Nie tylko zdrowie i dzieci. Zygmunt Solorz ma kolejny kłopot
Narastający konflikt w rodzinie Zygmunta Solorza może poważnie zagrozić jego najambitniejszemu przedsięwzięciu - budowie prywatnej elektrowni jądrowej w Pątnowie - informuje "Polityka". Jemu jest potrzebna, ale czy jest potrzebna także nam? - zastanawia się autor artykułu.
16.10.2024 | aktual.: 16.10.2024 18:46
"Poważne kłopoty ze zdrowiem i z dziećmi to niejedyne problemy miliardera" - czytamy w tygodniku "Polityka". "Wali się jego marzenie o stworzeniu dzieła życia: budowa elektrowni jądrowej w Pątnowie. Bo o ile niejasne pozostaje, ile miał żon, nazwisk i paszportów, o tyle pewne jest, jak wiele przeżył wielkich biznesowych fascynacji. Pierwsza była telewizja, potem telekomunikacja i internet, aż w końcu miłość do energetyki" - zauważa tygodnik.
Jak czytamy, wszystko zaczęło się od zakupu pakietu akcji Elektrimu, który w 2003 r. balansował na progu bankructwa. "Był to efekt polityki inwestycyjnej kolejnych prezesów, zwłaszcza zaś Amerykanki Barbary Lundberg. Pojawiła się, gdy zaczynała rosnąć bańka internetowa i rynek gotów był kupować każdą spółkę, byle tylko obiecała, że będzie działać w sieci. Lundberg kupowała je bez opamiętania. Ale bańka pękła i Elektrim został z potężnymi długami, stając się gospodarczym kotem Schrödingera - żywym i martwym jednocześnie" - czytamy w artykule.
Spory sądowe
Jak wynika z artykułu, wszystko zależało od wyniku licznych procesów sądowych i postępowań arbitrażowych dotyczących najcenniejszych aktywów - kontrolnego pakietu akcji w Polskiej Telefonii Cyfrowej, operatorze sieci Era GSM (dziś T-Mobile). "Rościli do niego pretensje Niemcy z Deutsche Telekom (DT) i Francuzi z koncernu Vivendi, a wszyscy mieli mocne argumenty prawne. To skusiło Solorza, bo uznał, że jeśli wyprowadzi Elektrim na prostą, to zarobi, a jeśli przegra, to straci najwyżej kilkadziesiąt milionów złotych" - napisano.
Tygodnik przypomina, że "ostatecznie Elektrim, DT i Vivendi zmęczone wieloletnimi procesami i dziesiątkami milionów wydawanych na prawników postanowiły się dogadać". Ugoda była tak korzystna dla Solorza, że spłacił długi Elektrimu i sam trochę zarobił. "Wówczas dostrzegł, że w elektrimowym majątku ma kontrolny pakiet akcji ZE PAK i jest jedynym znaczącym prywatnym właścicielem potężnych elektrowni na węgiel brunatny wraz z kopalniami" - czytamy. "Była to pozostałość po chwilowym prywatyzacyjnym wzmożeniu lat 90., kiedy państwo zaczęło sprzedawać elektrownie. Wkrótce wahadło się wychyliło w drugą stronę, do czego przysłużył się Jan Kulczyk, prowadząc kontrowersyjne starania o zakup G-8, ośmiu spółek energetycznych północnej Polski" - informuje tygodnik.
Polityczne naciski
"Polityka" przypomina, że "Solorz zaczął być naciskany, by odsprzedał państwu swoje elektrownie". "Nie mówił nie, ale jak to on, prowadził z politykami skomplikowaną grę. Walnie mu w tym pomagał fakt, że miał własną telewizję" - ocenił autor artykułu w tygodniku.
Ostatecznie Solorz nie sprzedał elektrowni, a wręcz przeciwnie, powiększył swój pakiet akcji ZE PAK do 66 proc., dostrzegając, że prąd może być stabilnym źródłem zysków. "Tyle że był to brudny prąd z węgla brunatnego, a na dodatek w kurczących się odkrywkach. Także bloki w elektrowniach dożywały swych dni, więc zaczęto je wyłączać. Jako pierwszą zamknięto i wyburzono elektrownię Adamów w Turku. Na jej miejscu trwa budowa nowej potężnej elektrowni gazowej" - czytamy w tygodniku.
Inwestycje w nowe źródła energii
W artykule wskazano, że ZE PAK zakończy erę węgla w 2025 r., najdalej rok później. "Dlatego Solorz szuka nowych źródeł energii - inwestuje w farmy wiatrowe, elektrownie fotowoltaiczne, kotły opalane biomasą, zainstalował też elektrolizery, w których wytwarza wodór z energii odnawialnej" - wyjaśniono, dodając, że "produkuje nawet autobusy wodorowe i tworzy sieć wodorowych stacji paliw".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
W artykule zauważono, że "Pątnów jest wprawdzie na krótkiej liście miejsc, gdzie mogłaby powstać kolejna elektrownia jądrowa, ale wciąż nie wiadomo, czy taka elektrownia jest nam potrzebna i czy Polskę na nią stać". "Krajowy plan na rzecz energii i klimatu na lata 2021–30 przekazany do Brukseli jej nie przewiduje. Nie ma jej w programie polskiej energetyki jądrowej, a nowa wersja programu dopiero się rodzi" - przypomniano.
"Bez oficjalnego zielonego światła ze strony państwa, a także gwarancji Skarbu Państwa solorzowy atom nie ma szans. Teraz jeszcze doszły choroba biznesmena i konflikt w rodzinie zagrażający wszystkim jego spółkom. Z marzeniami o pierwszej prywatnej elektrowni jądrowej trzeba się pożegnać" - ocenia "Polityka".