Niespokojnie na polskim niebie. "Takich balonów może być więcej"
Już trzecią dobę trwają poszukiwania balonu, który wleciał z terenu Białorusi i prawdopodobnie służył do obserwacji. W międzyczasie pojawiły się nieoficjalne informacje o odszukaniu kolejnych obiektów powietrznych. Eksperci podkreślają, że polska przestrzeń powietrzna jest "testowana" przez Rosjan i podobnych incydentów może być w przyszłości więcej.
15.05.2023 20:40
Przypomnijmy, w sobotę 13 maja Centrum Operacji Powietrznych odnotowało pojawienie się w polskiej przestrzeni powietrznej obiektu, który wleciał z kierunku Białorusi. Był to prawdopodobnie balon obserwacyjny. Kontakt radarowy został utracony w okolicach Rypina. A dowódca operacyjny podjął decyzję o uruchomieniu dyżurnych sił Wojsk Obrony Terytorialnej do poszukiwania obiektu.
Żołnierze WOT nadal szukają obiektu
- Na ten moment obiekt nie został odnaleziony. Żołnierze WOT wciąż szukają. Do poszukiwań wysłano również śmigłowiec Mi-8 oraz bezzałogowy statek powietrzny. Akcją, zgodnie z kompetencjami, kieruje Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych - poinformował Wirtualną Polskę wydział prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej.
Jak przekazał nam rzecznik prasowy WOT mjr Witold Sura, w poszukiwania zaangażowani są żołnierze z 8. Kujawsko-Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej i 7. Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej. W niedzielę uczestniczyło w poszukiwaniach ok. 100 wojskowych. - W poniedziałek ok. 50 żołnierzy działa od rana w okolicach miejscowości Kaleje - powiedział rzecznik prasowy WOT mjr Witold Sura. Kaleje w powiecie żuromińskim to mała wieś w woj. mazowieckim, blisko granicy z województwem kujawsko-pomorskim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W międzyczasie w mediach zaczęły się pojawiać informacje o znalezieniu kolejnych obiektów przypominających balon. Według RMF FM fragmenty obiektu, który może przypominać balon, jaki przyleciał do Polski z kierunku Białorusi, znaleziono pod Szczecinkiem na prywatnej posesji. Po południu TVP Info podało jednak, że otrzymał od Ministerstwa Obrony Narodowej komunikat w tej sprawie. "Obiekt znaleziony w Białym Borze niedaleko Szczecinka to polski cywilny balon meteo należący do stacji meteorologicznej w Świdwinie" - czytamy w komunikacie.
Z kolei jak informowały portal "Dziennik Elbląski" oraz elbląska redakcja "Gazety Wyborczej", w niedzielę w miejscowości Jezioro w powiecie elbląskim niespodziewanie pojawiło się sporo służb. Powodem miało być znalezienie tam "latającego obiektu wojskowego".
Niepewność potęgował również incydent na warszawskim lotnisku Okęcie. Jak ujawnił TVN24, niezidentyfikowany dron wielkości szybowca minął o około 30 metrów samolot LOT-u lądujący w sobotę na warszawskim lotnisku Chopina. Według nieoficjalnych informacji, dron mógł mieć około 3 metrów rozpiętości skrzydeł. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej o incydencie powiadomiła policję. Dron jednak zniknął. W tym przypadku nie ma powiązań z ewentualną, rosyjską prowokacją.
"Balon jest elementem pewnej gry"
Zdaniem gen. Tomasza Drewniaka, byłego Inspektora Sił Powietrznych, eksperta fundacji Stratpoints, balon jest w przestrzeni powietrznej niebezpieczny, jeśli jest niekontrolowany.
- Sam balon stwarza zagrożenie. Może uderzyć w niego samolot, albo może wpaść do silnika samolotu. Warto go szybko wykryć i prowadzić w bezpieczny sposób. I ostrzegać przed zagrożeniem inne statki powietrzne. Nie wiemy jakiego rodzaju był to balon. Choćby dlatego powinno się go jak najszybciej odszukać i dokładnie przebadać - mówi Wirtualnej Polsce gen. Tomasz Drewniak.
