Chiny
Rok 2030 roku to prawdziwe wejście smoka. Chiny podkreślą swój globalny status potęgi, tworząc flotę typu blue water, a więc taką, która jest w stanie operować z dala od macierzystych portów.
Jeśli Państwo Środka utrzyma dotychczasowy gospodarczy kurs, możemy być pewni, że flotę zasili kilkadziesiąt nowych korwet, nowe fregaty, niszczyciele rakietowe i okręty desantowe.
Prawdziwe wrażenie robią jednak inne jednostki. W optymistycznym założeniu Chiny w 2030 roku będą miały w swojej flocie nawet 99 okrętów podwodnych i cztery lotniskowce. Ambitne plany mówią o 415 jednostkach w aktywnej służbie w 2030 roku, co zdecydowanie przebija Amerykanów i ich 309 prognozowanych okrętów różnego typu (choć w całościowym tonażu USA nadal będą górą).
Jednak by osiągnąć te cele, Chińczycy musieliby zacząć produkować dwa razy więcej okrętów podwodnych rocznie i znacznie przyspieszyć konstruowanie innych jednostek.
Faktyczną siłę chińskiej marynarki w 2030 roku National Interest uzależnia od stopnia zaawansowania rodzimych lotniskowców, które powinny w tym czasie już pływać po morzach. Wyznacznikiem ma być także jakość okrętów podwodnych, które mają zastąpić jednostki klasy Jin, czyli podstawowy nośnik rakiet balistycznych. Specjaliści podkreślają, że z uwagi na hałaśliwość są one stosunkowo łatwe do wykrycia, szczególnie na tle konkurencyjnych okrętów tego typu.
Na zdjęciu: chińscy marynarze w południowokoreańskim porcie Inczhon.