Niemieckie media o wizycie Merkel: Berlin traci reputację w Europie Wschodniej
• Niemieccy komentatorzy piszą, że spór o politykę uchodźczą doprowadził do utraty reputacji Berlina w Europie Środkowo-Wschodniej
• Niemcy opisują tę część Europy jako centrum sprzeciwu wobec przyjmowania imigrantów
• "Rząd Polski idzie o krok dalej i wskazuje na niemiecko-francuski dyktat jako największy problem UE"
27.08.2016 | aktual.: 27.08.2016 07:24
- Przeszłość nie komplikuje już relacji Niemiec z Polską i Czechami tak jak przed 20 laty. Największym obciążeniem i to o wiele poważniejszym stała się przyszłość - pisze w "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Berthold Kohler.
Komentator zwraca uwagę, że większość mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej podchodzi do planów "stale się zacieśniającej" Unii Europejskiej z nie mniejszym sceptycyzmem niż Anglicy. "Utożsamianie panowania biurokratów w Brukseli z doktryną Breżniewa jest bezgraniczną przesadą" - zastrzega Kohler przyznając równocześnie, że na europejskim Wschodzie silne jest jednak poczucie, że "jest się uzależnionym od obcych decyzji politycznych".
Zdaniem "FAZ" polityka uchodźcza Merkel i jej plan rozlokowania imigrantów w krajach, które tego nie chcą, wzmocniły to poczucie.
- Niemcy straciły w ten sposób stworzoną przez Helmuta Kohla (kanclerza RFN w latach 1982-1998) i pielęgnowaną długo także przez Merkel reputację kraju będącego wsparciem i rzecznikiem wschodnich sąsiadów. Wynikające stąd osłabienie niemieckich wpływów na Wschodzie jest częścią wysokiej ceny, którą Merkel musiała zapłacić za swoją politykę przyjmowania imigrantów z otwartymi ramionami - podsumowuje Berthold Kohler w "FAZ".
"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że Merkel, stosująca "terapię poprzez rozmowę", pojechała do Warszawy "bez złudzeń". Cztery kraje Grupy Wyszehradzkiej stanowią "trzon najsilniejszego oporu" przeciwko polityce migracyjnej Merkel. Wizyta w Warszawie "tak naprawdę nie jest wizytą u przyjaciół" - ocenia dziennikarz gazety Nico Fried. Grupa Wyszehradzka jest dla Merkel tym, czym w polityce wewnętrznej jest premier Bawarii Horst Seehofer - pisze Fried.
Zdaniem niemieckiej telewizji publicznej ZDF kraje V4 są już teraz "antyniemieckim, skierowanym przeciwko Merkel blokiem". Kraje te uznały za przyczynę Brexitu politykę uchodźczą niemieckiej kanclerz - tłumaczy warszawski korespondent ZDF Armin Coerper. - Rząd Polski idzie o krok dalej i wskazuje na niemiecko-francuski dyktat jako największy problem UE. Idąc jeszcze dalej ostrzega się przed europejskim superpaństwem, które jakoby chcą stworzyć Niemcy, implikując, że chodzi w zasadzie o twór będący następstwem III Rzeszy.
Ze względu na nastawienie V4 nie należało zdaniem Coerpera oczekiwać po spotkaniu w Warszawie żadnych konstruktywnych decyzji. - Ton (rozmów) był w miarę przyjazny, ale w kwestiach merytorycznych niczego nie osiągnięto - ocenia ZDF.
Wizytę Merkel w Warszawie komentuje też prasa regionalna. "Mittelbayerische Zeitung" pisze, że spór o kwoty uchodźców doprowadził do "historycznego zerwania" pomiędzy Niemcami a krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Zdaniem autora komentarza "fatalnym błędem" było traktowanie konfliktu jedynie jako przejawu wzrastającego populizmu na Wschodzie. - Nie tylko przywódcy - Orban, Kaczyński, Zeman i Fico nie akceptują intelektualnie humanitarnej postawy Merkel wyrażającej się w zdaniu "damy radę" - zauważa komentator. Jak zaznacza, większość mieszkańców tej części Europy myśli podobnie. Niemcy nie powinni od razu odrzucać tej postawy jako wstecznictwa, lecz powinni "rzeczywistość uznać i przeanalizować", bo to jest warunkiem skutecznej polityki - czytamy w "Mittelbayerische Zeitung".
Z kolei "Lausitzer Rundschau" zwraca uwagę, że różnice zdań między Niemcami a wschodnimi Europejczykami mają głębsze korzenie światopoglądowe i wywodzą się z XX wieku. Komentator przypomina, że różnice te ujawniły się już przed wojną w Iraku w 2003 roku. Środkowi Europejczycy "nie mogli wtedy zrozumieć niemieckiego pacyfizmu, tak obecnie nie mogą zrozumieć polityki migracyjnej Merkel".
"Landeszeitung" pyta natomiast, czy kraje Wyszehradu zapomniały o swojej własnej przeszłości, czy też postępują w taki sposób właśnie z powodu przeszłości: "bać się wszystkiego co obce, wznosić ponownie drut kolczasty, zamiast solidarności odmawiać solidarności, być w radosnym stanie pierwotnym nacjonalizmu".
Partnerstwo w UE oznacza nie tylko branie, lecz także dawanie. (...) Dawanie oznacza oczywiście też przyjmowanie uchodźców" i nie jest tylko "niemieckim hobby" czy "głupotą kanclerz". "A może należy przypomnieć, właśnie w katolickiej Polsce, co oznaczają pojęcia miłość bliźniego, współczucie i humanizm?" - pyta komentator "Landeszeitung.