I jak przypomina, nie tylko Polska ma "balonowy problem".
- Inne kraje, w tym Stany Zjednoczone również. Balon jest elementem pewnej gry. Pytanie, jakiego rodzaju był to obiekt. Może to być balon meteorologiczny czy obserwacyjny. Co innego, gdyby był dodatkowo nafaszerowany aparaturą rozpoznawczą czy telemetryczną. Może być wtedy użyty do zbadania sygnałów stacji radiolokacyjnych i sygnałów w systemach dowodzenia. Do 16 maja trwają ćwiczenia polskich Sił Zbrojnych "Anakonda". Nie można wykluczyć, że dane na ten temat były celem balonów z Białorusi - uważa ekspert.
Z kolei w ocenie płk rez. Piotra Lewandowskiego, wykładowcy w Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej, w kontekście balonów ważne, byśmy podchodzili do sprawy racjonalnie.
- Jeśli wszystko będziemy kwalifikować jako pociski nadlatujące w kierunku Polski, to Rosjanie zrobią nam taką saturację obrony powietrznej, że tysiące żołnierzy będzie biegać po lasach i szukać nie wiadomo czego. Balonów szuka NZPR - Naziemny Zespół Poszukiwawczo-Ratowniczy Wojsk Obrony Terytorialnej, ich zadaniem jest poszukiwanie miejsc potencjalnego upadku aparatów powietrznych. Jeśli nie znają miejsca upadku obiektu, mają ograniczone możliwości poszukiwań – uważa płk rez. Piotr Lewandowski.
Jego zdaniem nasze radary straciły z oczu balon, kiedy prawdopodobnie zszedł z widnokręgu radarowego, ale nie w miejscu, w którym upadł.
- Mogły go zasłonić np. drzewa, a niesiony wiatrem mógł dalej się przemieszczać na niskiej wysokości – ocenia.
Obaj wojskowi podkreślają, że za akcją z balonami wypuszczanymi z Białorusi mogą stać rosyjskie służby. Sytuacja bowiem ma miejsce tuż po ujawnieniu okoliczności braku działań polskiej armii w sprawie pocisku rakietowego, który spadł w grudniu pod Bydgoszczą.
"Takich obiektów będzie coraz więcej"
- Sami nawarzyliśmy sobie piwa. Doprowadziliśmy do sytuacji, w której publicznie doszło do przepychanek między ministrem obrony narodowej a czołowymi dowódcami wojska polskiego. Zupełnie bezsensownie. Może być tak, że Rosja, widząc co się dzieje, by dolać oliwy do ognia - inspiruje i stoi za wypuszczaniem takich obiektów. Daliśmy im sami "amunicję", teraz mogą ją wykorzystywać przeciwko nam. Będą wprowadzali jeszcze większy chaos, dezorganizację i potęgować zamieszanie. Nie mają sukcesów na wojnie w Ukrainie, więc będą przeprowadzać podobne dezinformacyjne akcje - ocenia gen. Tomasz Drewniak.
Według płk rez. Piotra Lewandowskiego Rosjanie obserwują u nas zamieszanie związane z procesem decyzyjnym w sprawie pocisku.
- I wypuszczając takie balony, próbują je spotęgować. Mają przecież gen. Walerija Gierasimowa, twórcę doktryny wojny hybrydowej. Spektrum działań w ramach tej wojny jest olbrzymie, co Rosjanie będą chcieli dalej w naszym kraju wykorzystywać. Sytuacja z balonami buduje narrację zagrożenia w społeczeństwie. A oto chodzi w wojnie hybrydowej. Będą podważać zaufanie do władz, do wojska. Przeciwnik wie, że zbliżają się wybory i będzie wzniecał ogień, poprzez takie działania. Takich obiektów w najbliższym czasie może być znacznie, znacznie więcej - uważa płk rez. Piotr Lewandowski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski