Niepokojące informacje ws. cen węgla. "Boją się, że tej zimy nie przetrwają"
Węgiel miał być tańszy, ale nie jest. Na Podkarpackiej wsi pojawił się strach, że w tym roku w zimie może braknąć opału. - Zgłaszają się do nas osoby, które wprost mówią, że boją się, że tej zimy nie przetrwają - mówi nam pani Joanna Słowik z MOPS.
Skład węgla. 2.10.2024
Krzysztof czuje już zimę w powietrzu, a jeszcze mocniej w swoich kruchych kościach. Poprzedniej zimy palił tylko w jednym pokoju. Dało się przeżyć, więc i teraz się da. Zapasy węgla nie muszą być duże. Na takie nie byłoby go stać. Cena za najtańszy jakościowo surowiec wynosi około 1300 zł. Jego emerytura niewiele więcej.
- 1350- 1400 zł za kostkę, trochę mniej - 1250 - mamy za orzech, ekogroszek luzem to, pani widzi, 1400-1500 zł za tonę. Miało być taniej i co? Jest tak samo, ba, nawet gorzej - mówi pan Krzysztof. 80-latek bierze orzech. Jest sam, jak mówi, nie trzeba mu "Bóg wie czego". Byle jakoś tę zimę przetrwać i do przodu.
Swoje zapasy Krzysztof pakuje na przyczepę. Pożyczył auto od sąsiada, w swoim nie ma haka. Jeśli chciałby zamówić z dostawą do domu, musiałby wyłożyć kolejne kilka stówek. - Lepiej mieć na prąd, na jedzenie, tu człowiek liczy każdy pieniądz - mówi pakując worki. Sąsiadowi da flaszkę i będą kwita. A w domu będzie miał światło, ugotuje sobie zupę grzybową. Luksus to by była jeszcze chałwa królewska, ale jej smak Krzysztof Żurad zdążył już przez lata zapomnieć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Zdarza się, że brakuje na to czy tamto, emerytura to marne grosze. To, co mieliśmy z żoną odłożone, poszło do dzieci, a dzieci w świat. Sam sobie radzę, ale idzie mi nieźle. Człowiek zakonserwowany, to mu dużo nie trzeba - przekonuje. Pod koniec grudnia ubiegłego roku w pokoju Krzysztofa było około 13 stopni. Palić zaczął późno, przed świętami, a zima przyszła już na początku grudnia.
- Jak jest lekki mróz, to mam ciepłe koce i idzie przeżyć na spokojnie. Jak się dom porządnie wychłodzi, to przepalę albo codziennie, albo raz na dwa dni. Co zrobić, jak się nie da inaczej? Bo z czego? Jak się to przestanie tłuc - pokazuje na serce - to będzie pozamiatane. Teraz sobie trzeba radzić - wzrusza ramionami.
Nawet 2 tys. za transport węgla. Cena wyższa niż przed rokiem
W większych emocjach o cenach węgla rozmawia dwóch braci Marek i Krystian Frydrych. - Cena jest niższa o prawie 200 zł niż rok temu, ale tu nie zarobią, to odbiją na czym innym - mówi Marek. Chodzi o ceny transportu węgla.
Przed rokiem Polska Grupa Górnicza, sprzedając węgiel przez swój sklep internetowy, pokrywała także koszt transportu opału do swoich lokalnych partnerów tzw. KDW. Jedyna dopłata, w wysokości 150 zł, obowiązywała za przywóz węgla ze składu prosto pod dom.
Tak jak rok temu bracia kupili teraz węgiel na PGG. Zamówili 15 ton ekogroszku, więc wyszło ich to po 10 500 zł "na głowę" (ogrzanie dwóch domów jednorodzinnych). Wtedy pokazała się informacja, że za transport do punktu trzeba zapłacić jeszcze 2000 zł. Dodatkowo transport pod dom to kolejne 300-400 zł. Całkowity rozrachunek pokazuje, że finalna cena jest wyższa niż 2023 r.
