Niemcy wypowiedzieli się ws. wojny z Hamasem. Oficjalna linia Berlina jest inna
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz twierdzi, że Berlin stoi po stronie Izraela. Jednak według sondażu wielu Niemców się z nim nie zgadza - pisze "Spiegel". Eksperci wyjaśniają, dlaczego.
- Bezpieczeństwo Izraela jest niemiecką racją stanu - powiedział po październikowym ataku Hamasu na Izrael kanclerz Niemiec Olaf Scholz.
"Ale czy większość ludzi w Niemczech postrzega rzeczywistość w ten sam sposób? Co mieszkańcy sądzą o wojnie w Strefie Gazy i bezpieczeństwie Izraela jako niemieckiej racji stanu?" - pyta "Der Spiegel", jeden z największych i najbardziej wpływowych tygodników za Odrą.
Instytut Demoskopii w Allensbach opublikował niedawno wyniki sondażu, które wskazują, że Niemcy są dość sceptycznie nastawieni, jeśli chodzi o poparcie dla Izraela.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ambiwalentny stosunek Niemców
Zaledwie nieco mniej niż jedna trzecia ankietowanych zgadza się ze stwierdzeniem Scholza, że miejsce Niemiec jest po stronie Izraela - wskazuje "Spiegel". 43 procent badanych opowiedziało się za trzymaniem się z dala od konfliktu. Neutralny punkt widzenia przejawiają głównie mieszkańcy Niemiec Wschodnich - tylko 18 procent z nich jest zdania, że Berlin powinien jawnie wspierać Tel Awiw.
38 procent respondentów uważa, że ludność cywilna w Strefie Gazy nie powinna być narażana, a 44 procent zgadza się ze stwierdzeniem, że Izrael nie robi wystarczająco dużo, aby poprawić sytuację Palestyńczyków.
"Twierdzenie, że bezpieczeństwo Izraela jest niemiecką racją stanu, nie znajduje odzwierciedlenia w wynikach badania. Zdecydowana większość respondentów jest przekonana, że stosunki Niemiec z Izraelem są specyficzne. Tylko 34 procent ankietowanych dostrzega swoją odpowiedzialność za los Izraelczyków" - komentuje niemieckie medium.
Zdaniem większości wsparcie Berlina dla Tel Awiwu powinno ograniczyć się do pomocy humanitarnej i działań politycznych. 57 proc. badanych uważa, że Niemcy powinny podjąć się roli mediatora, ale tylko 41 proc. popiera publiczne wyrażanie solidarności z Izraelczykami. Większość ludzi nie chce, by Berlin opowiadał się po którejś ze stron konfliktu.
- W zależności od tego, jakie obrazy mają przed oczami, okazują więcej współczucia jednej lub drugiej stronie - ocenia wyniki sondażu socjolog Steffen Mau.
Z kolei Renate Töpfer, dyrektor zarządzająca w instytucie w Allensbach dostrzega, że wśród społeczeństwa panuje przekonanie, aby "nie dać się wciągnąć w konflikt". - Ostatnio znalazło to również odzwierciedlenie w stosunku do wojny w Ukrainie - dodaje.
Töpfer przypomina, że kiedy wojsko izraelskie przeprowadziło inwazję na Liban, tylko 13 proc. ankietowanych opowiedziało się za udziałem Niemiec w operacjach pokojowych ONZ. - W 2006 roku zastrzeżenia wobec Izraela były znacznie większe. Wówczas 31 procent badanych poparło stwierdzenie, że Izrael nie chce zaznać pokoju. Dziś liczba ta spadła prawie o połowę, do 17 procent. Wtedy prawie 50 procent uważało, że Izrael okupuje terytorium niesprawiedliwie - dziś uważa tak już 38 procent. To zaskakujące, ponieważ w ostatnich latach często pojawiały się krytyczne głosy na temat izraelskiego rządu - ocenia.
Badacz Dirk Ziems uważa, że takie podejście Niemców to efekt nawarstwiania się kryzysów: po pandemii przyszła wojna w Ukrainie, inflacja, a teraz konflikt na Bliskim Wschodzie.
Źródło: Der Spiegel