MSZ o słowach Parysa ws. Ukrainy: wyrwane z kontekstu
Szef biura politycznego ministra spraw zagranicznych nie poniesie konsekwencji za swoje słowa na temat Ukrainy. Resort broni Jana Parysa i wyjaśnia, że został on źle zrozumiany.
"Wypowiedź została wyrwana z kontekstu" - usłyszał w Ministerstwie Spraw Zagranicznych reporter RMF FM. Urzędnicy resortu przekonują, że Jan Parys podczas spotkania tzw. Klubu Ronina nie odnosił się do obecnych czasów.
Służby prasowe MSZ twierdzą, że Parys omawiał tzw. doktrynę Giedroycia, która zakładała m.in. bezwzględne wspieranie przez Polskę działań niepodległościowych na terenie byłych republik radzieckich. "Została sformułowana w czasach ZSRR i ówczesna sytuacja Ukrainy była inna" - wyjaśnia biuro prasowe MSZ.
Resort dyplomacji zaznaczył, że stanowisko rządu ws. “Ukrainy i stosunków polsko-ukraińskich jest jednoznaczne" i nie uległo zmianie.
Zobacz też: Zaprzysiężenie Witolda Waszczykowskiego na szefa MSZ
Co jest ważne dla Polski?
Słowa szefa biura politycznego ministra Witolda Waszczykowskiego wywołały wiele komentarzy, bo padły w momencie, kiedy Warszawa i Kijów spierają się w wielu kwestiach. Pojawiły się też głosy domagające się odwołania Parysa.
- Chcę powiedzieć jasno, że silna i niepodległa Ukraina jest ważna dla Polski, natomiast to nie jest tak, że istnienie Ukrainy jest niezbędnym warunkiem istnienia wolnej Polski - mówił Parys podczas spotkania.
- Polska jest piątym krajem w Unii Europejskiej po odejściu Wielkiej Brytanii, Polska jest w NATO i jest głównym krajem flanki wschodniej. Będzie istnieć niezależnie od tego, co się dzieje na Ukrainie. Czy tam sytuacja jest lepsza, czy gorsza. Sądzą, że Warszawa jest słaba, izolowana i potrzebuje Ukrainy. Nieprawda. To Ukraina potrzebuje Polski. Polska bez Ukrainy sobie znakomicie poradzi - stwierdził.