And the winner is...
Poniedziałek, 9 marca
Premierowi Tuskowi jest głupio, że zamiast debatować w sejmie nad emeryturami i budżetem biegał za piłką na sali gimnastycznej. W związku z tym nie dość, że przeprosił wszystkich najładniej jak potrafił, to jeszcze złożył obietnicę (na razie bez pokrycia), że zrezygnuje z kandydowania na prezydenta, jeśli będzie miał gwarancję, iż nowy prezydent nie będzie przeszkadzał w rządzeniu. Tak czy siak, zwycięzca prezydenckich wyborów będzie jeden. I wychodzi na to, że będzie nim Donald Tusk.