Nieudana prowokacja CBA wobec Leppera
To miała być koronkowa operacja. Użyto w
niej najnowocześniejszej techniki i wyrafinowanych metod
podsłuchu. Podrabiano dziesiątki dokumentów, tak dobrze, że nawet
doświadczeni urzędnicy Ministerstwa Rolnictwa dali się wpuścić w
maliny. "Dziennik" odkrywa dziś kulisy tajnej akcji CBA.
Chodziło o to, by złapać dwóch łapówkarzy, a przy okazji udowodnić korupcję wicepremierowi Andrzejowi Lepperowi. Operacji nie udało się doprowadzić do końca. Lider Samoobrony nie został złapany za rękę. Dlaczego? Wójt gminy Mrągowo przez przypadek odkrył, że ktoś sfałszował jego pieczątkę. O tym, że wniosek wójta, opinia z urzędu marszałkowskiego, izby rolnej, a nawet pismo proboszcza są sfałszowane pisze "Metro" .
W historii podawanej mediom od poniedziałku przez władze nic nie trzymało się kupy. Nie można było odnaleźć działki pod Mrągowem, za którą współpracownicy Andrzeja Leppera żądali łapówki, nie wiadomo, do kogo należy ani kto był gotów zapłacić za jej odrolnienie gigantyczną sumę 3 mln zł.
Agenci CBA nie dopadli Andrzeja Leppera. Na piątkowym posiedzeniu kierownictwa resortu rolnictwa nie rozpatrywano kwestii odrolnienia działki pod Mrągowem. Wicepremier wymknął się z sideł zastawionych na niego przez CBA. Przez ostatnie dni trwał prawdziwy najazd funkcjonariuszy na resort rolnictwa. Drzwi do gabinetu Leppera zostały zaplombowane. Śledczy obawiali się, że będą stamtąd wynoszone dokumenty.
Z informacji "Dziennika" wynika, że o akcji wiedział premier Jarosław Kaczyński. Zgodę na nią, co wynika z przepisów ustawy o CBA, musiał wydać prokurator generalny. (PAP)