Trwa ładowanie...
Oskar Górzyński
06-04-2016 17:22

Nie było żadnego ostrzeżenia CIA o zamachach? Węgry zaprzeczają rewelacjom

• CIA nic nie wie o zagrożeniu zamachami terrorystycznymi w Europie - poinformował doradca premiera Orbana
• Zaprzecza to informacjom o ostrzeżeniu, jakie CIA miała wysłać polskiej ABW o planowanych atakach
• Informacje o jednoczesnych zamachach w Polsce, Węgrzech i Niemczech podała "Rzeczpospolita"

Nie było żadnego ostrzeżenia CIA o zamachach? Węgry zaprzeczają rewelacjomŹródło: PAP
d1xtzhn
d1xtzhn

- Rząd zwrócił się do CIA z pytaniem o informacje, ale Agencja nie potwierdziła doniesień polskiej prasy o tym, że ma ona konkretną wiedzę na temat zagrożenia atakiem terrorystycznym w Budapeszcie - powiedział w środę Gyorgy Bakondi, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego premiera Viktora Orbana. - Regularnie otrzymujemy informacje zza oceanu i aktywnie współpracujemy z innymi służbami. Gdyby takie zagrożenie istniało, zostalibyśmy poinformowani - dodał, cytowany przez portal index.hu.

Węgier odniósł się w ten sposób do poniedziałkowej publikacji "Rzeczpospolitej", która miała "potwierdzić" pogłoski o tym, że w marcu do ABW spłynęły ostrzeżenia od CIA o groźbie jednoczesnych zamachów podczas imprez masowych w Warszawie, Berlinie i Budapeszcie. Zamachy miały być planowane m.in. podczas Światowych Dni Młodzieży.

Jak uważa węgierski dziennikarz Janos Szeky, Bakondi prawdopodobnie mówił prawdę, bo rząd Orbana lubi podkreślać zagrożenia islamskim terroryzmem. W następstwie zamachów w Brukseli podwyższył poziom alertu terrorystycznego. - Zagrożenie terroryzmem jest dla rządu bardzo ważne jako argument do stosowania ściślejszych środków kontroli. Dlaczego więc Bakondi miałby kłamać? - mówi WP Szeky.

Także eksperci mają wątpliwości co do prawdziwości doniesień o ostrzeżeniach CIA.

d1xtzhn

- Wygląda na to, że jest tak, jak przypuszczaliśmy i że to po prostu dziennikarska kaczka. Po pierwsze dlatego, że gdyby rzeczywiście taki dokument istniał, to nie zostałby on upubliczniony. Nie leży to w interesie żadnej ze służb. Wręcz przeciwnie, prowadzi to tylko do paniki, zamieszania i komplikuje im tylko pracę - tłumaczy w rozmowie z WP Michał Rybak, były oficer Agencji Wywiadu i szef Kancelarii Bezpieczeństwa Rybak. - Po drugie dlatego, że współpraca wywiadowcza opiera się w ogromnej większości przypadków o współprace bilateralną. Bardzo rzadkie są przypadki większych gremiów. Tu mieliśmy informację dotyczącą czterech państw na raz - dodaje.

Z tą opinią zgadza się Robert Cheda, były oficer wywiadu i ekspert Fundacji Pułaskiego. - Jeśli taką informację się upublicznia, to stanowi to tylko sygnał ostrzegawczy dla terrorystów. To dla nich znak, że muszą zmienić swoje plany i metody. Dlatego dziwiłem się, że to wyciekło - mówi ekspert. - Służby nie wysyłają innym służbom ostrzeżeń "na wszelki wypadek". Jeśli jest wysyłana informacja, to ona musi pochodzić ze sprawdzonych źródeł. Żadna służba się nie wygłupi, podając niesprawdzoną informację - wyjaśnia Cheda.

Nie oznacza to jednak, że ryzyko zamachów w Polsce nie istnieje. Nasz kraj był już w przeszłości obiektem przynajmniej dwóch planowanych ataków dżihadystów. Do pierwszego miało dojść w wigilię Bożego Narodzenia 2003 roku w kościołach w kilku miastach Polski. Drugi miał odbyć się podczas Euro 2012. W obu przypadkach ataki udaremniono, także dzięki informacjom ze służb sojuszniczych.

Tym razem - w obliczu zbliżających się Światowych Dni Młodzieży oraz szczytu NATO w Warszawie - ryzyko będzie jeszcze większe. Zdaniem ekspertów, państwo nie jest do niego dobrze przygotowane. Zdaniem Chedy, słabość leży w słabej koordynacji służb. Jak tłumaczy, w Polsce nie brakuje komórek i instytucji zajmujących się przeciwdziałaniem terroryzmowi, lecz do ich skutecznego działania potrzebny jest organ koordynujący pracę służb i zapewniający dobry przepływ informacji. Tak działa to m.in. w Rosji oraz USA.

d1xtzhn

- Zbudowanie takiej struktury w Polsce będzie karkołomne ze względu na czas. Według mnie nie da się tego zrobić przed Światowymi Dniami Młodzieży i szczytem NATO. To bardzo źle, bo dotąd bazowaliśmy na powoływaniu takich struktur ad hoc pod każde przedsięwzięcie - mówi Cheda. - Przy mniejszym zagrożeniu to pozwalało na zabezpieczenie pojedynczych imprez. Ale tu mamy potencjalną sytuację, gdzie celem ataku nie będzie sama impreza, lecz środowisko dookoła niej. A do zabezpieczenia środowiskowego potrzebny jest organ działający w sposób ciągły - tłumaczy.

Obawy o stan przygotowania od strony bezpieczeństwa podziela także Michał Rybak. Wskazuje też na inne problemy: niedostateczne środki przy zbyt dużej presji ze strony władz. - Dostajemy sygnały ze środowiska policyjnego, że ktoś tak silnie naciska na zapewnianie bezpieczeństwa, że naraża tych, którzy mają go strzec. Chodzi o policyjne śmigłowce, których resursy kończą się w marcu, a które zostały przedłużone do końca lipca, właśnie po to, by móc ich używać podczas ŚDM. Słychać, że policjanci boją się na tych maszynach latać - mówi Rybak. Innym słabym punktem jest świadomość społeczna i brak działań ukierunkowanych na edukowanie ludzi pod względem bezpieczeństwa. - Problem w tym, że to nie są rzeczy, które robi się na kilka miesięcy przed imprezą - zauważa ekspert.

Zobacz również: Opozycja o projekcie ustawy antyterrorystycznej: nie pozwolimy nałożyć kagańca na nasze wolności

d1xtzhn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1xtzhn
Więcej tematów