Po co nam taka kampania?
Patrząc na zachowania naszych polityków, można stwierdzić, że merytoryczna debata zanika, a jej miejsce zajmuje konkurs na najbardziej oryginalne pomysły, w którym zamiast zalet programowych liczy się uroda kandydatów i ich towarzyskie obycie. Zresztą, czy nie jest tak jak napisała na swoim blogu Janina Paradowska: „Przecież dokładnie wiadomo, jaką partią jest PiS, jaką PO, co potrafi Kaczyński, który był premierem, co potrafi Tusk, co Pawlak, a co Napieralski. Ocenie nie powinny podlegać spoty, billboardy i kampanijne sztuczki, ale cały dorobek poszczególnych partii i ich rządzenie”.
Choć wielu z nas przyznaje, że ma dość politycznych gier i polityków, którzy zamiast konkretnych działań wolą dbać o swój medialny wizerunek , kampania mimo wszystko przynosi efekty. Eryk Mistewicz wyjaśnia: - Ludzi może ona denerwować, mogą się z nią nie zgadzać, ale ważne jest, że o niej rozmawiają. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi – żeby dać nam temat, którym będziemy się ekscytowali, o który będziemy się spierali, a w konsekwencji będziemy się wzajemnie mobilizowali, żeby iść do urn. Politycy nie mogą być dla wyborców „letni”. Muszą wywoływać gorące emocje.
(pp)