Nie było przecieku w sprawie Centrozapu
Nie doszło do przestępstwa - uznała w piątek Prokuratura Apelacyjna i podtrzymała decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie domniemanych przecieków do prasy z katowickiej prokuratury na temat śledztwa o nieprawidłowościach w Centrozapie.
16.11.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O domniemanych przeciekach z prokuratury w Katowicach UOP zawiadomił w końcu czerwca tego roku ówczesnego ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego Lecha Kaczyńskiego. Urząd twierdził, że do przecieku doszło po zatrzymaniu wiceszefa katowickiej prokuratury Mariusza Sz., a informacje, jakimi na ten temat dysponują media, są znacznie szersze niż oficjalnie podawane przez prokuraturę.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie, do której trafiło doniesienie UOP, odmówiła wszczęcia śledztwa stwierdzając, że do przecieku nie doszło. Od decyzji tej odwołał się UOP. Prokuratura Apelacyjna podtrzymała decyzję I instancji. Sprawę - zgodnie z prawem - ostatecznie rozstrzygnie sąd - powiedział Zbigniew Jaskólski z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Zatrzymanie Sz. wywołało konflikt pomiędzy prokuraturą a UOP, które wzajemnie oskarżały się o łamanie prawa.
Gdańska prokuratura zarzuciła Sz. m.in. spotkania z Henrykiem M. (chodzi o b. prezesa Centrozapu) już po podjęciu decyzji o jego zatrzymaniu i przedstawieniu zarzutów. Według prokuratury, Sz. groził innym funkcjonariuszom UOP wydaleniem z pracy w przypadku, gdyby zgromadzony materiał dowodowy pozwalał na przedstawienie zarzutu konkretnej osobie - właśnie Henrykowi M.
UOP tymczasem twierdził, że śledztwo ws. Centrozapu utrudniał prowadzący je prokurator, a Sz. jest niewinny (poręczyli za niego m.in. szefowie delegatur Urzędu Ochrony Państwa).
Spór UOP-prokuratura doprowadził ostatecznie do odwołania ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego.(jd)