirowi Putinowi, że my nie wierzymy w Ukrainę - mówi.

Nieco inaczej sytuacja wygląda na granicy z Białorusią, która ściśle współpracuje z Rosją i jest z nią w jednolitej przestrzeni strategicznej.

- Zapora na granicy z Białorusią jest środkiem dającym ochronę przed nielegalną migracją i stanowi zabezpieczenie przed sytuacjami kryzysowymi, ale w czasie wojny nie będzie to przeszkoda w sensie ściśle obronnym. Po prostu rozstrzelają ją i przewrócą. Nie zmienia to faktu, że w czasie pokoju nie ma sensu budować tam dodatkowych okopów - podsumowuje nasz rozmówca.

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rosjaukrainawojna
Wybrane dla Ciebie