Nazistowskie skandale w Bundeswehrze. Coraz większy problem niemieckiej armii
Niemieckie ministerstwo obrony zdecydowało o przeszukaniu wszystkich koszar armii po tym, jak u dwóch żołnierzy Bundeswehry znaleziono nazistowskie artefakty. To kolejny skandal w niemieckim wojsku związany z aktywnością prawicowych ekstremistów
08.05.2017 | aktual.: 09.05.2017 10:55
Afera wybuchła po tym, jak minister obrony Ursula von der Leyen odwiedziła bazę Bundeswehry w Illkirch nieopodal Starsburga. Tam w jednej z gablot zauważyła pamiątki i artefakty związane z Wermachtem. Wkrótce później podobne wystawy znaleziono w Donaueschingen w Szwarcwaldzie, gdzie wystawione na pokaz były hełmy, fotografie i odznaczenia żołnierzy armii III Rzeszy. Incydenty te spowodowały, że von der Leyen rozkazała przeszukanie wszystkich wojskowych instalacji i usunięcie przedmiotów związanych z Wehrmachtem.
Co ciekawe, niemiecka minister wizytowała Illkirch w związku z innym skandalem w niemieckiej armii. Chodzi o przypadek stacjonującego tam oficera Bundeswehry, który został aresztowany przez francuskie władze pod zarzutem przygotowywania ataku terrorystycznego. U posiadającego skrajnie prawicowe poglądy oficera również znaleziono artefakty związane z III Rzeszą. Winę za zamach chciał zrzucić jednak na dżihadystów, bo służąc w armii oficer - który nie mówił po arabsku ani słowa - jednocześnie podszywał się pod syryjskiego migranta, a nawet cieszył się statusem uchodźcy i pobierał z tego tytułu zasiłki.
Brunatna plaga
Problem prawicowych ekstremistów w Bundeswehrze nie jest niczym nowym, lecz w ostatnim czasie przybrał na sile.
W kwietniu niemiecka wojskowa służba kontrwywiadowcza MAD odnotowała 275 przypadków prawicowego ekstremizmu w szeregach niemieckiej armii i w resorcie obrony. Liczba z roku na rok rośnie, a kary nie zawsze są odpowiednio ostre.
Wymienione w liście ministerstwa przypadki dotyczą najczęściej wypowiedzi i zachowań odnoszących się do III Rzeszy i Hitlera, a także poniżania osób o imigranckich korzeniach. W jednym z cytowanych przypadków, żołnierz Bundeswehry miał wielokrotnie wykrzykiwać hitlerowskie hasła, takie jak "Heil Hitler" czy "Sieg Heil". W porównaniu do poprzedniego raport przypadków podejrzeń o ekstremizm było więcej. Niemieccy śledczy zbadali wówczas 230 spraw, z czego potwierdziło się 149.
Reprymendy zamiast kar
- Skrajne tendencje są rejestrowane w Bundeswehrze od dłuższego czasu. Martwi tendencja zwyżkowa liczby tych incydentów, bo niemiecka armia jest w pewnym sensie odzwierciedleniem postaw ogółu społeczeństwa - mówi WP prof. Andrzej Sakson, socjolog z Instytutu Zachodniego w Poznaniu. Jak zaznacza, choć same przypadki skrajnych postaw są nieuniknione, to kluczowe jest to, jaka jest reakcja na nie ze strony przełożonych i ze strony niemieckich władz.
Ta jednak, jak przyznaje w liście sam resort obrony, pozostawia wiele do życzenia. Choć niemieckie prawo zakazuje propagowania nazizmu pod karą nawet do trzech lat więzienia, w praktyce nie zawsze jest ono rygorystycznie stosowane. Cytowany w liscie przypadek żołnierza wykrzykującego hitlerowskie pozdrowienia został skierowany do prokuratury, lecz sam wojskowy nie został zwolniony z armii. Inny wojskowy, sympatyk neonazistowskiej partii NPD, który w mediach społecznościowych nagminnie zamieszczał rasistowskie komentarze i wzywał do ustanowienia kary śmierci dla obcokrajowców, został jedynie "zdyscyplinowany". W innym przypadku, umpomniany już raz wcześniej wojskowy, który został przyłapany na wykonywaniu hitlerowskiego salutu podczas wakacji na Łotwie, mógł zachować swoją broń po służbie.
Operacja infiltracja?
- Są też podejrzenia dotyczące tego, czy Bundeswehra nie jest schronieniem dla ekstremistów, którzy za pomocą służby wosjkowej chcą zdobyć przeszkolenie i dostęp do broni. Takie interpretacje są w Niemczech obecne - mówi Sakson.
Niemiecki kontrwywiad wojskowy podejrzewa, że w tym samym celu do armii zapisują się islamscy radykałowie. Według ubiegłorocznego raportu MAD,odnotowano ponad 80 osób o radykalnych poglądach islamistycznych, które, jak się podejrzewa, starały się zinfiltrować Bundeswehrę. W reakcji na to niemiecki parlament przegłosował ustawę mającą pozwolić na lepsze prześwietlanie zgłaszających się do wojska ochotników pod względem ich przeszłości i ewentualnych skrajnych poglądów.
- Możliwości oddziaływania ze strony władz państwa i przełożonych w wojsku są duże i należy oczekiwać od władz niemieckich, że będą to wypalać gorącym żelazem. Nie można pozwolić na to, by takie zachowania były traktowane z jakimkolwiek przyzwoleniem. Jeśli tak się dzieje, powinniśmy natychmiast bić na alarm - ocenia Sakson. - Każde wystąpienie żołnierza, które gloryfikuje III Rzeszę czy nienawiść do obcych, jest ze szczególną troską komentowane nie tylko w Niemczech, ale też za granicą, choćby tu w Polsce czy w Izraelu. To fatalnie wpływa na wizerunek Bundeswehry, a tak naprawdę na reputację samych Niemiec - podsumowuje.