"Najgłupsze wojny"

Czyli o czym należy pamiętać, jeśli marzy się o karierze dyktatora lub agresora

Obraz

/ 15Prezydent: jak mogłem być takim idiotą? - zdjęcia

Obraz
© AFP

Jeśli planujesz inwazję na inny kraj, pamiętaj o: działających radiostacjach, aktualnych mapach (nie, turystyczne mogą nie wystarczyć, chyba że chcesz zaatakować wypożyczalnię sprzętów wodnych) i "upewnij się, że twoje służby specjalne nie są służbami specjalnej troski" - to tylko niektóre rady, jakich udzielają Ed Strosser i Michael Prince, autorzy książki "Najgłupsze wojny. Obywatelski przewodnik po nieudanych puczach, spapranych przewrotach, bezsensownych inwazjach i absurdalnych rewolucjach". Stworzyli oni listę 16 najbardziej pomylonych militarnych operacji. My przedstawiamy pięć z nich.

Kto i dlaczego znalazł się w tym mało chlubnym zestawieniu? Jeśli marzysz o karierze dyktatora lub agresora, sprawdź to koniecznie, by jak jeden z prezydentów nie wypominać sobie: Jak mogłem być takim idiotą?

(wp.pl / mp)

/ 15Inwazja w Zatoce Świń -1961 r.

Obraz
© AFP

Gdy Fidel Castro przejął w 1959 r. władzę na Kubie i odwrócił się do mocarstwowego sąsiada, nacjonalizując amerykańską własność, biznesmenom z USA podskoczyło ciśnienie, oficjelom spociły się dłonie, a prezydent Eisenhower prawdopodobnie udał się na pole golfowe. Waszyngton poczuł, że wróg nigdy wcześniej nie był tak blisko jego granic i postanowił się go pozbyć. CIA opracowała plan, który miał być tajemnicą i oczywiście sukcesem - wyszła klapa i wszyscy wiedzieli, kto za nią stoi.

Początkowo zorganizowano serię zamachów nie tylko na życie Castro, ale i na jego wizerunek. Ponieważ CIA chciała mieć czyste ręce, które w każdej chwili będzie mogła pokazać światu, wynajęto… mafię. Gangsterzy stracili wpływy z zamkniętych w Hawanie kasyn, przystali więc na taki układ. Castro planowano m.in. podać środek, przez który wypadnie mu słynna broda. Mafiosi okazali się jednak zaskakująco mało skuteczni. Richard Bissell z CIA wpadł więc na inny pomysł: inwazja emigrantów na Kubę. Tymczasem w USA doszło do zmiany na fotelu prezydenta i na początku 1961 roku zasiadł na nim John. F. Kennedy. Teraz sąsiad-buntownik w berecie stał się jego problemem.

Na zdjęciu: Ernesto "Che" Guevara i Fidel Castro.

/ 15Inwazja w Zatoce Świń -1961 r.

Obraz
© AFP

CIA planowało przeszkolić 1500 kubańskich emigrantów, którzy mieli zostać zrzuceni na rodzimą wyspę, dzięki wsparciu z powietrza doprowadzić do antycastrowskiego powstania, przejąć władzę i Cuba Libre - proste jak przygotowanie drinka. Kennedy postawił warunek: nikt nie może wiedzieć, że USA stoją za tą operacją. Dość trudne zdanie, gdy wziąć pod uwagę, że w styczniu 1961 roku "New York Times" zamieścił na czołówce artykuł o tym, że CIA szkoli kubańskich partyzantów w Gwatemali. Prezydent i wywiad postanowili się nie przejmować.

Inwazja rozpoczęła się 17 kwietnia 1961 roku i zakończyła po dwóch dniach kompletną klęską. Autorzy "Najgłupszych wojen" jako zaletę JFK podają to, że "po inwazji z żenowaniem przyznał się do błędu mówiąc: 'Jak mogłem być takim idiotą, żeby im na to pozwolić'", a jako wadę: "Te wyrazy skruchy nastąpiły o tydzień za późno". Co poszło nie tak?

Na zdjęciu: kubańscy żołnierze podczas obrony Zatoki Świń.

/ 15Inwazja w Zatoce Świń -1961 r.

Obraz
© AFP

Przed inwazją lądową flotę powietrzną Castro zaatakowały B-26. Jeden z podstawionych pilotów poleciał nawet do Miami, by opowiedzieć o rzekomym buncie w szeregach komunistów. Dziennikarze szybko odkryli przekręt - prawdziwe bombowce Castro miały inne dzioby niż samolotu "uciekiniera". Zmieniono też miejsce planowanego uderzenia ze znajdującego się na wzgórzach Trinidad na odludną, bagienną Zatokę Świń (nadal chciano zachować pozory tajności). Nowa lokalizacja nie pozwalała jednak na ewentualne rozproszenie się partyzantów w górach, co okaże się istotne już w 48. godzinie operacji. A to był dopiero początek.

