Policja zignorowała sygnał? "Pojawiają się pierwsze informacje"

Po zamachu w Magdeburgu po raz kolejny pojawiają się pytania o bezpieczeństwo i zagrożenie związane z terroryzmem. - To może się powtórzyć. Pozostaje nam jednak zachowanie ostrożności i spokoju - komentuje w rozmowie z WP dr Michał Piekarski, specjalista ds. bezpieczeństwa.

Zamach w Magdeburgu
Zamach w Magdeburgu
Źródło zdjęć: © East News | IMAGO/dts Nachrichtenagentur
Mateusz Dolak

W piątek wieczorem samochód wjechał w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu. Władze zakładają, że był to zamach. Podejrzany sprawca został zatrzymany.

Dziennik "Bild" poinformował w sobotę, że podejrzany o atak 50-letni mężczyzna, pochodzący z Arabii Saudyjskiej Taleb Abdul Dżawad, mógł być pod wpływem narkotyków. Wstępny test narkotykowy miał dać wynik pozytywny. 50-letni lekarz z Arabii Saudyjskiej miał celowo wjechać samochodem w ludzi. Dlaczego to zrobił - pozostaje na razie tajemnicą. Niemieckie media donosiły w sobotę, że Taleb Abdul Dżawad jest krytykiem islamu i zwolennikiem prawicowo-populistycznej partii AfD.

- Prawdopodobnie można było temu zapobiec, bo pojawiają się już pierwsze informacje, że ktoś tego człowieka zgłaszał policji - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Michał Piekarski, specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Warszawskiego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Cel nie był przypadkowy

- Osoby, które się radykalizują, często swoje radykalne poglądy wyrażają - czy to w rozmowach ze znajomymi, czy to w rozmowach w pracy, czy to w internecie. Albo próbują kontaktować się z innymi osobami o radykalnych poglądach. Tutaj jest jeden czynnik, który może być istotny. Jeżeli faktycznie sygnał do policji trafił, mogło być tak, że po prostu nadano temu mniejszy priorytet, bo uznano, że to nie jest islamski fundamentalista - ocenia dr Piekarski.

Ekspert podkreśla, że sprawca z jakiegoś powodu wybrał cel z dużym skupiskiem ludzi.

- On nie chciał zabić polityka, urzędnika, policjanta. Chciał zaatakować ludzi, bo najwyraźniej uznał, że po prostu wszyscy są winni, że całe społeczeństwo jest winne - uważa Piekarski.

"O to chodzi radykałom"

Pytany o to, czy Niemcy mogły zrobić więcej, by zabezpieczyć jarmark lub zapobiec tragedii, dr Piekarski odpowiada, że "miejsc gdzie przebywa dużo osób jest mnóstwo".

- To są przecież kina, teatry, szkoły, uczelnie, dworce autobusowe, komunikacja miejska, hale sportowe. To są dziesiątki tysięcy potencjalnych celów ataku i nie da się po prostu ich wszystkich obstawić. To dziesiątki wydarzeń w wielu miastach i po prostu nie da się zastosować wszędzie środków bezpieczeństwa. Choćby dlatego, że policja zawsze będzie miała ograniczoną liczbę osób i możliwości zastosowania środków technicznych w postaci jakichś barier czy zapór - wyjaśnia.

Zdaniem ekspert wdrożenie szerokich ograniczeń może być tym, co chcą osiągnąć zamachowcy.

- Paradoksalnie, gdybyśmy w tym momencie zaczęli wszędzie stawiać bariery, zasłony, próbowali kontrolować wszystko i wszystkich oraz stosowali bardzo daleko idące środki bezpieczeństwa i ingerowali w wolności obywatelskie, to byłoby to, o co chodzi radykałom - podsumowuje dr Piekarski.

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
zamachniemcybezpieczeństwo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (96)