Najkrótsza wojna w historii - starcie Anglii z Zanzibarem
Chociaż wojna między Zanzibarem a Wielką Brytanią trwała jedynie 40 minut, pochłonęła około 500 istnień - wyłącznie po stronie Zanzibaru, Anglicy nie stracili bowiem żadnego żołnierza. Najkrótszy konflikt w historii zakończył trwający setki lat proceder handlu niewolnikami u wschodnich wybrzeży Afryki - pisze Michał Staniul w artykule dla WP.
Basil Cave miał zaledwie 30 lat, gdy w 1895 roku brytyjskie Biuro Spraw Zagranicznych (Foreign Office) mianowało go konsulem na Zanzibarze. Choć jego ojciec od ponad dwóch dekad był członkiem parlamentu, młody Brytyjczyk nie zawdzięczał szybkiej kariery wyłącznie pochodzeniu. Stacjonując wcześniej w kosmopolitycznej Mombasie, Cave dał się poznać przełożonym jako skuteczny dyplomata, który potrafi zadbać o interesy swojej ojczyzny. A właśnie kogoś takiego Wielka Brytania potrzebowała w Stone Town.
Mimo że składające się na Zanzibar wysepki mają łącznie niewiele ponad 2,6 tys. km kwadratowych, archipelag stanowił ważny punkt rywalizacji o globalne wpływy. O ile zachodnia strona Afryki była już w tym czasie rozdzielona między europejskie potęgi, tak na wschodzie sytuacja rysowała się mniej wyraźnie. Niemcy, którzy do imperialnego wyścigu dołączyli ze sporym opóźnieniem, chcieli za wszelką cenę poszerzyć swe kolonialne włości na Czarnym Lądzie. W grę wchodziło nawet użycie siły. Widząc determinację Berlina, Wielka Brytania postawiła na dyplomację.
W 1890 roku roku oba państwa podpisały pakt Heligoland-Zanzibar. Głównym punktem układu był podział wpływów w Afryce Wschodniej. Brytyjczycy dali Niemcom wolną rękę do zajęcia rozległych terenów, które miały stać się Niemiecką Afryką Wschodnią (później - Tanganiką), a II Rzesza zrzekła się roszczeń do Zanzibaru. Przynajmniej oficjalnie.
Zniszczony pałac w Stone Town po wojnie Zanzibaru z Anglią fot. Richard Dorsey Mohun
Wielka Brytania od dłuższego czasu uważała położone 35 km od Afryki wyspy za część swojego imperium. Chociaż od 1698 roku rządzili nimi wywodzący się z Omanu sułtanowie, w drugiej połowie XIX wieku ich władza była już tylko teoretyczna; skłócona dynastia nie potrafiła przeciwstawić się europejskim przybyszom, którzy stopniowo narzucali lokalnym elitom własne zasady. Brytyjczycy najpierw zagwarantowali sobie prawo weta przy wyborze zanzibarskich monarchów, a po podpisaniu układu z Niemcami ogłosili archipelag swoim protektoratem. Wysłannicy królowej, natchnieni duchem abolicjonizmu, za swój główny cel na Zanzibarze podawali zakończenie kwitnącego od setek lat handlu niewolnikami. W rzeczywistości równie istotne było jednak też to, że państewko zapewniało okrętom Royal Navy łatwy dostęp do wschodniego wybrzeża Afryki i Oceanu Indyjskiego.
Podstęp ibn Barghasza
W 1893 roku sułtanem Zanzibaru został Hamad ibn Suwani. Wielu rodaków postrzegało go jako bezwolną marionetkę Europejczyków. Było w tym sporo prawdy: młody monarcha nie tylko ustępował Brytyjczykom w kwestii niewolnictwa, ale i oddał Włochom ostatnie zanzibarskie posiadłości w Somalii. Choć cieszył się dobrym zdrowiem, 25 sierpnia 1896 roku zmarł. Historycy zgodnie przypuszczają, że zaledwie 39-letni Hamad został otruty. Nim wiadomość o tragedii obiegła wyspę, do pałacu wprowadził się - wraz z uzbrojonymi strażnikami - jego ambitny kuzyn i odwieczny rywal, Chalid ibn Barghasz. Nie czekając na zgodę Londynu, po kilku godzinach ogłosił się nowym sułtanem.
Brytyjczycy, rzecz jasna, byli bardzo niezadowoleni z takiego obrotu spraw. Chalid jawił im się jako fatalny kandydat na władcę, choćby i tylko tytularnego: był niepokorny, otaczał się niewolnikami, a do tego otwarcie rozmawiał z Niemcami.
