Bomba w majtkach
Nigeryjczyk Umar Farouk Abdulmutallab przeszedł do historii jako "bieliźniany zamachowiec". 23-latek w święto Bożego Narodzenia w 2009 roku przyleciał z Ghany do Amsterdamu, gdzie przesiadł się na samolot do Detroit. W majtkach ukrył materiały wybuchowe. Nie wszystko poszło zgodnie z planem i podczas podchodzenia do lądowania w USA niedoszłemu zamachowcowi zaczęły się palić nogawki od spodni. Został obezwładniony przez pasażerów i ekipę pokładową.
W lutym 2012 roku dostał dożywocie za usiłowanie zabicia 289 osób. - Próbowałem użyć materiałów wybuchowych, które w amerykańskim prawie są bronią masowej zagłady, ale ja nazywam ją błogosławioną bronią do ratowania życia niewinnych muzułmanów przed bronią masowej zagłady używanej przez USA w Afganistanie, Iraku, Jemenie i dalej - mówił niedoszły zamachowiec przed sądem.
Konstruktorem "majtkowej bomby" miał być Ibrahim al-Asiri, Saudyjczyk, który na terytorium Jemenu tworzy wymyślne bomby - niewielkie, lekkie, bez metalowych elementów, idealne do przemycenie na pokład samolotu. Całe szczęście do tej pory jego pomysły były niewypałami. Zarówno ten z bielizną, jak i ten, w którym wykorzystano drukarki (czytaj na następnej stronie).