MSW Francji zapowiada zamykanie meczetów. Eksperci komentują: to nic nie zmieni
Szef francuskiego MSW Bernard Cazeneuve w rozmowie z telewizją France 2 oświadczył, że Francja zamknie meczety, w których "szerzona jest mowa nienawiści". - To nie rozwiąże problemu. Islamscy ekstremiści z tego powodu nie wyjadą z Francji. Zamykanie meczetów jest typowym działaniem prewencyjnym, które na dłuższą metę nic nie zmieni - mówi w rozmowie z WP dr Daria Orzechowska-Słowikowska z Instytutu Nauk Politycznych PAN, autorka publikacji o muzułmanach we Francji.
16.11.2015 | aktual.: 16.11.2015 15:43
Piątkowe zamachy w Paryżu sprawiły, że Francja przeszła do ofensywy w walce z Państwem Islamskim oraz terroryzmem. Źródła rządowe donoszą, że sponsorzy i prowokatorzy ataków wywodzą się z Syrii. Stamtąd miały zostać wydawane rozkazy dżihadystom znajdującym się na terenie Belgii i Francji. W odwecie francuskie myśliwce bombardujące dokonały zmasowanego ataku na umocniony bastion Państwa Islamskiego (ISIS)
w mieście Ar-Rakka na północy Syrii.
Szef MSW Bernard Cazeneuve zapowiedział natomiast, że podjęte zostały działania zmierzające do zamknięcia świątyń, w których "szerzona jest mowa nienawiści". Procedurze mają zostać poddane 34 meczety. Według ministra stan wyjątkowy sprzyja szybkiemu przeprowadzeniu takiej operacji. Zdaniem ekspertów takie działania nie rozwiążą jednak problemu islamskich ekstremistów, a mogą nawet nasilić problem.
Kij w mrowisko?
Meczety pełnią funkcję religijną, ale również integracyjną. Po deklaracji Cazeneuve'a pojawiły się więc pytania, czy zamknięcie muzułmańskich świątyń nie będzie wsadzeniem kija w mrowisko i nie przyniesie skutków odwrotnych do zamierzonych. Zdaniem ekspertów nie należy się spodziewać gwałtownych reakcji muzułmanów, którzy w większości rozumieją motywy działania rządu Francji.
- Nie obawiam się sprzeciwu muzułmanów żyjących we Francji. W przeszłości podejmowano już bowiem mniej popularne decyzje tj. zakaz noszenia znaków religijnych. Wydaje mi się, że społeczność muzułmańska we Francji jest również dotknięta tymi atakami. Oni odczuwają pewną odpowiedzialność w związku z tym, że zamachowcy odwoływali się do ich religii. Myślę, że większości z nich zamknięcie miejsc propagujących radykalny islam przyniesie ulgę. Rozrastanie się tej ideologii wzbudza również ich niepokój - komentuje pomysł francuskiego ministra dr Marta Widy-Behiesse z Zakład Islamu Europejskiego UW.
W podobnym tonie wypowiada się dr Daria Orzechowska-Słowikowska z Instytutu Nauk Politycznych PAN, która podkreśla, że przez pryzmat działań islamskich terrorystów w Paryżu nie można oceniać wszystkich muzułmanów zamieszkujących terytorium Francji. Paryż obok Marsylii skupia największą liczbę muzułmanów. Co najmniej 4 z 20 dzielnic Paryża, nie licząc jego przedmieść, to dzielnice zamieszkiwane przez muzułmanów pochodzących z państw arabskich m. in. z Afryki Północno-Zachodniej oraz Bliskiego Wschodu… Ale nie tylko. W każdej z tych dzielnic mieszczą się meczety i domy modlitwy – kiedyś miejsca kultu i integracji, dziś także miejsca szerzenia „mowy nienawiści”. Obecnie w ogóle trudno mówić o integracji zachodzącej zarówno między muzułmanami, a rdzennymi mieszkańcami Francji, jak i samymi muzułmanami.
Eksperci zwracają jednak uwagę na inne zagrożenie. Zlikwidowanie "niewygodnych" meczetów może spowodować jeszcze szybszą radykalizację tego środowiska.
- Obecnie te meczety są łatwe do zidentyfikowane i infiltrowania. Obawiam się, że zamknięcie tych miejsc sprawi, że proceder zejdzie do podziemia i służby wywiadowcze będą miały poważne trudności z ich zlokalizowaniem. Może więc dojść do jeszcze większego zradykalizowania - tłumaczy dr Marta Widy-Behiesse.
