Nieoczekiwany zwrot akcji w Gorzowie Wielkopolskim. Jest odpowiedź dyrektora na wypowiedzenia ratowników

Gdy ratownicy medyczni z Gorzowa Wielkopolskiego złożyli grupowe wypowiedzenia, pojawiło się widmo, że miasto zostanie bez karetek pogotowia. Niespełna dobę później dyrektor stacji wystosował odpowiedź, która zaskoczyła wszystkich.

Nieoczekiwany zwrot akcji w Gorzowie Wielkopolskim
Nieoczekiwany zwrot akcji w Gorzowie Wielkopolskim
Źródło zdjęć: © East News | Jakub Kaminski

17.08.2021 18:34

Wczoraj pisaliśmy o ratownikach medycznych z Gorzowa Wielkopolskiego, którzy masowo złożyli wypowiedzenia. Odbiło się to szerokim echem i niemalże wszyscy solidaryzują się z desperacką decyzją ratowników. Dzisiaj głos w całej sprawie zabrał Andrzej Szmit, dyrektor Samodzielnej Publicznej Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie.

Protest ratowników medycznych w Gorzowie Wielkopolskim. Czy miasto zostanie bez zespołów pogotowia?

"Po 30 latach zarządzania Samodzielną Publiczną Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie Wlkp., bardzo dobrze zdaję sobie sprawę, iż najcenniejszymi aktywami w ochronie zdrowia są ludzie, a największą odpowiedzialnością jest dbałość o pracowników i pacjentów. W duchu tej odpowiedzialności jednakże, łamiąc zasady zrównoważonej ekonomiki, postanowiłem zwiększyć wynagrodzenie personelu medycznego, nawet w sytuacji braku dodatkowych źródeł i środków finansowych wynagrodzeń" - czytamy w oświadczeniu wysłanym do przewodniczącego związku zawodowego, który reprezentuje protestujących ratowników medycznych.

Jak twierdzą sami ratownicy, ich godzinowa stawka wynosi około 30 zł brutto, ale nie uległa zmianie od 2007 roku. W międzyczasie jednak regularnie dokładano im obowiązków, a realna wartość wypłaty stale spadała.

Punktem zapalnym trwającego protestu okazały się dwie decyzje: cofnięcie tzw. dodatków covidowych oraz ostatnia nowelizacja przepisów, w której ratownicy medyczni zostali skategoryzowani jako "inny zawód medyczny". Ich pensje spadły przez to o kilkaset złotych. Pandemia z kolei sprawiła, że niektórzy pracowali non-stop, nierzadko ryzykując własnym zdrowiem i życiem.

"Tym niemniej jednak proponuję zwiększenie wynagrodzenia ratowników kontraktowych z dniem 1 sierpnia br. do wysokości 55,00 za godzinę pracy, z adekwatnym przeliczeniem tej stawki na wynagrodzenia ratowników etatowych oraz proporcjonalny wzrost stawek godzinowych dla wszystkich lekarzy, mających podpisane kontrakty z naszą jednostką" - czytamy dalej w oświadczeniu.

"Wolę szukać środków do zniwelowania zadłużenia, niż brać odpowiedzialność za potrzebujących"

Gdy wczoraj poprosiliśmy dyrektora Szmita o komentarz odnośnie grupowych wypowiedzeń, powiedział, że całkowicie rozumie dramatyczną sytuację ratowników. Podkreślał jednak, że mimo całej solidarności "jego ręce są związane", ponieważ to nie on ustala stawki kontraktów podpisywanych z ratownikami.

- Pisałem do Narodowego Funduszu Zdrowia i Urzędu Wojewódzkiego, że wycofanie tzw. dodatków covidowych skończy się fatalnie do ratowników. Niestety, wszyscy przedstawiciele jedynie "pochylają się" nad rozwiązaniem tej kwestii — mówił Szmit specjalnie dla Wirtualnej Polski.

Niespełna dobę później stanowisko dyrektora było zupełnie inne, podobnie jak jego nastawienie.

