Niemieckie media: Merkel rozumie wrażliwość Polaków
Podczas niemieckiej prezydencji Angeli Merkel udało się opanować siły odśrodkowe w Unii Europejskiej. Dużą rolę odegrała zdolność niemieckiej kanclerz do wczuwania się w nastroje mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej.
To "szczęśliwe zrządzenie losu", że podczas pandemii koronawirusa Unią Europejską kierowały Niemcy – kraj będący "wagą ciężką”" we Wspólnocie, że niemiecka kanclerz zna od lat dobrze szefową Komisji Europejskiej i że dzięki swojemu pochodzeniu Merkel rozumie wrażliwość mieszkańców Europy Wschodniej – pisze Cerstin Gammelin w "Sueddeutsche Zeitung" ("SZ").
Podczas negocjacji w Brukseli wyczuwało się powszechne oczekiwanie, że "Merkel to załatwi" – pisze niemiecka dziennikarka, powołując się na unijnych dyplomatów.
Bruksela żywiołem Merkel
Merkel chętnie jeździła do Brukseli. W gronie szefów państw i rządów czuła się "w swoim żywiole" – pisze Gammelin. Może dlatego, spekuluje, że europejskie spotkania na szczycie zgodne były z wyobrażeniami, jakie jako studentka miała o społeczeństwie za murem berlińskim – "komunistyczny Cypryjczyk, neoliberalny Holender, socjalista z Hiszpanii, centralista z Paryża, były ochroniarz z Bułgarii i nacjonalista z Węgier". "Ten, kto w takim towarzystwie chce wykuć porozumienie, musi zrezygnować z ideologicznych niuansów" – komentuje Gammelin.
Meandry niemieckiej kanclerz
Zanim nadszedł wirus, polityka europejska Merkel przypominała stanowisko Margaret Thatcher, na przykład podczas kryzysu finansowego w 2008 roku. "Pandemia zmieniła wszystko. Merkel znalazła się pod presją. Czy można rozwiązać nadzwyczajny kryzys zwyczajnymi metodami? Raczej nie. To były dramatyczne tygodnie" – czytamy w "SZ".
Merkel i Macron przedstawili w maju nowatorski pomysł – UE po raz pierwszy miała zaciągnąć dług, aby odbudować Wspólnotę po pandemii. Mowa była o "niemiecko-francuskim lodołamaczu".
Dramatyczny szczyt w lipcu
Gammelin nawiązuje do lipcowego, "jednego z najdłuższych w historii", szczytu UE. Dotychczasowi sprzymierzeńcy Merkel w walce z kryzysem – "czterech oszczędnych", czyli Holandia, Dania, Szwecja i Austria – poczuli się szorstko potraktowani. "Merkel rozmawia z nimi regularnie. Polska i Węgry chcą wszystko zablokować, jeżeli fundusze zostaną uzależnione od europejskich wartości" – wspomina dziennikarka. Szefowa KE Ursula von der Leyen mówi, że ceni u Merkel to, że "dokładnie wie, dokąd chce iść, i nie ustaje w poszukiwaniu dróg, pozwalających na zabranie innych".
Jeżeli spojrzeć na niemiecką prezydencję jak na "serię politycznych eksperymentów", to znaleźć można co najmniej kilka miejsc, w których Merkel zapobiegła fiasku – ocenia dziennikarka.
Pierwszym momentem było niemiecko-francuskie porozumienie w maju. Drugim czterodniowy szczyt UE w lipcu, na którym wszystkie 27 krajów zgodziło się na kompromis. Trzeci miał miejsce w grudniu, gdy przyjęto mechanizm wiążący wypłatę funduszy z praworządnością. A na końcu doszło do zgody na redukcję do 2030 r. emisji CO2 o 55 proc. – wylicza Gammelin.
Szacunek dla Polaków i Węgrów
Sukces Merkel na grudniowym szczycie UE wynikał zdaniem "SZ" z tego, że próbując odwieść oszczędnych Europejczyków z Północy i wschodnioeuropejskiego premiera od weta, dysponowała "większą gamą atutów niż jej koledzy".
Gammelin przypomina, że żaden z europejskich przywódców nie ma dłuższego stażu w kierowaniu rządem niż Merkel i że od wyboru na szefową CDU w 2002 r. konsekwentnie nawiązywała kontakty w Europie.
Na północy Europy wiedzą, że nikt nie przeanalizował tak głęboko europejskich zasad, w tym paktu stabilności i wzrostu. W zmaganiach o mechanizm praworządności pomogła jej socjalizacja (w NRD). W Warszawie i Budapeszcie wiedzą, że Merkel potrafi wczuć się w ich świat uczuć. Merkel mówi o nich z szacunkiem także wtedy, gdy są nieobecni – mówi dyplomata z Brukseli.