Bracia czują się oszukani. - Ciągle pod górkę, no i to człowiek chce jakoś fajnie sobie żyć, chce coś odłożyć, mamy obaj dzieci w domach... I zawsze udupią nas czymś. U nas w Olchowcu ludzi nie stać było nawet na ten najtańszy węgiel. Kupowali ekomiał (tańszy o kilkaset złotych substytut ekogroszku - przyp.red), to go PGG wycofało. Zmieniły się przepisy i nie ma. Ludzie są załamani - mówi Krystian.
Faktycznie PGG potwierdza Wirtualnej Polsce, że ekomiał jest obecnie sprzedawany tylko przedsiębiorstwom i właścicielom szklarni owocowych. Produkt został wycofany "z uwagi na przemodelowanie procesu technicznego w firmie". PGG przypomina jednocześnie, że z myślą o najuboższych klientach wprowadzona została promocja, podczas której można było nabyć węgiel w cenie około 900 zł za tonę.
Nie wszyscy jednak o promocji wiedzieli, nie wszystkim udało się także tak szybko odłożyć kolejne pieniądze. Na przykład pani Stanisławie.
Olchowiec. Tu się boją, że zimy nie przetrwają
W domu Stanisławy Krzywdy ze ściany płatami odchodzi tynk. Na jednej z nich z trudem utrzymuje się stary drewniany zegar. Donośnymi tyknięciami odmierza kobiecie czas. Ten z dnia na dzień płynie jej coraz wolniej.
Dźwięk zegara przerywa nagle głośny świst czajnika. Stanisława podchodzi i zalewa ziołową herbatę. Dodaje dwie łyżki miodu tak gęstego, że mieszanie naparu przychodzi jej z trudem. W domu czuje się już wyraźny chłód. Kobieta rozgrzewa się więc od wewnątrz.
- Była u mnie pani z MOPS, pytała czy mam czym palić. Odpowiedziałam, że nic nie mam. Bardzo się zasmuciła, coś zanotowała i powiedziała, że jak tak dalej będzie, to mnie będą musieli stąd zabrać. To wzięłam i ją wyrzuciłam - mówi zadowolona z siebie starsza pani.
- Dlaczego? Chciała dobrze.
- Dobrze? Z domu wyrzucić to dobrze? To jest moje wszystko tutaj. Jak mam umrzeć, to tu. Rok temu sobie paliłam, trochę sąsiedzi pomagali, a teraz? Teraz ja miesięcznie na leki wydaje 700 zł, zapłacę prąd, no i zostaje tyle co nic - milknie i uderza łyżeczką o ściany kubka.
W poprzednich latach Stanisława i jej sąsiedzi kupowali ekomiał. Później składali się na orzech. Teraz kobieta nie ma z czego się dołożyć, a sąsiedzi nie mają z czego za nią założyć. Na razie w nocy przepala sobie farelką, ale tylko przy pierwszych przymrozkach. Uważa, że w ostateczności pociągnie zimę na farelce, a jak się uprą panie z MOPS-u, to może i ich posłucha, ale to jeszcze musi przemyśleć.
Podobne historie słyszymy w Olchowcu kilkukrotnie. - Podwyżki cen, problemy zdrowotne, koszty utrzymania takich starszych domów, to wszystko składa się na to, że ludziom brakuje pieniędzy. Zgłaszają się do nas osoby, które wprost mówią, że boją się, że tej zimy nie przetrwają - mówi nam pani Joanna Słowik z lokalnego MOPS.
- Prowadzimy teraz wizyty u takich starszych osób. Sprawdzamy, o jak dużej skali mowa. Mam jednak wrażenie, że w tym roku problemy z opałem ma więcej osób z naszej gminy niż w latach poprzednich. Na ten moment mam na liście co najmniej kilkadziesiąt potrzebujących pomocy w ogrzaniu swojego miejsca zamieszkania - dodaje. - Wiemy jednak, że wielu mieszkańców o tę pomoc nie prosi, ale to nie oznacza, że jej nie potrzebują - podsumowuje.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski