Komputer dla każdego ucznia
Na świecie odbyła się już informatyczna rewolucja. Przyszedł czas, abyśmy my urządzili informatyczną rewolucję w naszych szkołach – mówił w maju 2008 r. Donald Tusk, zapowiadając powołanie specjalnego zespołu mającego koordynować program „Dostęp do komputera dla każdego ucznia”. W swoim orędziu premier zaznaczał, że tak jak każdy polski uczeń ma prawo do ciepłego posiłku, tak powinien mieć też dostęp do komputera, oprogramowania komputerowego i internetowego. Dlaczego? Bo to zrewolucjonizuje polską edukację i wyrówna szansę między dziećmi z rodzin biednych i bogatych. Tomasz Arabski z kancelarii premiera, czuwający nad programem, kilka dni później powiedział: - Chcielibyśmy, aby od roku szkolnego 2010/2011 każdy gimnazjalista miał dostęp do spersonalizowanego laptopa i Internetu.
Bagatela, jedenaście miesięcy od tych deklaracji wciąż nie wiadomo było, kto i kiedy otrzyma komputery. „Dziennik” napisał o fiasku programu Tuska, gdyż „rządowy zespół zajmujący się tym projektem niczego dotąd nie ustalił”. Zabrakło przede wszystkim pieniędzy na realizację projektu (mimo że ruszyły już szkolenia dla nauczycieli). Z 25 mln zł w budżecie zarezerwowano jedynie 5 mln zł na realizację projektu. Ze strony specjalistów powstał jeszcze jeden „ważny” argument: nie ma sensu rozdawać sprzętu, skoro w wielu polskich szkołach i domach nie ma dostępu do internetu.