Nadzieja i strach, czyli Ameryka po wyborach

W wyborczy wieczór strach, który dominuje w nastrojach Amerykanów jak kraj długi i szeroki, ustąpił nadziei. Pytanie, na jak długo.

Obraz
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Miliony poczuły dotyk historii. W nowojorskim Harlemie, gdzie oglądałem wyborczy wieczór na telebimie wśród tysięcy ludzi zgromadzonych na skrzyżowaniu ulic noszących imiona bohaterów czarnej Ameryki – Martina Luthera Kinga i Adama Claytona Powella – ten dotyk był przeszywający. O godzinie 23 czasu lokalnego wystrzeliły szampany, popłynęły łzy i zakorkowały się wszystkie sieci komórkowe. Spontaniczną i historyczną rozbiórkę berlińskiego muru w listopadzie 1989 roku znam tylko z obrazków telewizyjnych, ale myślę, że 19 lat później w Chicago, Harlemie i wielu innych miejscach w Stanach Zjednoczonych entuzjazm był podobny. Ludzie padali sobie w ramiona, płakali, tańczyli w rytm afrykańskich bębnów i skandowali hasło, na którym przez długie miesiące kampanii wyborczej Barack Obama niósł swoją obietnicę zmiany: „Yes We Can!”. W 15-minutowym przemówieniu, które prezydent elekt wygłosił kilkadziesiąt minut później do prawie miliona ludzi zgromadzonych w parku miejskim w Chicago, do Ameryki i – nie przesadzając –
do całego świata hasło „Naprawdę potrafimy!” powtórzył siedem razy. Zupełnie jakby chciał mieć absolutną pewność, że ludzie naprawdę je rozumieją.

Wstyd w Atlancie

Richard Dunn jest 53-letnim typowym przedstawicielem amerykańskiej klasy średniej – ciepła korporacyjna posada, żona, dwójka dorosłych dzieci i duży dom z równo przystrzyżonym trawnikiem
na przedmieściach Atlanty. Richardowi jest wstyd. – Do wczoraj zawsze głosowałem na Republikanów, ale dzięki temu idiocie Bushowi przejrzałem na oczy – mówi mi na dwa dni przed wyborami. Rewizji swoich poglądów dokonał, gdy w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia. Zaczął uważniej przyglądać się polityce. Przeczytał konstytucję. Zaprenumerował kilka periodyków.

Takich jak on jest sporo: 20 procent wyborców Busha z 2004 roku teraz zagłosowało na Obamę.

– Wstyd to jest największa zmiana, jaka zaszła w tym narodzie od dziesięcioleci – uważa Richard. – To coś całkiem nowego, wpływa na naszą mentalność. Wstydzić się za Amerykę? Jeszcze do niedawna było to nie do pomyślenia.

Lekarstwem na wstyd ma być prezydent Barack Obama. – To jego największa zaleta – przekonuje mnie Richard. – On podnosi nasze morale.

Zastrzyk pewności siebie niewątpliwie Amerykanom się przyda. Mimo że większość sondaży w ostatnim tygodniu kampanii dawała demokracie dwucyfrową przewagę, jego zwolennicy bali się, że ich kandydat przepadnie. Strach obamomaniaków o to, że siły piekielne odbiorą ich idolowi zwycięstwo, miał tym większe oczy, im bliżej było do dnia głosowania. Czego się bali?

Tego, że może Obama urodził się w Kenii, więc nie ma prawa być prezydentem (tak utrzymywał pewien prawnik z Pensylwanii i domagał się w sądzie, aby kandydat Demokratów pokazał swój akt urodzenia).

Tego, że nie dopisze pogoda. – Ci, którzy zasuwają za minimalną stawkę, muszą po pracy stać w kolejkach, by głosować – awanturowali się. I wieszczyli: – Jak będzie zimno, część zrezygnuje.

