Mordują miliony ludzi - czy można tego uniknąć?
Gdy świat staje się świadkiem ludobójstwa, ludzkość jest wstrząśnięta. Przeraża nas to, co człowiek może zrobić bliźniemu. Jeśli chcemy z tym walczyć, musimy dokładnie zrozumieć czym jest ludobójstwo. XX wiek dostarczył nazbyt wielu przykładów do analizy.
10.08.2009 | aktual.: 10.08.2009 12:32
Setki tysięcy, czasem nawet miliony ofiar. I ta przerażająca intencja – pozbycie grupy się ludzi, tylko dlatego, że są tym, kim są. Ludobójstwo – tak nazwał tę zbrodnię w 1943 roku polski prawnik Rafał Lemkin. Tak ją od tego czasu nazywa świat.
Niestety, gdy plan ludobójstwa rodzi się w głowach ludzi trzymających władzę, świat nie potrafi tego zatrzymać. Brakuje instytucji, brakuje funduszy, brakuje pomysłów na to, jak można by takim zbrodniom przeciwdziałać.
Często brakuje również po prostu chęci, by cokolwiek zrobić.
Co mówią Narody Zjednoczone?
Definicja ludobójstwa zapisana jest w "Konwencji o Prewencji i Karaniu Zbrodni Ludobójstwa" ONZ z 9. grudnia 1948. W drugim artykule czytamy: "…ludobójstwo to każdy z następujących aktów, mających na celu zniszczenie, całkowite lub częściowe, grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych: a) zabijanie członków grupy, b) powodowanie poważnych uszkodzeń cielesnych lub mentalnych na członkach grupy, c) celowe narażanie członków grupy do życia w warunkach, które mają wywołać ich całkowite lub częściowe zniszczenie, d) stosowanie środków mających na celu prewencję urodzeń w obrębie grupy, e) siłowe przenoszenie dzieci z grupy do innej grupy”.
Ponadto, w konwencji tej ONZ określa, że ludobójstwo jest zbrodnią w świetle prawa międzynarodowego, a więc spotka się z reakcją Narodów Zjednoczonych. Nie ulega też przedawnieniu. ONZ definiuje poszczególne wydarzenia jako ludobójstwo na podstawie dochodzeń przeprowadzanych przez Komisję Praw Człowieka (UN Human Rights Commission), Specjalnych Sprawozdawców (Special Repporteurs) i opinie ekspertów. Proces ten jest, niestety, bardzo wolny.
Klasyfikacja ludobójstwa
Pomimo istnienia prawnej definicji, poprawne klasyfikowanie wydarzeń jako ludobójstwa jest zadaniem trudnym. Nie każde masowe mordy są ludobójstwem. Dla przykładu Ethnic Conflicts Research Project z Holandii wyróżnia aż osiem rodzajów zbrodni: 1. Czystki etniczne, wypędzanie,
2. Masowa deportacja,
3. Zbrodnie wojenne, określane przez Międzynarodowy Sąd Karny,
4. Pogromy, zbrodnie przeciw ludzkości niezorganizowane przez państwo,
5. Masakry, zbrodnie przeciw ludzkości zorganizowane przez państwo w trakcie wojny,
6. Okrucieństwa (atrocities) na szeroką skalę (np. masowe gwałty, zabijanie wszystkich dorosłych mężczyzn, palenie osad), zbrodnie przeciw ludzkości, często w trakcie wojny,
7. Częściowe ludobójstwo (partial genocide), zazwyczaj na wojennym froncie, morderstwa używane do zmuszenia danych grup do przemiany tożsamości lub zmiany polityki (politicide – mordy na danej grupie politycznej, soliticide- na grupie społecznej),
8. Totalne ludobójstwo (total genocide), mające na celu całkowite zniszczenie danej grupy, z naciskiem na słowo "całkowite”.
Do wyżej wymienionych zbrodni dochodzi praktycznie tylko w sytuacjach kryzysowych – wojen, wybuchu anarchii, klęsk żywiołowych, gdy chaos tworzy "zasłonę dymną” dla okrutnych działań. Burzliwe tło utrudnia interpretację wydarzeń, a granice między pogromem, masakrą a ludobójstwem mogą wydawać się niewyraźne. Wiele kontrowersji powstało wokół przyznania masakrze w Srebrenicy w 1995 roku statusu częściowego ludobójstwa przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii. Część teoretyków zalicza ją do grupy szóstej, czyli okrucieństwa na szeroką skalę, lecz nie ludobójstwa.
Ludobójstwo totalne
Ostatni, ósmy podpunkt prezentuje najbardziej wstrząsającą metodę zwalczania pogardzanych grup etnicznych. Samo słowo "ludobójstwo” dokładnie opisuje, na czym to polega – na zabiciu lub zamiarze zabicia ludu, narodu. Aby to zrobić, trzeba nie tylko zabić miliony przedstawicieli niszczonej grupy, ale przede wszystkim upewnić się, że nie będzie miała ona szansy odrodzenia się. Ludobójcy dążą szczególnie do jednego – wymordowania jak największej liczby kobiet i dzieci, ponieważ to one stanowią przyszłość każdego narodu.
Serbowie przed dokonaniem masakry autobusami wywieźli z obozu dla uchodźców kobiety i najmłodsze dzieci. Gdyby ich celem było ludobójstwo, nie zrobiliby tego. W XX wieku doszło do czterech totalnych ludobójstw. Były to: mordy Turków na Ormianach w latach 1915-1917 (ok. 1,8 miliona ofiar), Holocaust (ok. 12 milionów ofiar), rządy Czerwonych Khmerów prowadzonych przez Pol Pota w Kambodży między 1976 a 1979 rokiem (ok. 2,5 miliona ofiar) orazludobójstwo w Rwandzie dokonane przez plemię Hutu na Tutsi (ponad milion ofiar).
Historycy do dzisiaj spierają się jaki status należy przyznać polityce Stalina wobec ukraińskich chłopów nieprzychylnych systemowi kołchozów w latach 1921-47, ze szczególnym nasileniem w 1932 roku. Wynikiem działań komunistów był wówczas kryzys wielkiego głodu, który spowodował śmierć około 10 milionów ludzi. Punktem dyskusyjnym jest tutaj uznanie, czy ta ogromna ilość zgonów była "skutkiem ubocznym” polityki siłowej perswazji czy zamierzonym działaniem, które zakładało całkowite zniszczenie ukraińskiego chłopstwa.
Dodatkowo, można wskazać tu na pewne ograniczenie oenzetowskiej definicji ludobójstwa, które utrudnia klasyfikację Wielkiego Głodu. Mówi ona o eksterminacji grup narodowych, etnicznych, religijnych lub rasowych. Nie ma w niej odniesienia do morderstw z powodu przynależności klasowej, co poniekąd wyklucza ukraińskich chłopów z listy ofiar ludobójstwa.
Z dawniejszej historii przykładami totalnych ludobójstw mogą być: zwalczanie Indian przez Anglików/Amerykanów w Ameryce Północnej i przez Hiszpanów oraz Portugalczyków w Ameryce Południowej, a także wyniszczenie tysięcy grup etnicznych w Afryce w wyniku europejskiej kolonizacji w XVIII i XIX wieku.
Totalne ludobójstwa łączy wiele elementów: ogromna skala, brutalność, masowe eksterminowanie ludności.
Kolejna cecha wspólna dla wymienionych zbrodni może zostać uznana za wyjątkowo alarmującą: żadna z nich nie spotkała się z szybką, zdecydowaną reakcją społeczności międzynarodowej. Jedne, tak jak mordy na Ormianach, były w początkowych stadiach utrzymywane w tajemnicy. Inne, jak wydarzenia z Rwandy, zostały po prostu zignorowane.
Podczas gdy media nadużywają terminu "ludobójstwo”, nazywając tak każdą masakrę na większą skalę, światowe rządy unikają tego słowa jak ognia. Przyznanie, że ludobójstwo ma miejsce oznaczałoby, że państwa ONZ byłyby zobligowane do działania. Dlatego wolą siedzieć cicho.
Podczas tragicznych wydarzeń w Rwandzie w 1994 roku amerykańskie media ostro krytykowały administrację Clintona za jej bierność wobec tragedii Afrykanów. Po paru tygodniach rząd zwołał konferencję prasową, na której temat miał zostać podjęty. Christine Shelly, rzeczniczka Białego Domu, zręcznie unikała użycia słowa, które było na ustach wszystkich w sali. W końcu, pod naciskiem dziennikarzy, Shelly przyznała, że "rząd USA ma poważne powody, by przypuszczać, że wystąpiły tam akty ludobójstwa”. Gdy korespondent Reutersa zapytał ją ,ile aktów ludobójstwa potrzeba, by mówić o ludobójstwie, zmieszana rzeczniczka powiedziała, że "nie jest w pozycji, by odpowiedzieć na to pytanie”.
Czy można tego uniknąć?
Ludobójstwo nie jest aktem spontanicznym. Uśmiercenie milionów członków danych grup nie jest operacją, którą można zaplanować w kilka dni. Znalezienie i psychologiczne ukształtowanie potencjalnych egzekutorów oraz zmanipulowanie lub znieczulenie swojego narodu jest procesem czasochłonnym. Nazistowskie obozy zagłady były kierowane przez starannie dobranych bezwzględnych osobników. Żołnierze obsługujący miejsca jak Auschwitz musieli być odpowiednio zmanipulowani, część przez strach, inni przez "patriotyzm" i poczucie obowiązku dziejowego. Tylko w ten sposób ta przerażająca maszyna mogła działać. W Rwandzie pogarda i wrogość ludzi Hutu wobec Tutsi kształtowała się przez dziesiątki lat, a proces ten był zainicjowany jeszcze przez belgijskich kolonizatorów, którzy wprowadzili segregację ludności.
