Nieudany zamach bombowy w Irlandii Płn.
W Armagh w Irlandii Północnej wybuchła bomba, która nie wyrządziła szkód materialnych ani nikogo nie raniła. Jednak samo podłożenie bomby zaniepokoiło policję i polityków, ponieważ protestancki Zakon Orański obchodził tego dnia swoje największe doroczne święto.
Potencjalnie niszczycielskim skutkom zamachu zapobiegli mieszkańcy miasta, alarmując policję. Na miejsce wezwano wojskowych ekspertów, którzy ewakuowali ludzi i dokonali eksplozji pod kontrolą.
- Był to bardzo niebezpieczny akt dokonany przez osoby nie mające żadnych względów dla mieszkańców Armagh - oświadczył inspektor policji Ken Mawhinney.
Poseł z partii Unioniści Ulsteru Danny Kennedy zwrócił uwagę na marsze członków Zakonu Orańskiego, które odbywały się w poniedziałek w mieście, i nazwał podłożenie bomby prowokacją. Jego zdaniem niedoszły zamach miał na celu zakłócenie święta bądź zabicie ludzi.
Lider Zakonu Orańskiego, Wielki Mistrz Robert Saulters przemawiając na wiecu członków Zakonu w Ballymoney powiedział, że protestantom w Irlandii Płn. mimo procesu pokojowego grożą, jak się wyraził, "czystki etniczne". Saulters potępił serię ataków na budynki użytkowane przez oranżystów, do których doszło w ostatnich dniach.
W Rasharkin w niedzielę w nocy do budynku oranżystów wrzucono ładunek zapalający, który nie zadziałał. 38-letni mężczyzna został oskarżony o próbę podpalenia. W podobny sposób zaatakowano budynek Zakonu Orańskiego w Fermanagh. W Ballymena na głównie katolickim osiedlu podpalono dom zajmowany przez protestancką rodzinę, w czasie, gdy przebywała poza nim.
Ok. 500 tys. ludzi, w tym wielu zagranicznych turystów, obserwowało w poniedziałek parady oranżystów w kilkunastu miastach, w których zorganizowano obchody 319. rocznicy zwycięstwa protestanckiego króla Wilhelma III Orańskiego nad ostatnim królem katolickim Anglii, Szkocji i Irlandii Jakubem II.
Po to, by nadać obchodom mniej konfrontacyjny wydźwięk, przemianowano je na Orangefest i wsparto publicznymi funduszami. Najbardziej spektakularne marsze odbyły się w Belfaście, Bangor, Banbridge i Larne.
Tymczasem szef północnoirlandzkiej policji (PSNI) Hugh Orde skarży się na wysokie koszty zapewnienia bezpieczeństwa w czasie dorocznych marszów i parad oranżystów. W ub.r. policyjny rachunek wyniósł 5 mln funtów. W tym roku zanosi się na to, że może okazać się wyższy.