"Niewiarygodna pomoc". Ukraińcy nagle o niej zapomnieli?
Mimo dobrych relacji nastąpiło ochłodzenie w stosunkach z Kijowem. Dziś zdaje się, że nad Dnieprem politycy zapominają, jak bardzo Polska pomogła Ukrainie militarnie i co dała w krytycznych momentach, które ją uratowały.
25.12.2023 17:39
Rząd Prawa i Sprawiedliwości pozostawił po sobie spore ochłodzenie w relacjach z Kijowem. Jednym z największych skandali zakończyła się sprawa ukraińskiego zboża, którego sprowadzanie blokował rząd PiS. Okazało się jednak, także po publikacjach Wirtualnej Polski, że blokowany był, ale nie dla firm polityków powiązanych z rządzącą partią.
Kolejnym punktem zapalnym stał się kryzys na granicy i protesty pracowników firm transportowych. W międzyczasie nastąpiło zbliżenie między Ukrainą i Niemcami, co nie uszło uwadze rządzących.
- Przestrzegam, Niemcy zawsze będą chcieli się porozumieć z Ruskimi ponad głowami państw Europy Środkowej. To Polska przyjęła parę milionów Ukraińców pod nasze dachy, to Polacy przyjęli Ukraińców, to my najwięcej pomagaliśmy w czasie, kiedy Niemcy chcieli wysyłać do oblężonego Kijowa pięć tysięcy hełmów. Warto, aby pan nie zapominał o tym, panie prezydencie Zełenski - apelował ówczesny premier Mateusz Morawiecki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Straciliśmy setki milionów dolarów, straciliśmy plony w wyniku blokady Polski. Nie jestem jakimś mięczakiem, bronię interesów kraju, ale Polacy nie pozwolili nam wywieźć zboża. To był sygnał polityczny - ripostował Zełeński.
Niemcy faktycznie stały się głównym krajem docelowym ukraińskiej emigracji, a skala niemieckiej pomocy humanitarnej jest znacznie większa niż polskiej. Chodzi o specjalistyczne pojazdy, środki higieniczne czy wyposażenia Obrony Cywilnej - np. generatory prądu, stacje uzdatniania wody i mobilne szpitale.
Jednak znacznie gorzej wygląda sprawa dostaw uzbrojenia. Niemcy dostarczyli aż o 79 proc. czołgów mniej niż Polska. Jeszcze gorzej te proporcje wypadają w przypadku artylerii samobieżnej. Polacy przekazali ok. 200 haubic 2S1 i Krab. Niemcy ok. 18 Pzh 2000. Ok. 50 proc. mniej bojowych wozów piechoty, z czego - gdyby policzyć tylko niemieckie, a nie pozyskane via Czechy czy Dania - byłoby to 60-75 proc. mniej.
O tym Kijów zdaje się zapominać. Zwłaszcza że kryzys zbożowy wybuchł w chwili, kiedy Polska ograniczyła dostawy uzbrojenia. Bynajmniej nie z powodu niechęci, konfliktu handlowego czy utarczek politycznych. Polska w zasadzie rozbroiła się, aby przekazać Ukrainie niezbędny sprzęt.
Dobry PR
Kraje NATO bardzo dbają o wizerunek i wprost informują, jaki sprzęt i kiedy przekazują Ukrainie. Amerykanie czy Brytyjczycy publikują pełne listy, pomijając jedynie kluczowe, tajne uzbrojenie, jak Storm Shadow. W takich sytuacjach chodziło o zaskoczenie Rosjan, co wielokrotnie się udawało. Dopiero wówczas Ukraińcy chwalili się nową bronią.
Poprzedni polski rząd, w przeciwieństwie do sojuszników, dość enigmatycznie informował o skali i sposobie pomocy. O sprzęcie, który trafia do Ukrainy, dowiadujemy się dzięki filmom publikowanym w mediach społecznościowych. Stąd wiemy, że na Ukrainę trafiły w ostatnich tygodniach moździerze samobieżne Rak.
Jednak najczęściej nie wie o tym polskie społeczeństwo. Poprzedni rząd zaniedbał tę sferę wojny informacyjnej i wizerunkowo przegrał. Jest to również pokłosie polityki informacyjnej, którą rząd prowadził na krajowym podwórku. MON nie miał rzecznika prasowego, a niemal wszelkie informacje dotyczące zakupów dla Sił Zbrojnych RP były utajniane. Tymczasem rząd miałby się czym chwalić.
Co Polska przekazała Ukrainie?
W kluczowych momentach wojny na Ukrainę trafiał przede wszystkim lekki sprzęt - ręczne wyrzutnie przeciwpancernych i przeciwlotniczych pocisków kierowanych, a potem uzbrojenie, które Ukraińcy znali - samobieżne haubice 122 mm 2S1 Goździk, wyrzutnie rakietowe BM-21 Grad, czy czołgi T-72.
Ten sprzęt Ukraińcy mogli szybko użyć, ponieważ znali go i używali od lat. Pozwoliło to szybko uzupełnić straty bojowe. Doszło do tego, że cała 3. Brygada Pancerna ze składu Korpusu Rezerwowego, walcząca na prawym brzegu Dniepru zimą 2022 r., była wyposażona w zmodernizowane polskie czołgi T-72M1, a jej grupa artylerii w polskie systemy rakietowe i lufowe.
Do Ukrainy trafiło 350 czołgów T-72M1/M1R, PT-91 i Leopardów 2A4. Według ukraińskiego etatu każda brygada pancerna powinna posiadać 133 pojazdy tego typu. Dla brygad zmechanizowanych jest to 79 czołgów. Ukraińcy otrzymali także około 350-400 BWP-1, co pozwoliło na wyposażenie trzech kompletnych brygad zmechanizowanych, które mają etatowo 127 bojowych wozów piechoty.
Do tego można dodać ponad 200 samobieżnych haubic 2S1 i Krab, około 100 wyrzutni rakietowych BM-21 i RM-70, około 60 zestawów przeciwlotniczych systemów średniego i dalekiego zasięgu Kub, Newa i Osa. Z kolei około 100 KTO Rosomak i 24 Raków pozwala Ukraińcom utworzyć kompletną brygadę Jegrów.
Wartość polskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy to już ponad 3 miliardy euro, czyli przynajmniej 13,4 mld zł. Jest to wręcz niewiarygodna pomoc, o której nie można zapominać. Zdaje się jednak, że administracja prezydenta w ramach politycznej burzy zaczyna o tym zapominać.
Zadziwiającą zbieżnością jest to, że kryzys zbożowy, wzmożone kontrole prowadzone przez ukraińskich pograniczników i protesty zbiegły się w czasie, kiedy Polska ograniczyła skalę dostaw ciężkiego sprzętu. Nie stało się to ze złośliwości.
Polska przekazała Ukrainie niemal wszystkie swoje zapasy mobilizacyjne, jakie posiadała w magazynach uzbrojenia. W zasadzie około 40 proc. wyposażenia Wojsk Lądowych trafiło na Wschód.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski