Merkel skrytykowała Polskę. To koniec pewnej epoki
Angela Merkel przez lata była prawdopodobnie najbardziej propolskim przywódcą Niemiec i widziała w naszym kraju ważnego sojusznika na arenie europejskiej. Jej ostatnia krytyka dotycząca Polski to gest rezygnacji. Niemcy nie rozumieją, dlaczego Polska dąży do marginalizacji - mówi dr Agnieszka Łada.
"Chociaż bardzo życzyłabym sobie, by relacje i stosunki z Polską, która jest naszym sąsiadem, były bardzo dobre, a zawsze będę miała na względzie wagę tych relacji, nie możemy po prostu trzymać języka za zębami i nie mówić nic, by zachować pokój. Tutaj chodzi o fundamenty współpracy w UE" - tymi słowami, odnoszącymi się do zarzutów o łamanie praworządności przez Polskę, kanclerz Angela Merkel przełamała wieloletnie tabu. Była to pierwsza wypowiedź przedstawiciela niemieckich władz bezpośrednio krytykująca sprawy wewnętrzne w Polsce.
Propolska Merkel
Polska była w tym względzie wyjątkiem, bo Merkel nie miała podobnych zahamowań co do innych partnerów: ostro krytykowała Donalda Trumpa i prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana. Jej milczenie nie wynikało tylko z historycznej delikatności czy z powodu jej polskich korzeni. Chodziło też o miejsce, jakie dotychczas Polska zajmowała w jej polityce europejskiej.
- Polska była dla niej bardzo ważnym sąsiadem i sojusznikiem, na którego bardzo liczyła w reformowaniu Unii Europejskiej. Jeszcze w tym roku miała nadzieję - i dlatego przyjechała do Polski i spotkała się z Jarosławem Kaczyńskim - że Polska pozostanie istotnym partnerem - mówi WP Agnieszka Łada, analityk Instytutu Spraw Publicznych.
Jak podkreśla ekspertka, sojusz z Polską był szczególnie istotny dla ze względu na podobne podejście w wielu kwestiach. Chodzi m.in. o politykę wschodnią. Wychowana w NRD kanclerz Niemiec reprezentuje większą nieufność wobec Rosji Putina niż większość zachodnich państw Unii i to dzięki temu utrzymuje się polityka sankcji. M.in. z tego powodu Jarosław Kaczyński stwierdził, że "pani Merkel byłaby dla nas najlepsza".
Ale jeszcze większą wagę Polska miała dla Merkel w sprawach gospodarczych. Szczególnie w obliczu wyjścia Wielkiej Brytanii, Polska jako jedno z największych państw unijnej Północy, miała tu równoważyć wpływy bardziej rozrzutnego i zadłużonego Południa.
- W przypadku wielu głosowań i spraw, Niemcy liczyli tu na Polskę o wiele bardziej niż na Francję - mówi Łada. - Dlatego utrata takiego sojusznika dla Niemiec jest ciosem. Niemcy nie rozumieją, dlaczego Polska postanowiła się sama zmarginalizować - dodaje.
Zrównoważyć Macrona
Dojście do władzy Emmanuela Macrona we Francji nieco zmiieniło ten obraz. Macron zapowiadał wielkie gospodarcze reformy i reprezentował zbliżone do Merkel myślenie w kwestiach reformy Unii. Ale nie oznacza to, że Polska w tej układance straciła znaczenie.
- Nastroje w Berlinie po pierwszej wizycie Macrona były euforystyczne. Ale już teraz widać, żeMacron traci popularność we własnym kraju, a poza tym, że jego reformy niekoniecznie będą się Niemcom podobać. Ten sojusz oczywiście istnieje, ale dlatego tym bardziej Merkel liczyła na to, że Polska w pewnym stopniu zrównoważy wpływ Francji, tak by Macron nie miał świadomości, że Niemcy są na niego skazane - tłumaczy Łada. Jak dodaje, z tego właśnie powodu kanclerz Niemiec była gotowa na ustępstwa w sprawie budowy "nowej Unii", opartej na twardym jądrze państw strefy euro. Merkel była przychylna temu, by państwa spoza eurozony zachowały pewien wpływ na to, co dzieje się wewnątrz klubu, a drzwi do niego pozostawały otwarte.
Miarka się przebrała
Dlaczego więc Merkel skończyła z polityką milczenia wobec polskich reform, które bulwersowały resztę Europy?
- Ta wypowiedź świadczy o tym, że Niemcy uznały, że pewne granice w Polsce zostały już przekroczone. Widzą, że sytuacja nie dotyczy już tylko wewnętrznej sytuacji Polski, lecz jej funkcjonowania w Unii Europejskiej. Działania Polski poddają w wątpliwość czy jest to poważny partner do wspólnych inicjatyw w Europie, a poza tym powodują wątpliwości wśród inwestorów, czego nie można zlekceważyć - podsumowuje Łada. - To na pewno wyraz pewnej rezygnacji kanclerz Merkel - dodaje.