Niemieckie wybory. Cztery powody, dla których Polacy powinni kibicować "lewakom"
Jarosław Kaczyński uważa, że w kontekście wyborów do Bundestagu "pani Merkel byłaby dla nas najlepsza". Ma rację. Ale jej CDU nie ma większych szans na samodzielne rządy. Dlatego prezes - i wszyscy Polacy - powinni trzymać kciuki za "lewaków" z partii Zielonych.
22.09.2017 16:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ostatnie sondaże przed niedzielnymi wyborami do niemieckiego parlamentu jasno pokazują, że ich zwycięzca jest z góry wiadomy - po raz czwarty z rzędu będą to chadecy. Ale sondaże pokazują również, że partia Merkel prawdopodobnie nie zdobędzie większości mandatów potrzebnej do samodzielnego rządzenia.
Wielkie pytanie polega więc na tym, kto zostanie koalicyjnym partnerem CDU/CSU. Możliwe są cztery warianty:
a) Kontynuacja dotychczasowej "wielkiej koalicji" CDU-SPD
b) Koalicja CDU z naturalnym sojusznikiem - liberałami FDP (czarno-żółta)
c) Koalicja CDU z Zielonymi (czarno-zielona)
d) "Jamajska" (czarno-żółto-zielona) koalicja CDU-FDP-Zieloni
Z polskiej perspektywy zalety kanclerz Merkel są już dobrze znane, swego czasu docenił je nawet prezes PiS. Ale który partner koalicyjny byłby najbardziej korzystny dla Polski? Paradoksalnie, jest to partia, która ideologicznie leży najdalej od opcji obecnie rządzącej w naszym kraju; przedstawiciele wielkomiejskiej burżuazji, kosmopolici, wegetarianie, ekolodzy i cykliści; słowem: "lewacy" z ugrupowania Związek 90/Zieloni. Oto trzy powody, dla których partia ta byłaby najlepszym, obok Merkel, partnerem Warszawy.
1. Polityka wschodnia
Zieloni są w zasadzie jedynym ugrupowaniem, które ma wyrazisty i konsekwentny stosunek do poczynań Rosji Władimira Putina. Aby to stwierdzić, wystarczy prześledzić wypowiedzi niemieckich polityków z innych opcji. Czołowy polityk SPD, minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel, udzielił właśnie wywiadu niemieckiej filii kremlowskiej telewizji Russia Today, w której zaproponował nową politykę odprężenia oraz stopniowe łagodzenie sankcji przeciwko Rosji, mimo że ta jest daleko od wypełnienia porozumień mińskich.
Z kolei lider FDP Christian Lindner zasłynął w tej kampanii z propozycji, by uznać rosyjski Krym za "trwałe prowizorium", co w efekcie oznaczałoby legalizację terytorium ukradzionego Ukrainie. O postkomunistach z Lewicy (Die Linke) czy o skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec nie ma nawet co wspominać, bo są to naturalni i otwarci stronnicy putinowskiej Rosji.
Na tym tle Zieloni jawią się jako oaza rozsądku. Jeden z przywódców Zielonych Cem Ozdemir ostro skrytykował stanowisko Lindnera, zaś w wywiadzie dla WP poseł Manuel Sarrazin zapowiedział twardą politykę wobec Putina. Dlatego z punktu widzenia geopolitycznej orientacji nowego rządu w Berlinie trudno byłoby o lepszą dla Polski koalicję niż CDU i Zielonych.
2. Nord Stream II
Projekt drugiej nitki gazociągu łączącego Niemcy i Rosję jest jednym z największych kontrowersji w relacjach polsko-niemieckich. Polska i inne kraje regionu uważają go za projekt polityczny służący jedynie wzmocnieniu geopolitycznej pozycji Rosji i zwiększeniu uzależnienia Europy od rosyjskiego gazu. Tymczasem większość niemieckiej sceny politycznej jest albo otwarcie przychylna przedsięwzięciu Gazpromu (SPD i Lewica), albo neutralna (CDU), co w gruncie rzeczy sprowadza się do tego samego. Zieloni otwarcie krytykują ten szkodliwy dla Polski i Europy projekt, podczas gdy FDP dopuszcza możliwość anulowania go, "jeśli polityka Rosji się nie zmieni". Obecność obozu sceptycznego wobec projektu miałaby swoje znaczenie tym bardziej, że niektórzy politycy CDU, jak ich lider w Parlamencie Europejskim Manfred Weber, również zaczęli sygnalizować swój sprzeciw.
3. Polityka europejska
W gruncie rzeczy wszystkie niemieckie partie głównego nurtu w sprawach europejskich reprezentują wizję polityki sprzeczną z tą przez ekipę Jarosława Kaczyńskiego. Wszystkie, choć w różnym stopniu i w różnych formach, opowiadają się za przyspieszeniem integracji europejskiej. Każda z nich poparłaby sankcje przeciwko Polsce za łamanie przez rząd praworządności. Każda też opowiada się też za bardziej "solidarnym" dzieleniem się kosztami kryzysu migracyjnego. Ale obok Merkel, Zieloni prezentują przy tym podejście, które w największym stopniu uwzględnia interesy Polski i innych państw naszego regionu. Było to widoczne w ostatnim wywiadzie Manuela Sarrazina dla WP, w którym podkreślał znaczenie naszego kraju dla projektu europejskiego i wagę tego, by nie znalazł się on na peryferiach nowo powstającej Unii. Przyznał też, że choć jest za automatycznym rozdzielnikiem uchodźców, to jest świadomy, że takie rozwiązanie jest obecnie niemożliwe.
4. Reparacje
Trudno się spodziewać, by po wyborach Niemcy nagle ugieły się pod wpływem polskich żądań do zapłaty bilionowych odszkodowań za II wojnę światową. Ale również w tej kwestii można się spodziewać, że najwięcej zrozumienia dla polskich postulatów będzie mieć niemiecka lewica, a szczególnie Zieloni. Widać to było zresztą przy okazji debaty w sprawie odszkodowań, które w 2015 żądał rząd Grecji. Wówczas to właśnie politycy Zielonych zajmowali najbardziej progreckie stanowisko. Posłowie ugrupowania opowiedzieli się m.in. za spłatą wojennej pożyczki, którą władze III Rzeszy wymusiły na greckim banku centralnym. W sprawie pozostałych postulatów chcieli zaś dochodzenia roszczeń przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości.
Szef naszego MSZ Witold Waszczykowski w pamiętnym wywiadzie dla niemieckiego "Bilda" ostrzegał kiedyś przed obcą polskim wartościom "mieszaniną kultur i ras, światem złożonego z rowerzystów i wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii". Teraz może się okazać, że wyznawcy takiego światopoglądu mogą być naszym najlepszym sojusznikiem.