Bali się też, że sondaże zawyżają wynik czarnoskórego kandydata, że wybory zostaną sfałszowane, tak jak – wedle ich opinii – w roku 2000, i wreszcie – że Obama zostanie po prostu zlikwidowany. – Proponowane przez niego zjednoczenie Amerykanów jest nie w smak bardzo potężnym ludziom – słyszałem często. – Jest ryzyko, że go zabiją. 4 listopada dopisała i pogoda, i demokracja. Senator Barack Obama, choć chce jednoczyć naród, nie został zabity. Choć jest czarnoskóry, wygrał wybory. I nawet jeśli urodził się w Kenii, 20 stycznia zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych. Co dalej? * Strach w Arizonie*

Amerykanie, którzy głosowali na Johna McCaina, boją się, że nadchodzi socjalizm. – Ten człowiek nie kłamie – ironizuje Paul Rasier, emerytowany prawnik z Phoenix w Arizonie. – On naprawdę dokona zmiany. Wprowadzenie socjalizmu w tym kraju będzie zmianą fundamentalną. To koniec Ameryki. Nasza konstytucja mówi o równości szans, ale nie o tym, żeby jeden hydraulik Joe zasuwał na stu obiboków! – pieni się.

Boją się też, że Obama nie ma pojęcia o polityce zagranicznej:
– Jedynym radykałem, który go nie poparł, jest Osama ben Laden – ciągnie Paul. – Ale on mało się ostatnio odzywa. Zadowolenie zdążyli za to wyrazić wszyscy nasi najwięksi przyjaciele: Chávez, przywódcy Hamasu i talibowie. Dla nich taki lider w Białym Domu to dar z nieba.

Jednak powody do niepokoju mają też ci, którzy oddali swój głos na Obamę. Vince Frier wychował się w czarnym, rządzonym przez gangi getcie w Los Angeles. Jako jedyny ze swojego rodzeństwa zaparł się, skończył jedną szkołę, drugą, przeniósł się na Wschodnie Wybrzeże i dziś jest zadowolonym z życia 35-latkiem z własnym mieszkaniem i świetnie prosperującą firmą na Brooklynie.

– Oczekiwania są za duże – mówi mi zaraz po oddaniu głosu na, jak mówi, „swojego czarnucha”. – Ten ogrom nadziei może zrujnować jego prezydenturę. Zbyt wielu czarnych i biednych wyobraziło sobie, że jeden gość rozwiąże im wszystkie problemy. Wedle jednej z teorii spiskowych, których wymyślanie i udowadnianie jest ulubionym zajęciem wielu Amerykanów, źli ludzie pociągający za sznurki specjalnie wpakowali czarnego w prezydenturę w najgorszym możliwym momencie. Obama rozczaruje swoich fanów, bo w takich warunkach – kiedy kraj jest na skraju bankructwa i prowadzi dwie niemożliwe do wygrania wojny – na dobre rządzenie nie ma szans. Amerykanom raz na zawsze odechce się Murzynów u władzy.
– Traktuję takie opowieści jako smutny żart – mówi Vince. Ale zaraz dodaje: – W każdym żarcie jest, niestety, trochę prawdy.

Wedle innej teorii nikt inny tylko źli ludzie pociągający za sznurki sprawili, że Obama wygrał prawybory z Hillary Clinton. Wiedzieli bowiem, że po Bushu ludzie wybiorą demokratę, więc woleli żółtodzioba, którym łatwiej da się sterować.

– To bzdury – uspokaja Vince. – Jednak faktem jest, że Waszyngton jest jak getto, w którym się wychowałem. Trzeba wiedzieć, z kim i o czym gadać, a od kogo się trzymać z daleka. Inaczej daleko nie zajedziesz. A Barack jest w stolicy od bardzo niedawna.

Richard (ten, który przestał wierzyć Republikanom) streszcza swoje obawy obrazowo: – Ludzie oczekują cudów, a z ośmiu lat gówna w sto dni się nie wygrzebiesz.

Tego, że nadmuchany do granic możliwości balon oczekiwań może pęknąć z hukiem, boi się też sam Obama. „Co będzie, jeśli rozczaruję tych wszystkich ludzi?” – martwił się kilkakrotnie podczas ostatnich tygodni kampanii w prywatnych rozmowach z Valerie Jarett, swoją przyjaciółką i jednym z najbliższych doradców. * Nadzieja w Nowym Jorku*

Najwięcej nadziei znalazłem w dzień wyborów na ulicach Jamajki – biednej dzielnicy na peryferiach nowojorskiego Queens.
– To prawdziwy lider, zmieni Amerykę i świat – powtarzali wszyscy.
– Jak zmieni? – dociekałem.
– Przywróci komunikację – odpowiedziała mi Jade, która poszła zagłosować już o szóstej rano, a i tak odstała pół godziny w kolejce. – Zatraciliśmy umiejętność rozmawiania ze sobą i ze światem. On to naprawi.
– Był działaczem społecznym w Chicago – przypominał Norris, który marzy o lepszej pracy niż grabienie liści w parku za sześć dolarów na godzinę. – Tak samo społecznie będzie działał jako prezydent, zobaczysz.

