Klęska branży turystycznej. Masowe odwołania rezerwacji w części Polski
To nie jest jeden gwóźdź do trumny, od razu zamykają nad nami wieko - mówi o planowanym zamknięciu strefy przy granicy z Białorusią Katarzyna Turosieńska z Polskiej Izby Turystyki na Podlasiu. Po ogłoszeniu rządowych planów dotyczących strefy nadgranicznej, turyści zaczęli odwoływać pobyty.
04.06.2024 | aktual.: 04.06.2024 06:43
- Drugi raz nie damy się zamknąć! Miał być wolny kraj. Protestuję przeciwko takim pomysłom - oburza się właścicielka gospodarstwa agroturystycznego we wsi Policzna (woj. podlaskie). W zeszłym tygodniu dowiedziała się z mediów, że przy polsko-białoruskiej granicy MSWiA planuje wprowadzić "strefę buforową" z zakazem przebywania dla osób postronnych. Premier Donald Tusk wspomniał na konferencji prasowej, że ma to być 200 metrów, jednak z projektu rozporządzenia wynika, że zakaz obejmie część terenów nadgranicznych gmin Kleszczele, Czeremcha i Dubicze Cerkiewne.
- W zeszłym roku zainwestowałam w remont domu dla gości, a w czwartek czytam w mediach, że nas zamykają na 90 dni. Czyli odbierają mi wszystko, co zbudowałam - komentuje rolniczka. Chata, którą udostępnia turystom, leży kilometr od granicy i znajduje się w planowanej strefie buforowej.
Rozmówczyni przekonuje, że z jej perspektywy zakaz jest absurdalny i "na wyrost". - Protestuję przeciwko sianiu strachu przez polityków. Są przejścia migrantów, którzy pokonują płot, ale służby pracują, widuję też zatrzymania. Jednocześnie w nocy przyjechali do nas rowerzyści, którzy nie spotkali na trasie ani migrantów, ani służb. Wczoraj na trasie do Opaki Dużej widziałam śpiącego żołnierza. To już nie wiem, czy jest ta wojna, czy nie? - relacjonuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Będzie strefa buforowa? Turyści reagują, odwołują rezerwacje
Wszystko wskazuje na to, że na polsko-białoruskiej granicy wprowadzona zostanie "strefa buforowa" z zakazem przebywania dla osób postronnych. Na stronach MSWiA pojawił się projekt rozporządzenia o wprowadzeniu czasowego zakazu przebywania w strefie nadgranicznej. - Spodziewam się, że do końca tygodnia będzie gotowe rozporządzenie w sprawie strefy buforowej na granicy z Białorusią - poinformował w poniedziałek szef MSWiA Tomasz Siemoniak.
Już same zapowiedzi polityków i publikacja projektu rozporządzenia wytyczającego strefę zamkniętą wywołały trzęsienie ziemi w lokalnej branży turystycznej. - Są pierwsze przypadki odwoływania pobytów. To zrozumiałe, jeśli część osób planowała odwiedzić np. rezerwaty w Puszczy Białowieskiej, a te miejsca mogą stać się strefą z zakazem przebywania, wyjazd stałby się niepewny lub bezcelowy - mówi WP Katarzyna Turosieńska, prezes organizacji Polska Izba Turystyki Oddział Podlaski. Rozmówczyni prowadzi ośrodek wypoczynkowy, jest też pilotem wycieczek turystycznych.
- Wprowadzenie strefy rujnuje wizerunek regionu. Przecież jeszcze nie wyszliśmy z zapaści, kiedy w 2022 roku cały Wschód Polski uznawano za strefę przyfrontową wojny w Ukrainie. Na Podlasiu, przy granicy, z turystki żyje mnóstwo ludzi. Jeśli wstrzymamy ruch na trzy miesiące, jest jasne, że te biznesy nie przetrwają - komentuje Turosieńska. Dodaje, że na odrobienie strat region będzie potrzebował wielu lat.
Wojsko to słaby klient. Kto zrekompensuje straty na granicy z Białorusią?
Minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak zapowiedział, że rozporządzenie uwzględni interesy lokalnej ludności. - Nie przewidujemy, żeby ta decyzja miała zapaść jutro. Chcemy jeszcze trochę czasu mieć na konsultacje z samorządami, z parkiem narodowym, z organizacjami społecznymi - powiedział dziennikarzom.
Andrzej Skiepko, starosta hajnowski przekazał w poniedziałek, że sprawa utworzenia strefy zamkniętej zostaje wstrzymana do czasu przeprowadzenia konsultacji z samorządowcami i branżą turystyczną.
Nie jest jednak jasne, czy podobnie, jak podczas stanu wyjątkowego i zamknięcia strefy przygranicznej w 2021 roku, przedsiębiorcom z branży turystycznej przysługiwałyby rekompensaty za utracone dochody. Od października 2021 do początku 2023 roku Podlaski Urząd Wojewódzki wypłacił z tego tytułu 23 mln zł. Część firm nadal otrzymuje rekompensaty za utracony dochód z powodu zamknięcia polsko-białoruskich przejść granicznych w Kuźnicy i Bobrownikach. 26 podmiotów otrzymało wsparcie w wysokości 8,1 mln zł.
Kontrowersje wywołała wypowiedź szef MON Władysław Kosiniaka-Kamysza z 1 czerwca. Polityk oświadczył, że mieszkańcy zajmujący się obsługą ruchu turystycznego mogą obsługiwać żołnierzy, że jest to "forma wsparcia ze strony rządu".
- Biznesu turystycznego nie prowadzi się, aby obsługiwać służby mundurowe. Nawet jeśli MON płaci za noclegi, żołnierze i policjanci nie kupują pamiątek, nie wypożyczają rowerów, nie jeżdżą na wycieczki z przewodnikiem - usłyszeliśmy od hotelarza z okolic Białowieży.
Wprowadzenie ograniczeń jest uzasadniane "nasileniem presji migracyjnej na polsko-białoruskim odcinku granicy państwowej".
"Migranci coraz częściej zachowują się w sposób agresywny i atakują polskie patrole – rzucają w stronę funkcjonariuszy i żołnierzy kamieniami, butelkami oraz tlącymi się konarami. W posiadaniu migrantów zauważano również niebezpieczne narzędzia, w tym noże, zaostrzone kije, konary z nabitymi gwoździami, gaz pieprzowy, czy paralizatory. Duże grupy próbują przekroczyć granicę w sposób siłowy, a ich działania są koordynowane i dobrze zorganizowane" - czytamy w uzasadnieniu rozporządzenia MSWiA.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski