Pucz moskiewski - 1991 r.
Strosser i Prince opisują puczystów (wiceprezydenta ZSRR Giennadija Janajewa, szefa KGB Władimira Kriuczkowa, szefa MSW Borisa Pugo, premiera Walentina Pawłowa, szefa sztabu generalnego Wlaerija Bołdina i ministra obrony marszałka Dimitrija Jazowa) jako "dobrane towarzystwo miernot". Pewnie dlatego też przewrót się załamał.
Puczyści przystąpili do działania, gdy Gorbaczow wyjechał na wakacje na Krym. Wydali oświadczenie, że zły stan zdrowia uniemożliwia mu dalsze sprawowanie władzy, co było ciekawym określeniem na uwięzienie Gorbaczowa w jego daczy. Tymczasem w Moskwie pijany Janajew próbował podpisać się pod dokumentem dającym mu władzę. Gdy on walczył z własnym… stanem, przed moskiewskim Białym Domem zbierali się protestujący, wokół nich czołgi. Rosyjscy żołnierze nie mieli jednak najmniejszej ochoty strzelać do rodaków. Puczyści widać zapomnieli też o Borysie Jelcynie. Nowy prezydent pojawił się na barykadach, krótko przemówił, dał się sfotografować i to właściwie tyle. Ale wystarczyło.
Pucz zakończył się 21 sierpnia. Nie doszło do masakry, choć zginęły trzy osoby. Uwolniony Gorbaczow wrócił do stolicy, ale to nie on, a Jelcyn miał zdjęcia wśród demonstrantów. Cztery miesiące później rozpadło się ZSRR.
Cytaty pochodzą z książki "Najgłupsze wojny" Eda Strossera i Michaela Prince, wydawnictwa MG. Znaleźć w niej można pozostałe przykłady najidiotyczniejszych konfliktów zbrojnych (czytaj więcej o tej książce)
.
(wp.pl / mp)