Nowa paliwowa wojna w Sejmie. Były poseł PiS atakuje Kaczyńskiego
PiS znów chce położyć łapę na pieniądzach podatników – taki zarzut stawia partii rządzącej opozycja. Do Sejmu wpłynął właśnie rządowy projekt ustawy, której skutki dla Polaków mogą być opłakane. Chodzi o możliwy wzrost cen paliw.
10.04.2018 | aktual.: 10.04.2018 18:26
Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy „o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw” dotyczy – jak czytamy na stronach Sejmu –„powołania Funduszu Niskoemisyjnego Transportu, którego celem jest m.in. finansowanie rozbudowy infrastruktury umożliwiającej stosowanie paliw alternatywnych (…), przy jednoczesnym wpływie na zmniejszenie stosowania oleju napędowego i benzyn silnikowych”. Mówiąc prościej: Ministerstwo Energii, poprzez opłatę emisyjną, chce zebrać pieniądze na... dotacje do aut elektrycznych.
Według projektu ustawy, który do Sejmu wpłynął w kwietniu, opłata ta będzie wynosiła 80 zł na 1000 litrów benzyny lub oleju napędowego, czyli 8 gr na litr. Po doliczeniu podatku VAT daje to 10 gr do każdego litra paliwa. To znaczący wzrost, który może uderzyć nie tylko w kierowców, ale w każdego obywatela. Wzrosną najprawdopodobniej m.in. ceny usług transportowych.
W uzasadnieniu do projektu resort energii wskazuje, że "rozwiązywany problem związany jest przede wszystkim z brakiem systemowego wsparcia dla rozwoju rynku oraz infrastruktury paliw alternatywnych". Jak czytamy dalej: "Projekt nowelizacji istotnie rozszerza dotychczasowy katalog działań, na które mogą zostać przeznaczone środki finansowe, uwzględniając także działania związane z szeroko rozumianym pojęciem transportu nisko i zero emisyjnego, do którego poza biopaliwami wlicza się przede wszystkim inne paliwa alternatywne, w tym energię elektryczną wykorzystywaną do napędu pojazdów". Według szacunków resortu energii, dzięki nowej opłacie na konto Funduszu Niskoemisyjnego Transportu trafi 255 mln zł. 1,4 mld zł zasili natomiast Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zdaniem Ministerstwa Energii, wprowadzenie opłaty emisyjnej nie powinno doprowadzić do wzrostu cen na stacjach benzynowych.
Były poseł PiS: To zasłona dymna Kaczyńskiego
Były poseł PiS, który specjalizuje się w temacie i monitoruje sprawę, ma inne zdanie. I nie pozostawia wątpliwości: – Rządowy projekt, który ma na celu podniesienie cen paliw, wpłynął do Sejmu dzień przed decyzją Jarosława Kaczyńskiego o obniżeniu pensji parlamentarzystom. Mam przeświadczenie, że konferencja prezesa PiS w piątek to tylko zasłona dymna, która ma przykryć temat paliw – mówi Wirtualnej Polsce Łukasz Rzepecki, który po wielkiej awanturze latem ub. roku został wyrzucony z partii rządzącej za to, że krytykował przygotowywany już w lipcu 2017 r. projekt, mający w rezultacie podnieść ceny paliw aż o 20 groszy.
W środku wakacji w Sejmie wybuchła wtedy prawdziwa polityczna wojna. Czymś bezprecedensowym było to, że w PiS uderzył z mównicy sejmowej poseł tego ugrupowania, czym wprawił w osłupienie wszystkich bez wyjątku. O Rzepeckim zrobiło się głośno na całą Polskę, a laury za odwagę i postawienie się własnej partii zbierał nawet od polityków PO i Nowoczesnej. Potem młody polityk (kojarzony z Marcinem Mastalerkiem, współtwórcą kampanijnego sukcesu Andrzeja Dudy i PiS) znalazł miejsce w klubie Pawła Kukiza. Dziś – jak zapewnia – byłym kolegom z partii po raz kolejny nie odpuści.
- To jest kolejny antyludzki projekt forsowany przez PiS, który uderzy w zwykłych Polaków. To powrót do lipca 2017 r. Oprócz wzrostu cen paliw czeka obywateli podniesienie cen innych usług transportowych, a także cen żywności – przekonuje WP Rzepecki. Były poseł PiS używa mocnych słów, mówiąc, że jeśli partia rządząca na czele z Kaczyńskim chce obniżką pensji dla polityków przykryć sprawę wzrostu cen paliw, to jest to „hańba”. – Takie hańbiące, antyludzkie, antyobywatelskie ustawy w ogóle nie powinny wpływać do polskiego Sejmu! A są wprowadzane tylnymi drzwiami, to jest po prostu kuriozum – oburza się parlamentarzysta. Jak dodaje, ma deja vu, a PiS „po raz kolejny idzie drogą PO, za rządów której ceny paliw wynosiły 6 zł za litr”.
Na razie rządowy projekt opiniuje w Sejmie Biuro Legislacji. Już wkrótce ma zająć się nim Sejm.
Wszystko w rękach prezesa
Wszystko wskazuje na to, że czeka nas kolejna polityczna awantura, podobna do tej, jaka miała miejsce blisko rok temu, gdy posłowie Zjednoczonej Prawicy chcieli przepchnąć projekt podnoszący ceny paliw. Opozycja oskarżała wtedy PiS o brutalne „łupienie Polaków”, a przed partią Kaczyńskiego pojawiło się widmo spadków sondażowych. Rzepecki po ataku na PiS z mównicy sejmowej wyleciał z partii. Ale swój cel osiagnął: opłaty paliwowej nie wprowadzono, projekt zablokował sam prezes PiS, który zdał sobie sprawę, jak wielkie emocje wśród ludzi wzbudza sprawa podwyżek. Opozycja przekonywała Polaków, że w gruncie rzeczy PiS wprowadza nowy podatek. To zadziałało. Dlatego Kaczyński zrobił krok w tył.
Wspomniany projekt przygotowywali wtedy posłowie, dziś nowe prawo forsuje rząd, a odpowiedzialność za niego bierze Mateusz Morawiecki. Premier ma jeszcze szansę zatrzymać bijący po kieszeniach obywateli projekt. O ile taka będzie wola samego prezesa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl