Węgry to "kurewski kraj"
We wrześniu 2006 r. Węgrzy usłyszeli z radia słowa premiera Ferenca Gyurcsanya: "Nic nie robiliśmy w ciągu czterech lat. Spierdoliliśmy. I to nie coś, ale wszystko. Przez ostatnie półtora roku kłamaliśmy rano, wieczorem i w nocy". Premier mówił też, że Węgry to "kurewski kraj". Te słowa wywołały wielką, polityczną rewolucję. Mieszkańcy Budapesztu wyszli na ulice, w stolicy i poza nią wybuchły zamieszki. Wkrótce pod parlamentem ludzie rozbili namioty. Wtedy 46-letniemu Orbanowi nie udało się obalić skompromitowanego Gyurcsanya, po czterech latach jednak przejął władzę na Węgrzech.
W wyborach parlamentarnych w kwietniu 2010 r. po ośmiu latach trwania w opozycji Fidesz wygrał wybory zdobywając 59 proc. mandatów, co było najlepszym rezultatem na Węgrzech od przemian ustrojowych w 1990 r. Razem z koalicjantem KDNP, który uzyskał 9,4 proc. mandatów, stworzyli większość konstytucyjną (68,13 proc. mandatów), umożliwiającą zmianę konstytucji i reformę państwa. Jarosław Kaczyński wierzy, że powtórzy ten sukces. Na razie jednak jego partia od pięciu lat jest w opozycji.
Do tego miażdżącego zwycięstwa prawicy by nie doszło, gdyby Węgry nie były jednym z najbardziej dotkniętych przez kryzys gospodarczy krajów Europy Wschodniej. W październiku 2008 r. kryzys zaczął się nasilać, a w związku z tym wzrosły napięcia polityczne i ekonomiczne.