Musimy stawić czoła naszym zbrodniom
Prezydent Putin próbuje nas przekonać w swoim liście do Polaków ("Gazeta Wyborcza" 31.08.2009), iż wszyscy aktorzy sceny politycznej odpowiadają w jakimś stopniu za wybuch II wojny światowej. Czy to przez lekceważenie faszystowskiego zagrożenia, czy korzystanie - choćby dla niewielkiej korekty granic, jak Polska na Zaolziu - z przetasowań terytorialnych w Europie Środkowej po układzie monachijskim. I że wejście wojsk sowieckich na terytorium Polski 17 września '39 roku było tylko "obroną przez atak".
03.09.2009 | aktual.: 03.09.2009 07:16
Nie bójmy się refleksji na ten temat. Proporcje robią różnicę. Wejście na Zaolzie nie łączyło się - jak w wypadku wejścia Armii Czerwonej na terytorium Polski, z masowymi wywózkami ludności cywilnej i mordowaniem lokalnych funkcjonariuszy państwa. Tak jak niemiecka, przemysłowa eksterminacja ludności pochodzenia żydowskiego różniła się - od podpalenia przez Polaków (pod niemieckimi karabinami) stodoły z zamkniętymi tam Żydami w Jedwabnem. Ale w obu wypadkach to były zbrodnie i musimy podjąć wysiłek ich zrozumienia. I stawić im czoła we własnych sumieniach i przekazie historycznym.
Tak jak nie powinniśmy zapominać o przepaści między bohaterstwem polskiego społeczeństwa i wojska we wrześniu '39 roku i potem, a - nieprzygotowaniem struktur państwa i błędami polityków.
Obecne zderzenie różnych "polityk historycznych" może stać się okazją, żeby odejść od mitów na własny temat i spojrzeć na siebie chłodnym okiem.
Obchodzimy też rocznicę Porozumień Sierpniowych w 1980 roku. Wtedy ludzie, ryzykując dla wartości, takich jak godność i solidarność, coś sobie odbudowali po komunistycznym upodleniu. Dziś znowu słowa przestają znaczyć, bo często są tylko instrumentami polityki traktowanej jako gra. Dlatego tak oczyszczającym momentem jest patrzenie jak ktoś (myślę o gen. Skrzypczaku) poważnie traktuje słowo "honor" i odpowiedzialność.
Oba te fakty, są - na pozór - od siebie odległe. Ale oba to przypomnienie, że historia była bardziej skomplikowana, niż czarno-białe mity, oraz - przypomnienie, że pewne słowa wymagają działania, bo inaczej pozostają puste, to okazja "dla nowego początku". Dlatego dobrze, że do takiej konfrontacji doszło.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski