Norwegia ma ból głowy po znalezisku na dnie największego jeziora w kraju
Na dnie największego w Norwegii jeziora Mjøsa odkryto ogromne ilości amunicji - poinformował Norweski Instytut Badań Obronnych (FFI).
"Obszar dna jest pokryty około tysiącem pocisków Sidewinder" - podaje FFI w oficjalnym komunikacje dla mediów.
Tysiące pocisków na dnie jeziora
W latach 1940 - 1970 norweskie siły zbrojne i fabryka Raufoss pozbywały się pocisków, zatapiając je w Mjøsa. FFI bada ich liczbę na prośbę władz. Kilka gmin czerpie wodę pitną z jeziora, a amunicja może zawierać między innymi ołów, rtęć i miedź.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wcześniej sądzono, że na dnie jeziora znajduje się około 100-200 ton amunicji, ale według ostatnich doniesień może to być 10, a nawet 20 razy więcej. "Mamy źródła, które wskazują, że jednego dnia zatapianych było nawet 30 ton" - informują specjaliści.
Według FFI trzymetrowe pociski znajdują się na głębokości 300-400 metrów. Zdaniem badaczy, mieszkańcy okolicznych gmin nie powinni bać się wody z jeziora z uwagi na powolny proces korozji.
- Chociaż daleko nam jeszcze do zakończenia naszej pracy, jesteśmy pewni, że te pociski stanowią jedynie niewielkie zagrożenie dla środowiska. Prawdopodobnie nie ma w nich materiałów wybuchowych. Jest to duży zbiór pustych tub aluminiowych - mówi w oświadczeniu dla mediów główny naukowiec Petter Lågstad z Norweskiego Instytutu Badań Obronnych.
Jak wynika z oświadczenia, FFI nadal prowadzi dalsze badania jeziora. Raport końcowy powinien być gotowy jesienią przyszłego roku.