Nie przyjęli go na listy PiS. Mocne słowa posła Łukasza Zbonikowskiego

Poseł Łukasz Zbonikowski nie kryje rozgoryczenia decyzją PiS o usunięciu go z list wyborczych. W przesłanym do redakcji oświadczeniu obwinia grupę lokalnych działaczy z okręgu toruńskiego nazywając ich "miernotami". Atakuje również senatora PiS Józefa Łyczaka, z którym będzie rywalizował o senacki mandat.

Nie przyjęli go na listy PiS. Mocne słowa posła Łukasza Zbonikowskiego
Źródło zdjęć: © Forum | Agencja Forum
Sylwester Ruszkiewicz

27.08.2019 | aktual.: 27.08.2019 11:47

Przypomnijmy, w poniedziałek opisaliśmy, że Łukasz Zbonikowski, który został usunięty z list wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, postanowił wystartować jednak do Senatu. Będzie startował z komitetu wyborczego, który w nazwie ma skrót PiS "Patrioci i Samorządowcy”. Według ustaleń WP, w swoim okręgu wyborczym nadal przedstawia się jako polityk rządzącej partii.

Start z konkurencyjnego komitetu wyborczego wywołała irytację w partii. W okręgu nr 13, w którym startuje polityk, z list Zjednoczonej Prawicy kandyduje obecny senator PiS Józef Łyczak. Zbonikowski może mu odebrać część głosów, a tym samym pozbawić możliwości objęcia mandatu. Na rywalizacji dwóch prawicowych kandydatów może skorzystać były poseł SLD Jerzy Wenderlich, który również ubiega się o mandat senatora.

Polityk w przysłanym do redakcji we wtorek oświadczeniu pozwala sobie jednak na złośliwości pod adresem lokalnych władz partii, a także senatora Józefa Łyczaka. Tego ostatniego nazywa "byłym pracownikiem GS-u w czasach PRL-u".

Czy to była przyzwoita decyzja prezesa PiS?

"Pan Prezes Jarosław Kaczyński jest pomysłodawcą, twórcą i właścicielem Partii Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego ma prawo wyrzucać i przyjmować do partii kogo chce i kiedy chce. Inna sprawa, że każdy obywatel może to po swojemu oceniać: na ile to przyzwoite. Takiego prawa nie mają już lokalni działacze partyjni, którzy na wyścigi "doją” dobrą zmianę, rujnując jednocześnie struktury partii. Przykre, że dzieje się to poza kontrolą lub za akceptacją "centrali”. Nie wiem co gorsze - uważa Zbonikowski.

"Bolesną i niesprawiedliwą decyzję o usunięciu z list przyjąłem w pokorze i nie podejmowałem żadnych kroków oraz nie wypowiadałem się publicznie aż do dnia dzisiejszego. Prawdą jest, że wyrzuceni przez ostatnie lata lokalni samorządowcy z Kujaw oraz byli członkowie PiS-u (a jest ich więcej niż tych, którzy pozostali) założyli Komitet Wyborczy Wyborców. Od wielu dni prosili mnie o start w wyborach. Oddolnie zebrano na mnie ok. 4 tys. podpisów. To nie jest "mój" komitet, ani komitet konkurencyjny do PiS - wylicza Zbonikowski.

"Zgodę na start wyraziłem dopiero tydzień po tym, jak bez reakcji władze centralne pozostawiły mój protest na bezprawne decyzje wobec mnie. Nie zrobiono też nic po medialnym dyskredytowaniu mojej osoby przez lokalnych działaczy partyjnych. Tak się często zdarza, że lokalna grupa miernot tworzy "spółdzielnie” by wykończyć odbiegającego od nich polityka. Gorzej, gdy "centrala” na to zezwala. "Centrala" najlepiej zna okoliczności powstania nowego komitetu, ale nie będę tego rozwijał - pisze Zbonikowski.

Poseł atakuje senatora PiS

"Forsowany kandydat PiS do Senatu, to mało aktywny polityk pobierający już emeryturę, były pracownik GS-u w czasach PRL. Nie budzi on uznania środowisk prawicowych. Nie ma on szans wygrać z medialnym kandydatem zjednoczonej opozycji. Moja kandydatura urasta więc do "koła ratunkowego” dla prawicy, aby utrzymać w tym okręgu senatora. Forsowanie dodatkowego kandydata z PiS może to uniemożliwić - twierdzi Zbonikowski.

"Apeluję więc do pana Józefa Łyczaka i władz PiS, aby zagospodarowali go na innym odcinku i dali szansę Włocławkowi na posiadanie prawicowego senatora. Józef Łyczak, w przeciwieństwie do mnie, może być na listach poselskich PiS, może trafić do administracji rządowej lub cieszyć się emeryturą - kończy Zbonikowski.

Łukasz Zbonikowski i jego kłopoty

To nie pierwszy raz, kiedy kierownictwo PiS ma problem ze Zbonikowskim. W wyborach do Sejmu w 2015 roku, po tym, jak zarejestrowano listy wyborcze, światło dzienne ujrzała sprawa domowej awantury z udziałem Zbonikowskiego. Polityk miał szarpać się z żoną Moniką i siłą wyrwać jej telefon. PiS wówczas zawiesiło w obowiązkach członka partii parlamentarzystę i wezwało do rezygnacji ze startu w wyborach do Sejmu.

Surowo na temat polityka wypowiadał się wówczas szef partii, prezes Kaczyński. - Dobre państwo to także moralność jego przedstawicieli, to przynajmniej niespadanie poniżej pewnego poziomu. I my tego będziemy przestrzegać. Ja tu widzę na sali osobę, która nie powinna się tu znaleźć, nie jest tutaj zaproszona, bo spadła poniżej tego poziomu i dzisiaj bezpodstawnie posługuje się symbolem Prawa i Sprawiedliwości – mówił wówczas na konwencji prezes Kaczyński.

Zbonikowski nie posłuchał zaleceń kierownictwa partii. Z 3. miejsca uzyskał 8 949 głosów i objął poselski mandat. Co ciekawe, kilka miesięcy po dostaniu się do Sejmu, Zbonikowski wrócił do łask partii i nadal reprezentował klub parlamentarny PiS.

Dzisiaj o współpracy między posłem a partią można już zapomnieć...

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (100)