Najlepszy argument, że Kaczyński nie zastąpi Szydło. "Nie pociągnie 12 godzin pracy"
Podobno jesteśmy coraz bliżej prawdy w sprawie rekonstrukcji rządu Beaty Szydło. Od wielu tygodni opinia publiczna żyje plotkami, że na fotel premier wskoczy Jarosław Kaczyński. Tymczasem Marek Sawicki z PSL puścił w obieg bodaj najbardziej chwytliwą teorię, o tym dlaczego prezes PiS nie zastąpi Szydło.
- Musiałby zacząć ciężko pracować. Trzeba mieć świadomość, że bycie premierem oznacza minimum 12 godzin pracy, a często 14 czy 16 godzin zajęć dziennie. To ponad siły prezesa PiS - mówi Marek Sawicki. To doświadczony poseł, mający na koncie pięć kadencji. Zna Kaczyńskiego nie do dziś. Zdradza, że 68 -letni prezes PiS prezes zaczyna swój dzień dopiero o godzinie 10 czy 11. - Przez to marszałek sejmu Marek Kuchciński często dopiero na tę godzinę wyznacza głosowanie. Wiele razy czekaliśmy, aż Kaczyński raczy dotrzeć do Sejmu. Premierowanie to już nie jest praca dla niego - dodaje Marek Sawicki.
Jego zdaniem Kaczyński ma wystarczająco dużo sił, aby zarządzać krajem z siedziby PiS przy ul.Nowogrodzkiej w Warszawie, albo z fotela "szeregowego posła" - jak sam o sobie mówi. Na każdym posiedzeniu Sejmu widać jak członkowie partii uzgadniają z Jarosławem Kaczyńskim kolejne posunięcia. Ten przytakuje lub kręci głową. W tym czasie oficjalny premier Polski Beata Szydło siedzi w ławach rządowych sama jak palec.
- Tyle wystarczy do realnej władzy w tym kraju. Prezes musiałby brać udział w agendzie spotkań, briefingach itd. To codzienna mitręga związana z byciem premierem. Po co mu to skoro i tak realne ma największą władzę w kraju - mówi Sawicki i wylicza: - Marszałek Sejmu jest na zawołanie, premier na zawołanie, prezydent podpisuje ustawy, a jeśli grymasi, jak w przypadku reformowania sądów, szczuje się na niego posła Stanisława Piotrowicza. Notowania rządu i PiS są dobre, więc rekonstrukcję rządu z Kaczyńskim jako premierem możecie włożyć między bajki - mówi dalej Marek Sawicki.
Tymczasem od tygodni grzeje scenariusz rekonstrukcji w obozie dobrej zmiany. "W PiS krąży mnóstwo historyjek, jak to skonfliktowani ministrowie albo wiceministrowie szli do szefowej rządu, prosząc, by rozstrzygnęła spór między nimi. Szydło słuchała, robiła mądre miny, a następnie mówiła: „Panowie, musicie się porozumieć”. I wychodziła. A ministrowie zgrzytali zębami i pielgrzymowali do Kaczora, błagając o przywódcę w rządzie. No i wybłagali" - pisali niedawno Robert Mazurek i Igor Zalewski, uchodzący za dobrze poinformowanych publicyści tygodnika "Sieci".
Spekuluje się o odwołaniu ministra środowiska Jana Szyszki, a także szefa MON, Antoniego Macierewicza - to dwaj najgorzej oceniani przez Polaków urzędnicy. W środę popołudniu trwała kluczowa narada kierownictwa partii w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej.
Co ciekawe według najnowszego sondażu sympatycy PiS stoją murem za Beatą Szydło. 33 proc. respondentów uważa, że byłoby lepiej, gdyby Beata Szydło pozostała premierem - wynika z sondażu, przeprowadzonego dla Wirtualnej Polski przez panel Ariadna.