Dostarczał nam emocji, ale nie będzie nam go brakować?
Janusz Palikot rozpoczynał tę kadencję jako polityk Platformy Obywatelskiej. Był najbarwniejszym z posłów - szokował, zadziwiał, wywoływał dyskusję, m.in. występując na konferencji prasowej ze sztucznym penisem i pistoletem czy przynosząc do studia telewizyjnego świński łeb. Media go kochały. Wielokrotnie karany naganami przez własny klub, głośno domagał się np. upublicznienia informacji o stanie zdrowia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Prokuratura sprawdzała, czy nie dopuścił się znieważenia głowy państwa pytaniem, czy L. Kaczyński może mieć problemy z alkoholem. Po katastrofie smoleńskiej zmienił fryzurę, założył okulary ("zerówki") w grubej, rogowej oprawce, zaczął używać łagodniejszego, stonowanego języka. Dawny Janusz Palikot "umarł" jednak na krótko. Szybko polityk znów zbulwersował stwierdzeniem, że "Lech Kaczyński ma krew na rękach". Klub PO debatował nad jego usunięciem, ale to Palikot sam postanowił pójść własną drogą...