Na Jamajce spędziłem kilka godzin i nie spotkałem żadnego białego. Takich całkowicie homogenicznych gett są w amerykańskich miastach tysiące. Są też tysiące miejsc, gdzie widok czarnego wzbudziłby w najlepszym wypadku zdziwienie. W najgorszym – wzbudziłby nienawiść.

– W jakiejś dziurze w Kentucky tak po prostu do baru bym nie wszedł – przyznawał Vince. – Bo gdybym wszedł, mógłbym już nie wyjść.

A pewien polonijny działacz opowiedział mi taki dowcip: „Wiesz, że Obama ma domieszkę polskiej krwi? Jego dziadek w Afryce zjadł polskiego misjonarza”.

W powyborczy poranek, w środę 5 listopada, Ameryka obudziła się z wiarą, że już sam wybór Obamy (w zasadzie wybrali go biali – nawet Bill Clinton był wśród nich mniej popularny) doprowadzi do ostatecznego zerwania z obopólną niechęcią rasową. Z niechęcią, która cztery dekady po zniesieniu segregacji ciągle się snuje po wielu zakątkach kraju. Do grona wierzących dołączył też Vince.

– Dziś trudno nie być optymistą – ekscytował się. – Widziałeś przemówienie? Ludzie go naprawdę słuchają!

Rzeczywiście. Amerykanie słuchali Obamy z otwartymi ustami wiele razy podczas długiej kampanii (raz tak samo uważnie słuchał go nawet Berlin) i w wyborczą noc, gdy przemawiał w Chicago. Stojąc wśród tysięcy ludzi w Harlemie, miałem wrażenie, że słyszę bicie ich serc – taka była cisza – gdy mówił do nich o tym, że nie dokona niczego sam, że muszą włączyć się w służbę ojczyźnie, że oczekuje wyrzeczeń. Amerykanie wracali do domów natchnieni słowami swojego lidera z wyraźnym postanowieniem, żeby zmienić siebie samych, Amerykę i świat. Przyszłość pokaże, czy „naprawdę potrafią”.

W wiwatującym tłumie zobaczyłem parę całujących się 20 latków. Kiedy skończyli, on powiedział do niej, patrząc jej prosto w oczy: „Czas się zmienić, kochanie”.

* Maciej Jarkowiec*

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Będzie inaczej niż w ostatnich godzinach. Co czeka nas w pogodzie?
Będzie inaczej niż w ostatnich godzinach. Co czeka nas w pogodzie?
Prowokacja Korei Północnej podczas wizyty Hegsetha na granicy
Prowokacja Korei Północnej podczas wizyty Hegsetha na granicy
Próbowali uciec z lubelskiego więzienia. Akcja jak z filmu
Próbowali uciec z lubelskiego więzienia. Akcja jak z filmu
Działo się w nocy. Najważniejsze wydarzenia
Działo się w nocy. Najważniejsze wydarzenia
Ukraiński atak dronowy odciął prąd 16 tysiącom Rosjan
Ukraiński atak dronowy odciął prąd 16 tysiącom Rosjan
Chińskie samochody zaleją polskie drogi
Chińskie samochody zaleją polskie drogi
Zmarła Diane Ladd, była trzykrotnie nominowana do Oscara
Zmarła Diane Ladd, była trzykrotnie nominowana do Oscara
Czy Rosja i Chiny potajemnie testują broń jądrową? CIA potwierdza
Czy Rosja i Chiny potajemnie testują broń jądrową? CIA potwierdza
"Ameryka zwariowała". Marcin Wrona napisał o koszmarze córki
"Ameryka zwariowała". Marcin Wrona napisał o koszmarze córki
Udaremniony zamach terrorystyczny w USA. Zarzuty dla powiązanych z Państwem Islamskim
Udaremniony zamach terrorystyczny w USA. Zarzuty dla powiązanych z Państwem Islamskim
Rumunia pozyskuje holenderskie F-16. Kupili je za 1 euro
Rumunia pozyskuje holenderskie F-16. Kupili je za 1 euro
Białoruś zastrzega gotowość do misji pokojowej w Ukrainie
Białoruś zastrzega gotowość do misji pokojowej w Ukrainie