Około 50 państw na świecie ciągle nie podpisało Konwencji ONZ Przeciwko Ludobójstwu z 1948 roku. Japonia, która także znajduje się w tej grupie, w dzisiejszym świecie najprawdopodobniej nie stanowi zagrożenia dla żadnych grup etnicznych czy politycznych. Jednakże niektóre niestabilne reżimy afrykańskie lub wschodnioazjatyckie mogą w wyjątkowych okolicznościach posunąć się do praktyk ludobójczych, tak jak na przykład ma to miejsce w Sudanie.
Stała obserwacja, szczególnie wywiadowcza, takich państw może umożliwić wychwycenie alarmujących sygnałów. Należą do nich: wprowadzenie retoryki nienawiści i prawnych ograniczeń wobec danych grup, segregacja społeczeństwa lub zakupy specyficznej broni i aparatury. Analiza takich procesów nie jest zadaniem szczególnie trudnym ze względu na ich jawność.
Mówiąc kolokwialnie, nie można ,,wyprać mózgów” całemu narodowi, nie alarmując świata.
Niestety, na przeszkodzie stają tu problemy od lat krępujące ręce organizacjom międzynarodowym – brak środków finansowych, obojętność rządów potężnych państw i ograniczenia prawne i koncepcyjne. Warto skupić się szczególnie na tych ostatnich punktach.
Jak zareagować, jeśli jakiś reżim zostanie uznany za zmierzający do przeprowadzania ludobójstwa?
Sankcjami? Te rzadko są skuteczne, a państwa postronne niechętnie je wprowadzają, gdyż wiąże się to ze stratami finansowymi.
Interwencją militarną? Ta stawia setki nowych problemów, od kwestii pogwałcenia zasady nieinterweniowania w sprawy wewnętrzne niepodległych krajów, po zadanie odbudowy państwa po walkach, które niewątpliwie z tego wynikną. Rada Bezpieczeństwa rzadko dochodzi do konsensu w kwestii reakcji wobec ludobójstw. Wiąże się to ze strachem, że wprowadzenie zwyczaju interweniowania w takich sytuacjach mogłoby w pewnym momencie zostać użyte przeciwko któremuś z krajów zasiadających w tym czasie w Radzie. A pamiętać należy, że nie wszyscy członkowie tego organu szanują prawa człowieka.
Przy konfliktach o zabarwieniu etnicznym, które mieszczą się w standardowych ramach walki o przestrzeń czy władzę, istnieje cała paleta innych rozwiązań – można próbować mediacji, uczyć kultury pokoju, obiecywać korzyści materialne i polityczne. W przypadku omawianych całkowitych eksterminacji jest to właściwie niemożliwe.
Reżimy, które decydują się na przygotowywanie ludobójstwa pokazują absolutną pogardę dla adwersarzy, prawa międzynarodowego, jak i szaleńczą determinację. To dlatego tak trudno je powstrzymać przy pomocy środków konwencjonalnych. Zniszczenie wrogiej grupy jest dla takich rządów celem nadrzędnym, a koszta przestają mieć znaczenie. Nie warto doszukiwać się w tym racjonalności.
Pesymistyczna myśl na koniec
Ogrom tragedii, jaką jest każde ludobójstwo, przeraża. Oglądając dokumentacje związane z takimi wydarzenia, trudno uwierzyć, iż dokonane zostały one ludzkimi rękoma.
Niestety, ONZ, powołane do życia w odpowiedzi na horrory drugiej Wojny Światowej i Holocaustu, nie potrafi jeszcze skutecznie ochronić świata przed groźbą ludobójstwa. Politycy i teoretycy stosunków międzynarodowych od wielu dekad starają się wyjść z tego impasu i znaleźć odpowiedź na pytania: czy chęć ochrony życia usprawiedliwia siłowe obalanie ludobójczych reżimów oraz dlaczego obce rządy powinny przejmować się losem Innych?
Dopóki nie znajdą kompromisu w tej kwestii, dopóty po każdej kolejnej Rwandzie wytłumaczeniem będzie powtarzane jak mantra: cóż mogliśmy zrobić? Chociaż… czy obserwując bierność rządów podczas takich wydarzeń, możemy nadal wierzyć, że świat tak naprawdę się tym przejmuje?
Michał Staniul, Wirtualna Polska