Podczas gdy Castro osobiście dowodził obroną, Kennedy starał się udawać, że nie stoi za inwazją. Gdy w końcu zezwolił na ponowny atak z powietrza, kubańscy emigranci nie chcieli zasiąść za sterami. Być może przeczuwali już wtedy to, czego nie wiedział sam prezydent: że operacja skończy się fiaskiem. Na tą "nie mającą nic wspólnego z USA" akcję wysłano więc kilku amerykańskich pilotów. I to nie pomogło. 19 kwietnia buntownicy skapitulowali. Ponad stu zginęło, 1200 oddało się do niewoli, części w ogóle nie udało się dotrzeć na wyspę.

Na zdjęciu: zatrzymanie kubańskich powstańców.

/ 15Inwazja w Afganistanie - 1979 r.

Obraz
© AFP

Strosser i Prince zwracają uwagę, że kiedy Kabul stał się niepokorny wobec Moskwy, ta zareagowała jedynym znanym jej sposobem: wysłała czołgi. Jednak działania, które doprowadziły do stłamszenia buntów na Węgrzech i w Czechosłowacji, pod Hindukuszem okazały się pułapką. Także USA zareagowały odruchowo w myśl zasady wróg mojego wroga jest moim przyjacielem i zaczęły wspierać mudżahedinów walczących z radzieckimi wojskami. "W rezultacie wybuchła długa, krwawa i niszcząca wojna, która zrujnowała Afganistan, pchnęła Związek Radziecki na szybką drogę do unicestwienia i stworzyła całkiem nowego wroga USA, który wypełnił lukę po nieodżałowanym ZSRR" - piszą autorzy książki "Najgłupsze wojny".

/ 15Inwazja w Afganistanie - 1979 r.

Obraz
© AFP

Karuzela przywódców kręciła się w Afganistanie w latach 70. ubiegłego wieku tak szybko, że trudno było się zorientować, kto na niej siedzi, a kto już z niej wypadł. W 1973 roku władzę przejął Mohammed Daoud Khan - zwolennik komunizmu, wobec którego ZSRR miał swoje nadzieje - zawiedzione, gdy okazało się, że chce być niezależny. Polityk zginął w kwietniu 1978 roku, a rządy objął Nur Mohammed Tariki. "Ku osłupieniu radzieckich przywódców, poważnie potraktował ich propagandę" - piszą Strosser i Prince. Reformy Tarikiego były tak radykalne, że nie tylko religijni fundamentaliści chcieli jego odejścia, ale i sami Sowieci. Rok po ogłoszeniu się prezydentem został stracony. Kolejnym przywódcą został Hafizullah Amin. Wyjątkowo „pechowy” kandydat, nie podobał się ani ZSRR, ani Afgańczykom, ani Amerykanom, choć studiował na uniwersytecie Columbia.

Moskwa wysłała wojska do Afganistanu w grudniu 1979 roku. Zabitego przez specnaz Amina zastąpił posłuszny Kremlowi Babrak Karmal. Jednak w kraju wybuchło powstanie mudżahedinów, a ZSRR uwikłało się w 10-letni konflikt.

Na zdjęciu: mudżahedini stoją nad szczątkami zestrzelonego helikoptera.

/ 15Inwazja w Afganistanie - 1979 r.

Obraz
© AFP

Amerykanie widzieli w wojnie okazję, by dopiec swojemu wrogowi nr 1 - ZSRR. Oficjalnie Waszyngton potępił Sowietów i zbojkotował olimpiadę w Moskwie. Nieoficjalnie postanowiono pieniędzmi i bronią wesprzeć afgańskich bojowników, by ci powoli wykrwawiali najeźdźców. USA, kryjąc się za maską pozorów, dozbrajały mudżahedinów przez pakistański wywiad ISI i prezydenta Mohammeda Zię al-Huqa. Jak Pakistańczycy rozdzielali fundusze, prawdopodobnie pozostaje tajemnicą dla samego CIA. A im cięższy sprzęt Kreml wysyłał do Afganistanu, tym lepszą broń Amerykanie dostarczali bojownikom przez Pakistan. I tak Afgańczycy stali się mistrzami świata w strzelaniu ze Stingerów do radzieckich śmigłowców. Pod Hindukusz zjechali się także chętni do walki z całego świata islamu, m.in. Osama bin Laden.

