NIK w ogniu krytyki. "Po co była ta konferencja?"
Wszyscy czekali na konferencję przedstawicieli Najwyższej Izby Kontroli. Podczas niej miała zostać ujawniona skala ataku na urządzenia mobilne kontrolerów. Zamiast konkretnych informacji, jest fala komentarzy w sieci i jeszcze więcej pytań.
07.02.2022 | aktual.: 07.02.2022 14:14
- Mamy do czynienia z atakiem skalę nieznaną w historii 103 lat NIK - powiedział w poniedziałek radca prezesa Najwyższej Izby Kontroli Janusz Pawelczyk podczas konferencji prasowej, poświęconej doniesieniom o atakach Pegasusem na urządzenia mobilne pracowników izby. Zamiast konkretnych informacji, które miały zostać ujawnione, były domysły oraz anonimowy ekspert. W sieci zawrzało.
Tuż przed konferencją poinformowaliśmy, że nie 544, a trzy telefony mogły zostać zainfekowane Pegasusem. Wykryto je na podstawie narzędzia MVT udostępnionego przez Amnesty International.
"Konferencja NIK w skrócie: być może był atak Pegasusem, a być może nie. Nie wiadomo, kto ewentualnie atakował. Reszta to tajemnica" - napisał dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Słowik.
"Tego typu konferencje odbywać się powinny, kiedy jest 100 proc. pewność i rozeznanie tematu do końca" - uważa dziennikarz Mariusz Gierej.
Konferencje prasową przedstawicieli Najwyższej Izby Kontroli komentują także eksperci z zakresu cyberbezpieczeństwa. "Nie mają przeprowadzonej analizy, nie ma ustaleń. Nie można też w związku z tym wyciągać wniosków. Profesjonalnie powinno być tak: najpierw analiza, później wnioski" - napisał Łukasz Olejnik z prywatnik.pl
"Podsumowanie konferencji NIK na temat Pegasusa: Nie jesteśmy w stanie wykluczyć, że to był atak Pegasusa oraz na tym etapie prac nie możemy przedstawić szczegółów" - komentują eksperci z ZaufanaTrzeciaStrona.
"Chyba trochę źle, że aż tak nakręcono nastroje, szczególnie że już są poważne dowody na użycie Pegasusa a tu, jeżeli choćby skala nie potwierdzi się, to będzie używane do rozbijania sprawy" - napisała Sylwia Czubkowska, redaktorka prowadząca Spider's Web+.
"NIK wygląda, jakby nie był przygotowany" - uważa z kolei Ewa Siedlecka, dziennikarka Tygodnika "Polityka".