- Jako dyrektor stacji Pogotowia Ratunkowego moim podstawowym obowiązkiem jest zapewnić odpowiednią ilość zespołów. Mówiąc brutalnie: stwierdziłem, że wolę szukać środków do zniwelowania zadłużenia, niż brać odpowiedzialność za potrzebujących, do których nie przyjechali ratownicy, których zwyczajnie brakowało. Naprawdę nie boję się oskarżeń o niegospodarność — mówi Szmit.

O komentarz poprosiliśmy również samych ratowników, którzy złożyli wypowiedzenia. Zapytaliśmy, czy deklaracja dyrektora wpłynie na ich dalsze postępowanie.

- Dyrektor Szmit zrobił dla ludzi to, co trzeba. Co więcej, zrobił to niemalże "w ciemno" kosztem potencjalnych nieprzyjemności w przyszłości. Decyzja o zadłużeniu może nie jest najatrakcyjniejsza ekonomicznie, ale jest najwłaściwsza z perspektywy zapewnienia ludziom bezpieczeństwa. Nie tylko nam, w karetkach, ale także obywatelom, do których jeździmy. Razem z zarządem strajku rozważymy propozycję dyrektora i analizujemy wszystkie scenariusze — zapowiada Przemysław Fluder, jeden z gorzowskich ratowników medycznych.

Czy wolta dyrektora SPWSPR w Gorzowie będzie kosztować go stanowisko?

Oświadczenie Szmita jest o tyle zaskakujące, że po podjętej przez niego decyzji mogą zostać wyciągnięte konsekwencje.

"Zdaję sobie sprawę, iż w przypadku, gdy w najbliższym czasie nie uzyskam zwiększenia kontraktów na ratownictwo medyczne, zrównoważona dotychczas sytuacja finansowa naszej jednostki może ulec zmianie, stając się powodem do postępowania ze strony Rzecznika Dyscypliny Budżetowej lub nawet do odwołania mnie z funkcji dyrektora SPWSPR w Gorzowie Wlkp." - napisał Szmit.

Zapytaliśmy dyrektora, co będzie, jeżeli jednak nie znajdzie obiecanych środków oraz czy obawia się konsekwencji podjętej przez siebie decyzji.

- Nie wierzę w to, że ktoś z rządzących będzie samobójcą i powie, że zwiększenie kontraktów na ratownictwo medyczne nie jest potrzebne. Stoi za tym najbardziej prozaiczny z powodów: już teraz brakuje rąk do pracy. Na SOR-ach i oddziałach brakuje, a z sąsiednich województw też nie przyjadą, bo tam sytuacja jest równie beznadziejna. W Zachodniopomorskiem ponad 10 proc. załóg w ogóle nie wyjeżdża z baz, a w dolnośląskim szpitalu klinicznym z kolei SOR jest zamknięty od dwóch tygodni. Jeżeli naprawdę ktoś podejmie taką szaloną decyzję, to chyba tylko dlatego, że do potrzebujących zaczną wysyłać lekarzy rodzinnych — deklaruje Szmit.

- Nie boję się także konsekwencji mojej decyzji z dwóch powodów. Po pierwsze, nie chwaląc się oczywiście, mam trzy inne specjalizacje i już dawno mógłbym odpuścić sobie ratownictwo medyczne. Jeżeli komuś przyjdzie do głowy zwolnienie mnie, to myślę, że powinienem sobie poradzić ze znalezieniem pracy. Po drugie, mam taką zwykłą satysfakcję, że zrobiłem to, co zrobić należało. A i tak jest to absolutne minimum — dodaje.

Podobne stanowisko mają sami ratownicy, którzy również deklarują akty solidarności z dyrektorem.

- Swoją decyzją dyrektor Szmit realnie ryzykuje głową, więc nie dopuścimy, aby stała mu się krzywda ze strony urzędników czy polityków. Jeżeli pojawi się jakakolwiek wizja usunięcia go ze stanowiska, to gorzowscy, ale myślę, że nie tylko, ratownicy medyczni staną za nim murem — podkreśla Fluder.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (582)