Zdaniem dr Orzechowskiej-Słowikowskiej francuscy politycy nie deklarują nic nowego, co nie zostałoby już zrobione po wcześniejszych zamachach w tym kraju. W 2017 roku we Francji odbędą się wybory prezydenckie, w których kartą przetargową, zwłaszcza dla kandydatów z prawicowych partii politycznych, będą stanowić muzułmanie i kwestie z nimi związane. Co ciekawe, wraz z eskalacją działam islamskich fundamentalistów dochodzi do zacieśnienia politycznych relacji między François Hollandem, a Nicolasem Sarkozy'm. - Dlaczego François Hollande spotkał się po zamachach z Nicolasem Sarkozy, a nie z Marine Le Pen? Spotkanie jeszcze do niedawna pierwszych rywali Francji jest niczym innym jak „czerwoną kartką” dla Marine Le Pen, przekazem, że liczą się kandydaci prawicowi, a nie skrajnie prawicowi, którzy postulują przywrócenie we Francji kary śmierci. Jak wynika z sondaży, z roku na rok przywódczyni Frontu Narodowego, a Marie Le Pen zyskuje coraz większe poparcie francuskiego społeczeństwa. Jednak w ostatecznej
rozgrywce, która nastąpi za dwa lata Francuzi wybiorą mniejsze zło - zauważa dr Orzechowska-Słowikowska.
Błędy i wnioski
W zgodnej opinii ekspertów winna obecnemu stanowi rzeczy w Europie jest zła i nieprzemyślana polityka państw zachodniej Europy ws. imigrantów.
- Europa pozwoliła na to by na jej terytorium rozwijały się meczety i miejsca kultu prowadzone przez osoby, które nie zostały zweryfikowane. Te miejsca są często finansowane przez ośrodki zagraniczne, a pieniądze pochodzą z bogatych krajów Zatoki Perskiej. Wiadomo natomiast, że za tymi funduszami płynie z kolei ideologia. Miejsca kultu, w których dochodzi do radykalizacji i szerzenia mowy nienawiści, są pokłosiem tego procederu. Winna jest także nadmierna poprawność polityczna wobec różnych mniejszości. Należałoby traktować je tak samo jak innych obywateli, stawiając przed nimi te same obowiązki i wymagania - nie ma wątpliwości dr Widy-Behiesse.
Eksperci zwracają też uwagę na fakt, że Francja ma na swoim terenie największą liczbę muzułmanów spośród wszystkich państw zachodniej Europy, a polityka integracyjna tego kraju legła w gruzach. Republikański model zupełnie się nie sprawdził, podobnie zresztą jak wielokulturowy model integracji wprowadzony w Wielkiej Brytanii.
W świetle tych wypowiedzi kluczowe wydaje się być rozwiązanie kwestii uchodźców, którzy masowo migrują z krajów arabskich do Europy. Nawet entuzjastycznie zapatrujące się na ten proceder Niemcy zmieniły już swoją politykę i proponują imigrantom zasiłki w wysokości 900 euro za powrót do swoich krajów.
- Napływ nielegalnych imigrantów do Europy będzie trwać latami. Prędzej czy później, ten problem dotknie każde państwo członkowskie. W pierwszej kolejności państwa starej Unii Europejskiej. Polska, Czechy, a nawet Węgry będą dla większości imigrantów wyłącznie państwami tranzytowymi. Problem w tym, że wraz z uchodźcami z Syrii, rzeczywiście potrzebującymi schronienia i pomocy, do Europy przedostają się także terroryści ISIS. Sytuacja wydaje się być patowa; z wyjątkiem zapowiedzi rządów państw Europy i Stanów Zjednoczonych nic nie wskazuje na rychłe rozbicie Państwa Islamskiego oraz przywrócenie dawnej świetności Syrii - mówi dr Orzechowska-Słowikowska.
Rozmówczyni WP zwraca również uwagę, że Francja sama nie poradzi sobie z problemem jakim jest niekontrolowany napływ nielegalnych imigrantów. - Tu rodzi się jednak pytanie: kto powinien przyjść jej z pomocą, skoro najważniejsi sojusznicy mają ten sam problem? - kończy ekspert PAN.