Napieralski do przeciwników krzyża: apeluję o spokój
Szef SLD Grzegorz Napieralski zaapelował, by podczas planowanej na ten dzień późnym wieczorem pod Pałacem Prezydenckim manifestacji nie doszło do użycia przemocy i agresji.
09.08.2010 | aktual.: 09.08.2010 16:06
Zobacz także: W nocy przeciwnicy chcą usunąć krzyż sprzed Pałacu
Zobacz zdjęcia: Krzyż "dziełem szatana"?
- Bałbym się, gdyby dzisiaj doszło do rękoczynów i agresji. Jeżeli jest potrzeba organizowania się, żyjemy w wolnym kraju, można się organizować, ale mój apel, aby spotkanie było w wielkiej kulturze - powiedział lider Sojuszu dziennikarzom w Szczecinie.
Przed Pałacem ma się odbyć demonstracja pt. "Akcja Krzyż". Niewykluczone, że w jej trakcie dojdzie do próby przeniesienia krzyża upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej.
Napieralski przypomniał wydarzenia z Krakowskiego Przedmieścia sprzed kilku dni. Jego zdaniem reakcją na nie był "bunt u wielu ludzi w Polsce". Jak tłumaczył, wielu Polaków, "którzy piszą do nas, dzwonią, mówią, że pewna granica została przekroczona". - Żyjemy w państwie, w którym Konstytucja gwarantuje wszystkim równe prawa - wierzącym i niewierzącym, ale okazuje się, że jedna grupa jest bardziej uprzywilejowana i może więcej - dodał polityk.
Podkreślił, że jego partia chce poszanowania Konstytucji. Przypomniał, że we wtorek SLD organizuje na warszawskim pl. Konstytucji akcję zbierania podpisów, by w Polsce ustawa zasadnicza była poszanowana.
- Nikt nie chce walczyć z żadną wiarą czy wyznaniem. Każdy kościół ma prawo funkcjonować w państwie polskim. Wiara powinna być naszą prywatną sprawą, a nie używana dla potrzeb politycznych. Pod Kancelarię Prezydenta wdarła się polityka - ocenił Napieralski.
Z kolei wicemarszałek sejmu Jerzy Wenderlich powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej, że podczas wtorkowego wiecu politycy lewicy chcą przypomnieć, że zasada rozdziału Kościoła od państwa nie jest "jakąś fanaberią", tylko europejską normą, wynikającą z konstytucji.
Zdaniem Wenderlicha, nie można dalej przyglądać się wojnom religijnym, które się w Polsce toczą. - PO i PiS wciągały świat religii w obszar życia politycznego, publicznego. Dziś wzajemnie oskarżają się o to, kto jest bardziej winien temu, że w Polsce dochodzi już do wojen o krzyż - zaznaczył.
Wicemarszałek zaapelował do PO i PiS, by przestali się plątać w spory religijne i uznali konieczność rozdziału kościoła od państwa. Jego zdaniem, te dwie partie są odpowiedzialne za to, że Kościół obecny jest w każdej przestrzeni życiowej, w której być nie powinien.
Napieralski uważa, że sytuacja dojrzała, by zaraz po wakacjach odbyła się rzetelna publiczna debata o świeckości państwa, dokąd wiara, religia, uczucia religijne mogą funkcjonować, a gdzie dziś zaczyna się państwo, które powinno być dla wszystkich; państwo, które nie promuje i nie stawia na pozycji uprzywilejowanej żadnej religii, ani żadnego wyznania.
Lider Sojuszu powtórzył, że sprawa krzyża powinna być załatwiona bardzo szybko przez kancelarię prezydenta. Jak ocenił, krzyż powinien znaleźć się np. w Świątyni Opatrzności Bożej.
Podkreślił, że sam jest za upamiętnieniem pary prezydenckiej, ale w sposób profesjonalny i godny. - Niewielka tablica, która byłaby na miejscu, właśnie w Pałacu Prezydenckim, upamiętniająca Lecha Kaczyńskiego i jego małżonkę z godłem państwa polskiego, byłaby czymś, czego oczekują Polacy - powiedział.
Porozumienie podpisane pod koniec lipca przez warszawską kurię, Kancelarię Prezydenta, organizacje harcerskie i duszpasterstwo akademickie kościoła św. Anny zakładało, że 3 sierpnia odbędzie się uroczyste przeniesienia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego do kościoła św. Anny. Dwa dni później uczestnicy akademickiej pielgrzymki mieli ponieść go na Jasną Górę. Jednak 3 sierpnia tłum przybyły w okolice Pałacu uniemożliwił przeniesienie krzyża. Krzyż przed Pałacem Prezydenckim ustawili harcerze w czasie żałoby narodowej; upamiętniał ofiary katastrofy smoleńskiej.