Na Marywilskiej 44 roi się od służb. Nagraliśmy pogorzelisko z bliska
Z hali przy Marywilskiej 44 zostały tylko tony żelaza. Reporterka WP Adriana Lamparska-Dąbrowska pojawiła się na miejscu niemal tydzień od momentu wybuchu pożaru. Ogień zajął centrum handlowe w niedzielę nad ranem. Cały czas na miejscu pracują służby. Wciąż ustalane są przyczyny pożaru, dlatego nikt nie ma tam wstępu, kupcy wciąż nie mogą dostać się do swoich boksów. Potężny kompleks doszczętnie spłonął. Sprawie przygląda się m.in. ABW, sprawdzając, czy pożar nie był efektem sabotażu na zlecenie obcych służb. Wiodącą hipotezą jest wersja o celowym podpaleniu. W śledztwie najpoważniej brana jest pod uwagę hipoteza "podpalenia o charakterze kryminalnym". Wskazuje się, że ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Kiedy straż pożarna przyjechała na miejsce, 11 minut od wezwania, ogień objął już 80 proc. hali.