Brazylia
Demonstrant z Rio de Janeiro w masce Guya Fawkesa trzyma narodową flagę, 17 czerwca.
"Jeden Neymar jest wart mniej niż jeden nauczyciel" - takie hasła robią ostatnio furorę w Brazylii, kraju, w którym piłka nożna jest traktowana niemal na równi z religią.
Demonstracje rozpoczęły się od protestu przeciwko 20-procentowej podwyżce cen biletów komunikacji miejskiej, ale podobnie jak w przypadku Turcji, był to dopiero początek lawiny niezadowolenia.
Zły stan oświaty, służby zdrowia i innych służb publicznych w cieniu gigantycznych wydatków na piłkarski Pucharu Konfederacji, Mistrzostwa Świata 2014 oraz Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro 2016, stał się początkiem największego od dziesięcioleci wybuchu społecznych protestów.
Czytaj więcej: Bunt milionów. Dlaczego ludzie wyszli na ulice?