Czując że trzeba działać, Basil Cave jeszcze tego samego dnia udał się do uzurpatora, by nakłonić go do kapitulacji. Ibn Barghasz próbował przejąć tron już trzy lata wcześniej. Wtedy wystraszył się brytyjskich gróźb. Tym razem nie miał zamiaru uginać karku. Zwołując swoich zwolenników, do północy zgromadził w pałacu i przylegającym do niego haremie prawie trzy tysiące "żołnierzy". Większość stanowili pospiesznie uzbrojeni cywile.
Spotkawszy się z odmową Chalida, Cave skontaktował się z Londynem. "Czy, w przypadku wyczerpania wszelkich pokojowych metod, możemy ostrzelać pałac z okrętów wojennych?" - napisał w depeszy. Dzięki dobrze rozwiniętej sieci telegraficznej, odpowiedź przyszła już następnego ranka: "może pan podjąć wszelkie niezbędne kroki".
Oczekiwanie
W chwili rozpoczęcia kryzysu w przystani w Stone Town zakotwiczone były dwie brytyjskie jednostki: krążownik Philomel i kanonierka Thrush. Na wezwanie konsula, w ciągu doby dołączyły do nich trzy kolejne okręty: Sparrow, Racoon i St George. Całą flotą dowodził doświadczony kontradmirał Harry Rawson, który w przeszłości brał udział w tłumieniu lokalnych powstań w Chinach i Egipcie (rok później jego marynarze zrównają z ziemią zbuntowane miasto Benin w Afryce Zachodniej). Na wybrzeżu do akcji szykowało się tymczasem około 900 askarysów (lokalnych żołnierzy sił kolonialnych) i 150 Brytyjczyków pod rozkazami generała Lloyda Matthewsa, który od kilku lat pełnił funkcję zanzibarskiego pierwszego ministra (odpowiednik premiera) i naczelnika wojska.
Chociaż Basil Cave usilnie pertraktował z samozwańczym sułtanem, ibn Barghasz pozostał nieugięty. Wieczorem 26 sierpnia brytyjski konsul postawił mu ostateczne ultimatum - biała flaga miała zawisnąć na maszcie przed 9:00 rano. Pół godziny przed upływem wyznaczonego czasu Chalid przekazał dyplomacie swą finalną odpowiedź: "Nie sądzę, że otworzycie do nas ogień". Był w błędzie.
Najkrótsza wojna w historii
O 9:02 trzy okręty Jej Królewskiej Mości oddały pierwszą salwę w kierunku sułtańskiego pałacu. Ostrzał był tak celny, że rebelianci momentalnie stracili niemal całą artylerię: XVII-wieczną armatę, dwa działa polowe (prezent dla zanzibarskiego dworu od niemieckiego cesarza) oraz kilka karabinów maszynowych. W tym samym czasie pozostałe jednostki rozbiły "armadę" pretendenta: jacht-fregatę Glasgow i dwa parowe stateczki. Zatoka, w której toczyła się walka, była tak płytka, że maszty zatopionego okrętu Chalida wystawały z wody jeszcze przez szesnaście lat (w końcu się złamały).
HMS St George i HMS Philomel w czasie wojny w Zanzibarzefot. Wikimedia Commons/Illustrated London News
Po kilku minutach bombardowania duża część monarszego kompleksu stanęła w płomieniach. Brytyjczycy używali pocisków zapalających, a w budynkach znajdowało się wiele drewnianych elementów; co gorsza, buntownicy ufortyfikowali swoją twierdzę za pomocą masywnych stołów, szaf i innych mebli. Ogień zebrał tragiczne żniwo. Gdy około 9:40 obrońcy pałacu wywiesili białą flagę, pod gruzami znajdowało się blisko 500 osób. Wojna angielsko-zanzibarska dobiegła końca.
Według relacji prasowych, Chalid ibn Barghasz uciekł ze swej rezydencji na samym początku strzelaniny. Inna wersja mówi, że przez pewien czas próbował zachować zimną krew i pozostawał z podwładnymi. Jakkolwiek było, pewnym jest, że uzurpator nie miał zamiaru ginąć na tronie. Kiedy Brytyjczycy rozbrajali jego ludzi, ibn Barghasz ukrywał się już za murami niemieckiego konsulatu. Gościł tam przez ponad miesiąc. 2 października Niemcy przemycili go do Dar es Salaam. W Niemieckiej Afryce Wschodniej żył aż do 1916 roku, gdy wpadł w ręce brytyjskich żołnierzy walczących na afrykańskim froncie pierwszej wojny światowej. Resztę życia spędził na wygnaniu.
Pozbywszy się Chalida, Brytyjczycy osadzili na zanzibarskim tronie Hammuda ibn Muhammada. Nowy władca, zgodnie z założeniami, był im absolutnie posłuszny. Jedna z jego pierwszych decyzji dotyczyła całkowitego zniesienia niewolnictwa. Nawet jeśli nie wszystkim na wyspie się to podobało, nikt nie próbował sprzeciwiać się rozkazom dyktowanym przez Londyn.
Michał Staniul dla Wirtualnej Polski