Ostatecznie wojna zakończyła się w 1989 roku; świat obiegły zdjęcia, na których czołgi Sowietów wycofują się przez most Termez. Dwa lata później ZSRR się rozpadło. Amerykanie zapomnieli o Afganistanie na całą dekadę. Tragicznie przypomniano im o tym kraju 11 września 2001 roku. Siły NATO, w której większość stanowi amerykański kontyngent, już 11. rok są uwikłane w konflikt w Afganistanie.

/ 15Wojna o Falklandy - 1982 r.

Obraz
© AFP

"To wojna o nacjonalistyczne poczucie, kto jest silniejszy, a kogo będzie można nazwać popychadłem" - tak Strosser i Prince ocenili konflikt, który dwie trzy temu rozegrał się na Falklandach, wyspach pod brytyjskimi zarządami u wybrzeży Argentyny. Podczas 10 tygodni starć zginęło w nim tysiąc żołnierzy i cywilów. Dlaczego w ogóle doszło do wojny? Atak na Falklandy miał poprawić wizerunek rządzącej Argentyną junty. "Brudna wojna", torturowani, mordowani lub przepadający bez śladu obywatele, dodatkowo kryzys gospodarki nieco nadszarpnęły dobre imię gen. Leopoldo Galtieriego. Odzyskanie Malwinów (jak nazywają wyspy Argentyńczycy) miało to zmienić. Dla Wielkiej Brytanii była to operacja: "obrona okruchów imperium".

Na zdjęciu: brytyjski HMS "Hermes".

/ 15Wojna o Falklandy - 1982 r.

Obraz
© AFP

Gdy 19 marca 1982 roku Argentyńczycy wtargnęli na wyspę Południowa Georgia, administrowaną wówczas przez gubernatora Falklandów, świat był w szoku. Głównie dlatego, jak piszą autorzy książki, że niewielu wiedziało, że wyspa w ogóle istnieje. Także jej mieszkańcy, angielscy polarnicy, zdziwili się niezwykłą inwazją - nie mundurowych, a… argentyńskich zbieraczy złomu. Nawet jeśli natura najeźdźców na to nie wskazywała, sprawa była poważna. Awantura wisiała w powietrzu i wybuchła na dobre, kiedy 2 kwietnia Galtieri ruszył na Port Stanley, stolicę Falklandów.

Margaret Thacher, nie od parady nazywana "żelazną damą", wysłała okręty na południowy Atlantyk. Galtieri, mający doświadczenie w nękaniu milionów swoich rodaków, uznał, że da odpór Brytyjczykom. Tymczasem USA, rozdarte między - jak piszą autorzy książki - "ulubionym państwem demokratycznym a ulubioną dyktaturą", wysłały swojego sekretarza stanu Alexandra Haiga, by spróbował pojednać zwaśnione strony. Nie udało się.

Na zdjęciu: brytyjscy żołnierze wciągają flagę przed domem gubernatora w Port Stanley.

10 / 15Wojna o Falklandy - 1982 r.

Obraz
© AFP

Najbardziej krwawym i kontrowersyjnym wydarzeniem wojny stało się zatopienie argentyńskiego krążownika "Generał Belgrano" z ponad 300 członkami załogi. Okręt został zaatakowany, choć znajdował się poza wodami terytorialnymi wysp. Sugerowano, że torpedując "Belgrano", Brytyjczycy chcieli storpedować negocjacje pokojowe. Jeśli faktycznie tak było, plan się udał. Ostatecznie Brytyjczycy wygrali wojnę, choć nie bez strat. Koniec końców to również Thatcher poprawiła swój wizerunek, a nie Galtieri, który trzy dni po przegranej został pozbawiony władzy.

Konflikt o Falklandy zmienił się w perspektywie ostatnich 20 lat, ponieważ odkryto w ich pobliżu złoża ropy naftowej. Wraz z ujawnieniem bogactw, które w sobie skrywają, Argentyna znów bacznie przygląda się Malwinom. Czy dojdzie do drugiej odsłony sporu?

Na zdjęciu: Margaret Thatcher i załoga HMS "Antrim".

11 / 15Amerykańska inwazja na Grenadę - 1983 r.

Obraz
© AFP

Grenada, dawna brytyjska kolonia, uzyskała niepodległość w 1974 roku. Pięć lat później władzę w tym wyspiarskim państwie przejął lewicowy przywódca Maurice Bishop. Postawił na przyjaźń z Kubą i ZSRR, co nie spodobało się USA, choć starano się nie histeryzować. W końcu Grenada była raczej znana ze swoich pięknych plaż i uczelni medycznej niż potężnej armii. Bishop zdawał sobie z tego sprawę, dlatego rozpoczął budowę międzynarodowego lotniska, które miało przyciągnąć turystów. Na nieszczęście rządzących prace te zlecono Kubańczykom.

Bishop miał przeciwników nie tylko w Waszyngtonie, ale i we własnej partii. 13 października 1983 roku doszło do zamachu stanu. Władzę przejął Bernard Coard, a Bishopa uwięziono. Za dawnym przywódcą wstawili się jednak sami Grenadyjczycy. Coard uwolnił Bishopa, ale potem zmienił zdanie, kazał go znów złapać i rozstrzelać. Jak rasowy dyktator doprowadził także do śmierci 50 cywilów. USA zapaliła się czerwona lampka. Na wyspie przebywało kilkuset amerykańskich studentów i brytyjski gubernator. Dodatkowo podejrzewano, że nowe lotnisko będzie miało militarne zastosowanie.

Na zdjęciu: amerykańscy żołnierze dokonują zatrzymań w stolicy Grenady.

12 / 15Amerykańska inwazja na Grenadę - 1983 r.

Obraz
© AFP

25 października rozpoczęła się operacja "Urgent Fury". Przeciwko 1500 słabo uzbrojonym żołnierzom Grenady i 700 Kubańczykom wysłano 7 tys. wojskowych USA. Zajęcie niedużej wyspy trwało 10 dni, kosztowało życie 19 Amerykanów, a ponad stu zostało rannych. Część ofiar to wynik pomyłkowych starć między samymi Amerykanami. Waszyngton nie pytał również o zdanie na temat operacji Londynu, mimo że Grenada należała do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów.

Choć Amerykanom brakowało niezbędnych informacji (jak opis sił wroga czy dokładne mapy), by efektywnie przeprowadzić inwazję, nie poddali się. Postawili na efektowność. Desant rozpoczęli spadochroniarze. Poszło w miarę gładko, ponieważ Kubańczycy będący na wyspie dostali rozkaz, by otworzyć ogień tylko w odpowiedzi na ostrzał wroga. Rangersi dotarli do studenckiego osiedla i dowiedzieli się, że kampusy są dwa i więcej Amerykanów jest właściwie w tym drugim.

13 / 15Amerykańska inwazja na Grenadę - 1983 r.

Obraz
© AFP

Wieczorem na wyspę dotarli także marines, niestety nie mieli kontaktu z Rangersami, ani ci ostatni z dowództwem na okręcie. "Pozostało odbieranie rozkazów drogą telepatyczną" - komentują Strosser i Prince. Skomplikowała się również nieco akcja ewakuowania gubernatora Paula Scoona. Na szczęście miał on u siebie telefon i właśnie tak podobno żołnierze skontaktowali się z dowództwem. Tymczasem główny sprawca całego zamieszania Coard ukrywał się w lochach Fortu Frederick i też nie miał kontaktu ze swoimi siłami. Kolejnego dnia Amerykanie nie zorientowali się, że większość sił Grenady skapitulowała, dalej więc prowadzono walkę. Nie obyło się bez ofiar.

Plan jednodniowej operacji zakończył się po 10 dniach. Ostatecznie Coarda schwytano, wzięto do niewoli także ponad 600 Kubańczyków. Zginęło 67 Grenadyjczyków i 24 Kubańczyków. Amerykańscy żołnierze dostali w domu medale. Ewakuowani studenci mieli semestr "w plecy", ale w końcu mogli kontynuować naukę. Happy end, którego Hollywood by nie wymyślił.

Na zdjęciu: obóz dla zatrzymanych Kubańczyków.

14 / 15Pucz moskiewski - 1991 r.

Obraz
© AFP

"Głasnost" i "pieriestrojka" - jawność i przebudowa - były hasłami przewodnimi rządów Gorbaczowa, który w 1985 roku przejął władzę w ZSRR. Nie spodziewał się, że będzie to początek końca kolosa na bardzo popękanych, nasiąkniętych krwią, glinianych nogach. Dzięki "jawności" mieszkańcy Związku przestali się bać nie tylko szeptać, ale i mówić głośno o zbrodniach przeszłości. A pierwsze reformy wyzwolił głód kolejnych zmian. Pod koniec 1989 roku upadł mur berliński. Na początku 1991 r. Mołdawia, Gruzja i Armenia odrzuciły plan "liftingu" ZSRR. Niedźwiedzi uścisk Kremla wyraźnie tracił na sile. A to coraz bardziej niepokoiło radzieckich twardogłowych.

W czerwcu 1991 r. Borys Jelcyn został wybrany prezydentem RSFRR. Wkrótce - 20 sierpnia - miała zostać podpisana nowa radziecka konstytucja, która przekształciłaby Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich w Związek Suwerennych Republik Radzieckich. To wcale nie miała być mała zmiana. W nocy z 18 na 19 sierpnia doszło do puczu.

Na zdjęciu: Michaił Gorbaczow i Borys Jelcyn.

15 / 15Pucz moskiewski - 1991 r.

Obraz
© AFP

Strosser i Prince opisują puczystów (wiceprezydenta ZSRR Giennadija Janajewa, szefa KGB Władimira Kriuczkowa, szefa MSW Borisa Pugo, premiera Walentina Pawłowa, szefa sztabu generalnego Wlaerija Bołdina i ministra obrony marszałka Dimitrija Jazowa) jako "dobrane towarzystwo miernot". Pewnie dlatego też przewrót się załamał.

Puczyści przystąpili do działania, gdy Gorbaczow wyjechał na wakacje na Krym. Wydali oświadczenie, że zły stan zdrowia uniemożliwia mu dalsze sprawowanie władzy, co było ciekawym określeniem na uwięzienie Gorbaczowa w jego daczy. Tymczasem w Moskwie pijany Janajew próbował podpisać się pod dokumentem dającym mu władzę. Gdy on walczył z własnym… stanem, przed moskiewskim Białym Domem zbierali się protestujący, wokół nich czołgi. Rosyjscy żołnierze nie mieli jednak najmniejszej ochoty strzelać do rodaków. Puczyści widać zapomnieli też o Borysie Jelcynie. Nowy prezydent pojawił się na barykadach, krótko przemówił, dał się sfotografować i to właściwie tyle. Ale wystarczyło.

Pucz zakończył się 21 sierpnia. Nie doszło do masakry, choć zginęły trzy osoby. Uwolniony Gorbaczow wrócił do stolicy, ale to nie on, a Jelcyn miał zdjęcia wśród demonstrantów. Cztery miesiące później rozpadło się ZSRR.

Cytaty pochodzą z książki "Najgłupsze wojny" Eda Strossera i Michaela Prince, wydawnictwa MG. Znaleźć w niej można pozostałe przykłady najidiotyczniejszych konfliktów zbrojnych (czytaj więcej o tej książce)
.

(wp.pl / mp)

Wybrane dla Ciebie
Wypadek na DK11 pod Lublińcem. Zderzenie się trzech pojazdów
Wypadek na DK11 pod Lublińcem. Zderzenie się trzech pojazdów
Andrzej Kołakowski nie żyje. Pożegnał go Karol Nawrocki
Andrzej Kołakowski nie żyje. Pożegnał go Karol Nawrocki
Rosja zaostrza przepisy karne. Za dywersję będą karać już 14-latków
Rosja zaostrza przepisy karne. Za dywersję będą karać już 14-latków
Tragedia w żłobku w Kołobrzegu. Prokuratura o nowych ustaleniach
Tragedia w żłobku w Kołobrzegu. Prokuratura o nowych ustaleniach
"Złamię mu nogi". Rumuńska europosłanka grozi Wołodymyrowi Zełenskiemu
"Złamię mu nogi". Rumuńska europosłanka grozi Wołodymyrowi Zełenskiemu
Chamenei drwi z Trumpa. "Niech dalej śni"
Chamenei drwi z Trumpa. "Niech dalej śni"
Eksplozje na Nord Stream. Strona polska nie odwoła się od decyzji sądu
Eksplozje na Nord Stream. Strona polska nie odwoła się od decyzji sądu
Trump atakuje kolejnego prezydenta. "To szaleniec"
Trump atakuje kolejnego prezydenta. "To szaleniec"
Pogrzeb Marcina zagryzionego przez psy. Zaskakujące wyznanie księdza na kazaniu
Pogrzeb Marcina zagryzionego przez psy. Zaskakujące wyznanie księdza na kazaniu
Andrzej Duda o nowej posadzie. "Dziękuję panu prezesowi"
Andrzej Duda o nowej posadzie. "Dziękuję panu prezesowi"
Traktorem na dyskotekę. Nastolatkowie podwędzili go dziadkowi
Traktorem na dyskotekę. Nastolatkowie podwędzili go dziadkowi
Wyroki dla Psycho Fans. "Maślak" skazany na 10 lat więzienia
Wyroki dla Psycho Fans. "Maślak" skazany na 10 lat więzienia