Niemcy wracają na sztandary PiS. "Kompletna bzdura"
PiS znów wyciąga niemiecką kartę w kampanii wyborczej. Pierwsze skrzypce gra sam Jarosław Kaczyński, który wystąpił w spocie wyborczym i wydał specjalne oświadczenie atakując Donalda Tuska. - To kompletna bzdura - tak spot PiS komentuje Radosław Sikorski, który w rządzie Tuska był ministrem spraw zagranicznych.
W poniedziałek rano PiS opublikowało groteskowy spot wyborczy, w którym główną rolę grał telefon, Jarosław Kaczyński, kot i tajemniczy mężczyzna mówiący po polsku z silnym niemieckim akcentem.
Wideo, które pojawiło się w mediach społecznościowych partii rządzącej, od razu wywołało lawinę komentarzy włącznie z niemieckim MSZ, które odpowiedziało w tej sprawie na zapytanie wysłane przez Wirtualną Polskę.
Na tym jednak nie koniec aktywności prezesa PiS w poniedziałek. Po południu wicepremier Kaczyński wydal "pilne oświadczenie", w którym stwierdził, że Angela Merkel wydawała Donaldowi Tuskowi "polecenia". - To jest sytuacja skandaliczna, nie do zaakceptowania - grzmiał prezes PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Rewelacje" Kaczyńskiego krótko skomentował Radosław Sikorski, który w 2013 roku pełnił funkcję szefa MSZ. Notatka, na którą powołał się wicepremier pochodzi właśnie z tego okresu - To kompletna bzdura - powiedział w rozmowie z WP. - Politycy rozmawiają o różnych sprawach między sobą, porównują rozwiązania, jakie stosują w swoich krajach - dodał.
Konkretny cel PiS. "Przykrycie" niewygodnego tematu
Prof. Rafał Chwedoruk w rozmowie z Wirtualną Polską, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że działania PiS mają jeden konkretny cel. - To przykrycie tematu aborcji. Zainteresowanie tą niewygodną dla PiS-u kwestią bierze się natomiast z sobotnich konwencji partii politycznych. Program dla kobiet był istotną częścią praktycznie każdej z nich, w tym także partii rządzącej - uważa.
- Na konwencji mieliśmy dychotomiczny przekaz. Z jednej strony cząstkowe obietnice związane z elektoratem mniej prawicowym, ale zainteresowanym polityką społeczną. Z drugiej strony - odzyskiwanie państwa, "państwo ciężkiej wagi" itd., patos adresowany do tradycyjnych wyborców prawicy - podkreśla prof. Chwedoruk i wskazuje, że źródłem problemu i reakcji PiS jest wypowiedź na temat aborcji. - Ona jest problemem dla PiS-u i PiS jest tego świadom - mówi politolog.
W sobotę podczas swojego wystąpienia prezes PiS stwierdził, iż "kobieta w ciąży ma pełne prawo do życia i zdrowia".
- Najpierw - w poprzedniej kadencji PiS - miał jedno ostrzeżenie w postaci protestu czarnych parasolek. W tej - wręcz nokaut sondażowy w związku z aborcją. W interesie PiS jest teraz - mówiąc trywialnie - przykrycie czymkolwiek tej tematyki, która ewidentnie ma walor mobilizujący dla drugiej strony - przekonuje ekspert. - Nieprzypadkowo jest to na ustach polityków PO i Lewicy - dodaje.
Jednocześnie - zdaniem prof. Chwedoruka - uderzenie "w tak mocne" antyniemieckie tony, nie służy pozyskaniu nowego, umiarkowanego elektoratu, tylko ma "utwardzić twardy elektora".
- Umiarkowany elektorat jest oczywiście zainteresowany tematem emerytur. Przekonywanie go, że międzynarodowa intryga stała za tym, żeby podnieść w Polsce wiek emerytalny, wydaje się być jednak trudno udowadnialna - podkreśla rozmówca WP.
Badania sztabów decydujące
Zapytaliśmy wobec tego prof. Chwedoruka, czy ten "antyniemiecki ton" będzie dalej wiodącym tematem kampanii wyborczej PiS. - To zależy od badań wewnętrznych sztabu - uważa politolog.
- Wszystkie te sobotnie konwencje były zdeterminowane potrzebami wskazanymi przez badania. W przypadku PiS, kształt konwencji wskazywał raczej na brak mobilizacji wśród umiarkowanych wyborców. Spodziewam się raczej, że partia rządząca będzie dążyć w tym kierunku. Jeśli będzie inaczej, to znaczy, że problem jest dużo głębszy - komentuje.
Czy zatem dzisiejszy zwrot kampanijny podyktowany jest już badaniami pokonwencyjnymi? Ekspert wskazuje tutaj, że jest to raczej wątpliwe ze względu na zbyt krótki okres.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski