Nowa matura okazała się pułapką
Nowa matura - wbrew założeniom - nie zrówna
szans kandydatów na studia, twierdzi "Rzeczpospolita", według
której Ministerstwo Edukacji nie wie, jak wybrnąć z pułapki.
09.07.2005 | aktual.: 09.07.2005 10:35
Uczelnie żądają od kandydatów na niektóre kierunki rozszerzonej matury z historii lub geografii. Dobre wyniki z tych przedmiotów decydują o przyjęciu na studia. Ale w tym roku maturzyści, którzy zdawali egzamin z historii, wypadli znacznie gorzej niż ci, którzy zdawali geografię. Dlaczego? - Egzamin z historii był trudniejszy. Średnie wyniki z historii są o około 15 proc. niższe niż z geografii - przyznaje Maria Magdziarz, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
Teraz wszystkie uczelnie, na których obowiązują podobne zasady rekrutacji (czyli świadectwo maturalne kandydata z rozszerzonym egzaminem z historii lub geografii), będą miały problem. "U nas kandydaci, którzy zdawali historię na poziomie rozszerzonym, mają średnią 48 punktów, a już ci, którzy zdawali geografię - 74 punkty", mówi Marek Rocki, rektor Szkoły Głównej Handlowej. - Ci pierwsi są na straconej pozycji, a przecież warunki rekrutacji powinny być sprawiedliwe dla wszystkich. Podobny problem ma Wydział Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Na Uniwersytecie Warszawskim "historycy" są bez szans wobec "geografów" na trzech kierunkach: zarządzaniu, międzywydziałowej europeistyce i archeologii (w sumie 2600 osób).
Rektor SGH ma pomysł, jak rozwiązać ten problem. - "Może należałoby w tej sytuacji nie brać pod uwagę wyników matury, ale porównywać je ze średnią krajową, jaką zdobyli maturzyści z jednego przedmiotu? Wtedy największe szanse będą mieć ci, którzy osiągnęli wyniki wyższe od średniej, a nie liczyłoby się to, ile punktów zdobyli" - proponuje. Według rektora w tej sprawie ministerstwo powinno zająć jasne stanowisko. "Rzeczpospolita" dowiedziała się nieoficjalnie, że ministerstwo przygotowuje w sprawie "historycznogeograficznej" list do rektorów. (PAP)